Śmierć Mieszka I. Jak wyglądały ostatnie chwile twórcy Polski?
Mieszko I od dwóch tygodni nie wstawał z łóżka. Trawiła go wysoka gorączka, miał dreszcze, czuł słabość w członkach i suchość w gardle. Medycy, których Oda sprowadziła z cesarskiego dworu, nie byli w stanie mu pomóc. Oglądali go kilka razy dziennie, przystawiali pijawki, podawali medykamenty z kolorowych szklanych fiolek oraz malutkich srebrnych i miedzianych pudełeczek, które jednak nie zmniejszały gorączki ani dreszczy, ze smutkiem kiwali głowami i kazali się modlić.
Pewnego ranka Mieszko poczuł się lepiej. Leżał, patrząc na swoje dłonie, które już nie wydawały mu się tak monstrualnie potężne, jak widział je w gorączce. Przyglądał się starym ranom, odciskom, patrzył na rodowy pierścień z orłem Piastów, takim samym, jakiego już dawno kazał umieścić na sztandarach i tarczach drużynników. Patrzył na orła i dopadła go głęboka jak nigdy wcześniej myśl, że się zestarzał.
Niekończąca się walka o władzę, prowadzenie wojny, ciągłe stawianie sobie nowych celów i dążenie do ich osiągnięcia, budowa nowych grodów, kolejne podboje, nieustanny pośpiech, gonitwa, by zdobyć więcej, dalej, lepiej – to wszystko sprawiało, że niezbyt często miał czas myśleć o końcu. Miał już swoje lata, ale przecież wcześniej nie czuł się stary, o nie! Dopiero teraz, gdy ciało się sprzeciwiło, powiedział stop, gdy przyglądał się dłoniom, na których było widać ślady upływającego czasu, leżąc w łożu, zamknął oczy i ujrzał lata, które minęły.
Niniejszy tekst stanowi fragment bestsellerowej powieści Ewy Kassali Czas potęgi (Sonia Draga 2023). Więcej o tym fabularyzowanym ujęciu początków Polski dowiecie się po kliknięciu któregoś z poniższych przycisków.
Mieszko widział ukochaną Raganę, twarze i sylwetki, twarze i sylwetki kobiet, z którymi kiedyś był, patrzył w kochające oczy Dobrawy. W jego umyśle wolno przesuwały się obrazy z życia: pierwszy wyjazd z ojcem do Regensburga, rozmowy z Jordanem – jakiż był wtedy młody, ufny i co tu dużo mówić: naiwny! Teraz to rozumiał. Ale to wtedy właśnie, jako dziecko przecież, zrozumiał moc silnej władzy. Kolejne lata to potwierdziły. Drużyna, którą podarował mu ojciec, jak myślał, dla jego zabawy, stała się podstawą jego siły. Razem z nią zdobył Pomorze, Śląsk, Mazowsze, Kraków i inne krainy. Był z siebie dumny. Ojciec zostawił mu Gniezno, Giecz, Ostrów Lednicki i ziemie wokół nich, a on kiedyś zostawi synom – któremu z nich? – terytorium pięć razy większe.
Wspomniał walki z Wieletami i Wolinianami. Jakby zjadł wtedy gorzki owoc, którego smak zostaje w ustach przez lata, wciąż pamiętał gorycz porażek, także przegranej z Wichmanem, i śmierć ukochanego, dzielnego, walecznego brata. Pamiętał klęskę pod Pyrzycami i Santokiem. To wtedy przekonał się, że bez sprzymierzeńców i silnego wojska nie obroni ziem, grodów i ludzi. Prawie trzydzieści lat temu ukorzył się przed Ottonem I, nie miał wyjścia, zgodził się płacić trybut w zamian za spokój. To wtedy, właśnie wtedy tak naprawdę zrozumiał, że jego siła zależy także od tego, do kogo modlą się jego ludzie. Rządzenie ziemiami, gdzie w każdym opolu i grodzie czczą innych bogów, w świecie, w którym największy, potężny wróg ma na sztandarach Boga jednego, jest trudne, to pojął szybko. Dużo dały mu rozmowy z Jordanem. On otworzył mu oczy, wyjaśnił, jak chrześcijaństwo zjednoczyło niemieckie marchie, zbudowało potęgę Rzeszy i innych krain.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Rodzeństwo Mieszka I. Ile braci i sióstr miał nasz pierwszy władca?
