Bitwa o las Hürtgen (1944). Najdłuższe starcie w historii amerykańskiego wojska
Bić się, czy nie? Początek bitwy
Jesienią 1944 roku Amerykanie przekroczyli granicę III Rzeszy. Drogę do Renu i Zagłębia Ruhry zamykała im niemiecka linia Zygfryda, pas umocnień zbudowany w latach 30. XX wieku. W tym rejonie znajdował się las Hürtgen, który miała zdobyć 1 Armia Amerykańska dowodzona przez gen. Courtneya Hodgesa.
W omawianym okresie alianckie linie zaopatrzeniowe były tak rozciągnięte, że pojawiły się spore opóźnienia w dostawach zaopatrzenia na front. Hodges był typowym formalistą, bojącym się podejmowania spontanicznych decyzji. Wprawdzie zdecydował się ostatecznie uderzyć na las Hürtgen, jednak do końca tego nie przemyślał. Las Hürtgen zajmował bowiem duży obszar, pozbawiony dobrych dróg i zabudowań. W tym terenie czołgi oraz piechota nie mogły swobodnie się poruszać.
Czytaj również: Amerykańska 83 Dywizja Piechoty. Najbardziej oryginalna jednostka bojowa w historii USA
Amerykanie przystąpili do ataku 19 września 1944 roku, który szybko ugrzęzł w polu. Las naszpikowano snajperami i minami, co spowodowało spore straty w szeregach nacierających. Podczas zmagań z niemiecką 275 dywizją Amerykanie nie byli w stanie wykorzystać posiadanej przewagi technicznej w czołgach, lotnictwie i artylerii. W bardziej dogodnych dla Amerykanów warunków 275 dywizja zostałaby szybko rozbita, ponieważ była kiepsko uzbrojona i stanowiła zbieraninę oddziałów o niskiej wartości bojowej.
Pomimo niesprzyjającej sytuacji żołnierze amerykańscy walczyli dzielnie, co zaimponowało nawet dowódcy 275 dywizji. Później Niemcy otrzymali posiłki. Na linię frontu dotarł 2 pułk szkolny dowodzony przez pułkownika Helmutha Wegeleina.
Wegelein zaatakował Amerykanów 12 października. Mimo tego, że jego uderzenie ugrzęzło w zaporowym ogniu amerykańskiej artylerii, to udało mu się zadać wrogowi spore straty w sile żywej, wobec czego Amerykanie musieli zatrzymać swoje natarcie. Hogdes nie wyciągnął wniosków z tej porażki, kontynuując walki. Jego podwładni nie mogli nic w tym zakresie zrobić, ponieważ Hodges nie lubił sprzeciwu i wyrzucał z armii oficerów, podważających jego meldunki.
Pat w lesie Hürtgen
Na domiar złego gen. Courtney Hodges ignorował wszystkie wiadomości, jakie spływały do niego z rejonu bitwy. Prawdziwą zmorą dla Amerykanów było to, iż ich radiostacje na potęgę traciły zasięg z powodu znacznego zalesienia i nierówności terenu. Mapy aliantów były bardzo niedokładne, zaś poszczególne ich oddziały często gubiły się w lesie.
Natarcie Amerykanów opóźniały niemieckie perfidne pułapki, których usunięcie trwało niekiedy wiele godzin. Niemcy umieszczali duże ilości min i karabinów maszynowych w miejscach, przez które nieprzyjaciele musieli z konieczności przejść, żeby móc posuwać się naprzód.
Wielu Amerykanów cierpiało na „stopę okopową” z powodu wszechogarniającej wilgoci. Żołnierze niemal nieustannie siedzieli w zimnie w zalanych wodą okopach, czekając na niemieckie kontrataki. W listopadzie sytuacja się pogorszyła, ponieważ spadł pierwszy śnieg.
Wielkie natarcie, które zakończyło się katastrofą
2 listopada 1944 roku Hodges przeprowadził wielkie natarcie na nieprzyjacielskie pozycje. Wydawało mu się, iż opracował genialny plan, dzięki któremu Niemcy zostaną zmieceni z placu boju. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, ponieważ Hodges popełnił kardynalne błędy planistyczne. Jeden z podwładnych Hodgesa powiedział mu, iż jego plan zawiera rażące niedociągnięcia, lecz ten nie zamierzał go najzwyczajniej słuchać.
W konsekwencji, kiedy Amerykanie przystąpili do ofensywy, ich plan runął niczym domek z kart. 110 pułk piechoty został zatrzymany przez ciężki ogień prowadzony z bunkrów linii Zygfryda. Natomiast 109 pułk piechoty wszedł na pole minowe, ponosząc duże straty od ognia artylerii.
Czytaj również: Bitwa o wyspy Salomona 1942-1943. Upadek mitu o niezwyciężonych żołnierzach japońskich
Hodges, próbując jakoś zaradzić niekorzystnemu rozwojowi sytuacji, postanowił wstrzymać natarcie VII korpusu, dowodzonego przez gen. Colinsa. Wykorzystał to niezwłocznie feldmarszałek Walter Model, uderzając na amerykańską 116 dywizję pancerną i 89 dywizję piechoty. Działania feldmarszałka wywołały atak paniki w szeregach amerykańskiego wojska, które bez większego zastanowienia opuściło zajmowane pozycje. Za tę porażkę Hodges obwinił generała Cotę, który wcześniej zwracał mu uwagę na braki w jego planie.
Przebieg kolejnej ofensywy Hodgesa
Gen. Hogdes w swoim zwyczaju obmyślił kolejny kiepski plan, który próbował wprzęgnąć w życie 16 listopada 1944 roku. Do lasu Hürtgen wysłał 1, 4, 8 i 104 dywizję piechoty oraz 5 dywizję pancerną. 1 Dywizja Piechoty szybko została zatrzymana przez silną obronę 12 dywizji grenadierów ludowych.
Natomiast 4 dywizja piechoty starała się dostosować do warunków walki w lesie, dzieląc kompanie na grupy szturmowe i grupy wsparcia. Amerykanie nauczyli się także unikania min i ognia artylerii.
Natarcie Amerykanów spowolnił obfity opad śniegu, który spowodował, iż na dłuższy czas ugrzęźli w lesie. W tych ekstremalnych warunkach obie strony zaczęły się nawzajem niszczyć ostrzałem artylerii. U wielu amerykańskich żołnierzy pojawiły się objawy psychicznego wyczerpania.
Koniec bitwy o „zielone piekło”
Amerykanie byli wręcz sfrustrowani, kiedy kosztem znacznych strat zdobyli z dużym opóźnieniem wyznaczone cele. Najczęściej były to małe wioski pozbawione większego znaczenia. W końcu na początku grudnia 1944 żołnierze amerykańscy wyszli z lasu na otwarty teren niedaleko rzeki Rur. Byli oni tak mocno wyczerpani, że nie mogli zdobyć utraconego wcześniej miasta Schmidt.
W toku zmagań Amerykanie stracili około 33 tysięcy, zaś Niemcy 28 tysięcy ludzi. Dużo osób zostało też rannych. Sam las Hürtgen nazwano „fabryką śmierci”, „krwawym lasem” lub „zielonym piekłem”.
Bibliografia
- Beevor A., Ardeny 1944. Ostatnia szansa Hitlera, Kraków 2016.
- Beevor A., Druga wojna światowa, Kraków 2015.
- Beevor A., Berlin 1945. Upadek. Warszawa 2003.
- Ryan C., Ostatnia bitwa, Poznań 2008.
Autor: Szymon Waraksa