
Komunistyczna Polska pilnie potrzebowała górników do odbudowy zniszczonego przemysłu węglowego. W 1945 roku Centralne Zarządzenie Przemysłu Węglowego zawarło umowę na dostarczenie 15 tysięcy więźniów do pracy w kopalniach. Jaworzno stało się jednym z głównych ośrodków dostarczających robotników do kopalni Górnego Śląska i Zagłębia Krakowskiego. Więźniowie pracowali w ciężkich warunkach pod ziemią, bez możliwości odmowy czy negocjacji warunków.
Praca w kopalniach jako kara
Centralne Zarządzenie Przemysłu Węglowego podpisało w 1945 roku kontrakt przewidujący wykorzystanie więźniów do pracy w górnictwie. Jaworzno miało dostarczać pracowników do okolicznych zakładów wydobywczych. Ludzie osadzeni w obozie pracowali na zmianach w kopalniach, często po kilkanaście godzin dziennie.
System pracy przypominał niewolnictwo – więźniowie nie otrzymywali realnego wynagrodzenia. Ich praca miała wartość dla państwa, ale dla nich samych oznaczała jedynie wyczerpanie fizyczne. Warunki w kopalniach były szczególnie niebezpieczne, a wypadki zdarzały się regularnie.
W latach 1946-1948 liczba osadzonych wahała się między 3250 a 7150 osób. Większość z nich trafiała bezpośrednio do pracy w przemyśle wydobywczym. System ten funkcjonował sprawnie przez cały okres istnienia obozu.
Dwa totalitaryzmy w jednym miejscu
Przed 1945 rokiem teren ten wykorzystywali Niemcy, którzy od czerwca 1943 roku prowadzili tu podobóz Auschwitz o kryptonimie „Neu-Dachs”. Więźniowie KL Auschwitz budowali i eksploatowali kopalnię „Dachsgrube”, znaną później jako „Jan Kanty”. Niemcy stosowali brutalne metody wobec więźniów zmuszanych do ciężkiej pracy górniczej.
W lutym 1945 roku nowe władze przejęły gotową infrastrukturę obozową. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego wydało 6 kwietnia 1945 roku okólnik nr 42, który formalnie powołał do życia Centralny Obóz Pracy. Komuniści nie musieli budować niczego od podstaw – wystarczyło reaktywować istniejące struktury.
Do Jaworzna kierowano także więźniów z mniejszych obozów z województw krakowskiego, kieleckiego, rzeszowskiego i dolnośląskiego. Centralizacja systemu obozowego pozwalała efektywniej wykorzystywać siłę roboczą. Jaworzno stało się jednym z największych tego typu ośrodków w powojennej Polsce.
Kto trafiał za druty
Pierwsi więźniowie to jeńcy niemieccy i volksdeutsche, czyli Polacy zapisani podczas wojny na volkslistę. Szybko dołączyli do nich żołnierze podziemia niepodległościowego walczącego z komunistami. Każdy, kto sprzeciwiał się nowej władzy, mógł trafić do Jaworzna bez wyroku sądu.
W 1947 roku pojawili się Ukraińcy i Łemkowie deportowani podczas akcji „Wisła” z Bieszczad. Władze chciały rozwiązać problem UPA i ukraińskiego nacjonalizmu przez przymusowe przesiedlenia. Część deportowanych zamiast na Ziemie Odzyskane trafiła do obozu pracy.
Rok 1946 przyniósł pierwszą falę zwolnień – zaczęto wypuszczać volksdeutschów po weryfikacji. Tych, którzy nie przeszli rehabilitacji, deportowano do Niemiec. Miejsce po nich zajmowali nowi więźniowie polityczni i deportowani.
Forteca pod wysokim napięciem
Po wojnie zachowało się 15 drewnianych baraków mieszkalnych oraz murowane budynki łaźni, kuchni, szpitala i warsztatów. Magazyny i odwszalnia uzupełniały infrastrukturę obozową. Wszystkie obiekty pozostały w stanie pozwalającym na natychmiastowe wykorzystanie.
Podwójny pas drutów kolczastych pod wysokim napięciem otaczał cały teren. Kilkanaście murowanych wież strażniczych wyposażono w karabiny maszynowe i reflektory. Od strony drogi Kraków-Katowice więźniowie wybudowali pięciometrowy mur osłaniający północną część obozu.
Karcer umieszczono w dawnej pralni – pomieszczeniu przystosowanym do izolowania najbardziej niepokornych więźniów. System zabezpieczeń był tak szczelny, że ucieczki zdarzały się niezwykle rzadko. Każdy metr terenu pozostawał pod obserwacją strażników.
Koniec obozu i nowe wcielenie
W 1949 roku władze zlikwidowały Centralny Obóz Pracy w Jaworznie. Teren i budynki nie stały jednak puste – niemal natychmiast utworzono tu Progresywne Więzienie dla Młodocianych Więźniów Politycznych. Młodzi ludzie oskarżeni o działalność antykomunistyczną trafiali do miejsca znanego potocznie jako „Jaworzniaki”.
Zmiana nazwy i statusu prawnego nie zmieniła charakteru miejsca – nadal było to miejsce represji wobec przeciwników systemu. Więzienie funkcjonowało przez kolejne lata, kontynuując tradycję przetrzymywania ludzi z powodów politycznych. Historia Jaworzna pokazuje ciągłość metod totalitarnych mimo zmiany ustrojów.