Po porażkach z Wichmanem wiele raz o tym myślał. Pojechał do Pragi, do chrześcijańskiego władcy Czech. Wprawdzie wcześniej Czesi wiele razy najeżdżali jego ziemie i łupili południowe grody, ale Mieszko był ponad to, widział dalej i szerzej. Bolesław, tak jak on, był władcą ciągle nękanym przez Marchie: Wschodnią od południa, Miśnieńską i Łużycką od północy. Tylko przynależność do świata chrześcijańskiego i przymierze z cesarzem, a w zasadzie złożony cesarzowi hołd i płacenie trybutu, zapewniały Czechom względny spokój. Tak, teraz, gdy minęły lata, Mieszko miał pewność, że ówczesny sojusz z Bolesławem był dobrym wyborem. Małżeństwo go przypieczętowało. No a Dobrawa? Nie tylko ją pokochał, nie tylko urodziła Bolesława i Świętosławę, ale stworzyli naprawdę wspierającą się parę. Z Czechami było mu po drodze, wspierali go w walkach i zabiegach w Rzymie o stworzenie episcopatus.
To prawda, miecz poległego Wichmana się przydał, cesarz, gdy go otrzymał, szepnął słowo papieżowi i Jordan wbrew woli biskupów niemieckich, którzy chcieli władać Kościołem i wiernymi na ziemiach Mieszka, otrzymał tytuł episcopi. Ech, Jordan – Mieszkowi bardzo go brakowało. Pamiętał, jak zależało mu na chrystianizacji tych ziem, ale też na budowaniu władzy Piastów. Mieszko dużo się od niego nauczył. Jordan znał mądre księgi, opowiadał mu i o królach i władcach, którzy rządzili przed wiekami, o bitwach i wielkiej polityce.
-Dzięki niemu zrozumiałem, że wojny wygrywa się nie tylko siłą wojsk, ale też strategią, taktyką, a czasami tylko rozmowami i polityką – powiedział do siebie, nie wiedząc nawet, że wypowiada te myśli głośno. – Tak, to Jordan uświadomił mi, jaką wartość mają wiedza i informacja. To dzięki także jego radom na dworach margrabiów, królów, a nawet na dworze cesarza umieściłem i opłacałem tajnych wysłanników. Dzięki nim wiedziałem, jakie są nastroje, o czym się mówi, co się szykuje. No tak, moja siostra, kochana Mira, także niezależna, butna, a równocześnie przecież mądra, nigdy się nie ugięła, nie zrezygnowała, nie ustąpiła. Jak dobrze, że jest, że zawsze była obok mnie, mimo że czasami tak daleko. No i Bogna, Bogna… Tak mi przeciwna, tak oddana boginiom, a przecież pomocna, lojalna, uczciwa, mężna… Ileż zawdzięczam strażniczkom! Nie były przeciwko mnie, a jednak ze mną. Cały czas. Strażniczki…
Wspomniał zwycięstwo pod Cedynią. Teraz, gdy minęło już tyle lat, wiedział, jak wielkie miało znaczenie. Cedynia, a potem jeszcze pokonanie cesarza. Mógł dyktować warunki, przestał płacić trybut, zachował Pomorze, a na dodatek dostał margrabiankę Odę. Dopiero wtedy panowanie Rzeszy, oczywiście, że nie każdy, i wiadomo, że nie w pełni, ale przecież jednak uznali słowiańskiego księcia za równego sobie. Oda, mimo że jako kobieta go nie zachwycała, dała mu synów i nie raz pomagała mu w kontaktach z cesarstwem. Także cesarzowa Teofano, którą wspierał w wielu wyprawach na Wieletów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Córki Bolesława Chrobrego, czyli Piastówny w cieniu mężczyzn
Mieszko uśmiechnął się na wspomnienie wielbłąda, którego podarował młodemu Ottonowi, pamiętał, jakie poruszenie wywołał ten dar na dworze, jak zachwycił małego cesarza, a skoro jego, to i jego matkę. Jej sympatię odczuł namacalnie w trakcie wojny z Czechami, kiedy to uzyskał jej wsparcie. Zdobył wtedy Kraków i Sandomierz, i inne ziemie, ona się nie sprzeciwiła, a przecież mogła.
Oddał Kraków Bolkowi. Pragnął, by nauczył się rządzić. Prawda, że naciskała też na to Oda. Chciała oddalić jego pierworodnego z dworu i zapewnić dziedzictwo swoim synom, rozumiał jej obawy. To ona wspólnie z episcopo Ungerem przekonała go do oddania państwa pod papieską opiekę. Dokument miał zapewnić sukcesję jej synom, a równocześnie pokój między braćmi. Mieszko liczył na to, że podział ziem na trzech zapewni pokój i bezpieczeństwo zewnętrzne. Gwarantami mieli być papież i cesarz, a pośrednio Oda, mająca całkiem wysoką pozycję wśród niemieckich panów. Wiedział, miał pewność, że Bolesław sobie poradzi. Jeśli miał być jego następcą, jeśli miał zostać królem, a nawet jak zapewniał, cesarzem, powinien udowodnić, że się nadaje. Był silny, był u siebie, drużynnicy go kochali, miał wszystkie cechy niezbędne władcy. Jeśli on, Mieszko, nie zdobędzie korony, Bolesław, o ile będzie wola Boga czy bogów, otrzyma ją na pewno, ale najpierw musi, tak – musi – udowodnić, że jest godny dziedzictwa.
– No tak – powiedział znów głośno. – Gorączka minęła, zdrowieję. Za kilka dni wstanę z łoża, wsiądę na koń i ruszę w objazd grodów. To one stanowią o naszej sile i zapewniają nam bezpieczeństwo. Muszę przypomnieć o tym synom, niech pamiętają, że z silnym liczą się wszyscy, ze słabym nikt. Tak, muszę im o tym przypomnieć, każdemu z nich…
Zasnął. Oddychał spokojnie. W komnacie modlił się przy nim biskup Unger, a przy łożu czuwała Oda. Mieszko jęknął głośno i otworzył oczy.
-Ragano! – zawołał, wyciągając przed siebie ręce. – Ragano, kochana, tak mi zimno…Ragano, ogrzej mnie. O tak. – Uśmiechnął się. – Ragano… Kocham cię… Jak dobrze, że jesteś, Ragano… O, Dobrawo… Dobrawo… widzę cię, kochana…
Oda stała przy jego łożu i płakała. Biskup Unger głośno się modlił.
Mieszko zmarł w roku Pańskim 992, dwudziestego piątego maja.
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment bestsellerowej powieści Ewy Kassali Czas potęgi (Sonia Draga 2023). Więcej o tym fabularyzowanym ujęciu początków Polski dowiecie się po kliknięciu któregoś z poniższych przycisków.
EWA KASSALA – polska pisarka, trenerka, kreatorka akcji społecznych, specjalistka ds. równouprawnienia kobiet i mężczyzn, autoprezentacji i kreowania wizerunku, scenarzystka i prowadząca programy telewizyjne, konferencje i sesje, głównie kobiece. Autorka jedynej na świecie trylogii o królowych starożytnego Egiptu i drugiej o silnych kobietach czasów Biblii.