„Stworzone tylko do uwodzenia”. Dramat kobiet porwanych i sprzedanych w świecie islamu

Handel słowiańskimi kobietami na targu. Obraz Otto Pliny
Popyt na niewolnice
Jednym z powodów prowadzenia dżihadu w Hiszpanii pozostawało zdobycie niewolników, w szczególności kobiet i dzieci. Od momentu najazdu na ten najbardziej wysunięty na zachód półwysep Europy w 711 roku muzułmanie starali się przyciągnąć swoich współwyznawców wizją oczekujących tam na nich kobiet. Gdy kalif Al-Walid z Damaszku ujrzał później zgromadzone olbrzymie łupy, zachwycił się „zasobnością mieszkańców Hiszpanii, […] jej bogactwami i urodą jej młodych dziewcząt”.
Aby utrzymać reputację ośrodka handlującego niewolnikami, kupcy w Kordobie, jak czytamy w jednym ze źródeł, „nakładali maści na niewolnice o ciemniejszej karnacji, aby wybielić ich twarze; włosy brunetek przez cztery godziny przemywano specjalnym roztworem, aby uczynić je blondynkami («złotowłosymi»); na twarz i ciało czarnych niewolnic nakładano maści, aby je «upiększyć»”.
Handlarze świadomie podtrzymywali także fantazję o domniemanej wrodzonej rozwiązłości europejskich niewiernych, aby napędzić popyt. W XII-wiecznym dokumencie czytamy: „Handlarz każe młodym niewolnicom kokietować starców i nieśmiałych mężczyzn pośród potencjalnych nabywców, aby doprowadzić ich do szaleństwa z pożądania […], [i] odziewa je wszystkie w przejrzyste szaty”.
Niektóre z tych nieszczęsnych kobiet, zmuszone lub indoktrynowane do rozwiązłości, skutecznie wykonywały swoje zadanie. Ze względu na status Kordoby jako ośrodka handlu niewolnikami – praktycznie każdy muzułmański emir przyszedł na świat z jasnoskórej nałożnicy – w mieście stale wystawiano na widok publiczny znaczną liczbę niewolnic seksualnych i kobiet przymuszonych do prostytucji.
Być może to właśnie te kobiety miał na myśli Ibn Hazm, gdy napisał, że „nie mają one nic innego, co wypełniałoby ich umysły, poza związkiem miłosnym i tym, co do niego prowadzi, kokietowaniem i tym, jak to się czyni, intymnością i różnymi sposobami jej osiągnięcia. To jest ich jedyne zajęcie i do niczego innego nie zostały stworzone”.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Raymonda Ibrahima Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025).
Jak w bajce?
Odprysk tej fantazji – wizja wylegujących się w haremach kalifów półnagich kobiet, które tęsknie czekają na swoją kolej, aby ujrzeć i zadowolić swoich panów – przeniknął również do popularnej wybraźni Zachodu. Jest to jednak bardziej fikcja w stylu Baśni z tysiąca i jednej nocy niż rzeczywistość.
Weźmy na przykład życie i czasy Abd ar-Rahmana III (pan. 929–961), kalifa najsilniej kojarzonego ze „złotym wiekiem” Al-Andalus. Zgodnie z muzułmańskimi zapisami pewnego razu Ar-Rahman „rzucił się” ku twarzy jednej ze swoich chrześcijańskich konkubin, „aby ją całować i kąsać, a ona poczuła się tym zniesmaczona i się odwróciła”; „rozgniewało go [to] na tyle, że rozkazał eunuchom, aby ją schwytali i przyłożyli świecę do jej twarzy, paląc i niszcząc jej piękno”.
Gdy wezwano natomiast kata Abu Imrana, zastał pana „w towarzystwie dziewczyny, pięknej jak oryks, trzymanej przez jego eunuchów w kącie i błagającej o litość”. Kalif pozostał nieugięty i w świetle źródeł „odciął głowę dziewczyny jednym ciosem”.

Popularny stereotyp
Warto zauważyć, że pogarda dla chrześcijańskich kościołów w połączeniu z pożądaniem europejskich kobiet dała w efekcie znany stereotyp. Muzułmanie z Bliskiego Wschodu przedstawiali chrześcijańskie kościoły i klasztory jako miejsca, w których cudzołożą naturalnie rozwiązłe kobiety, a Ibn Abdun (ur. 1050), sędzia z Al-Andalusu oznajmił:
„Muzułmańskim kobietom nie wolno wchodzić do ich [chrześcijan] obrzydliwych świątyń, albowiem ich kapłani są nikczemnikami, cudzołożnikami i sodomitami. Frankijskim [czyli hiszpańskim, chrześcijańskim] kobietom należy zabronić wstępu do kościołów z wyjątkiem dni nabożeństw lub świąt, gdyż ich zwyczajem jest jedzenie, picie i cudzołożenie z kapłanami, wśród których nie znajdziesz nikogo niesypiającego z co najmniej dwiema kobietami. Stało się to wśród nich zwyczajem, bo pozwolili na to, co zabronione, i zabronili tego, co dozwolone”.
Polecamy również: Zdobycie Konstantynopola 1453. Jak upadło Bizancjum?

Żydzi i chrześcijanie
Wspomniana wrogość i pogarda nie ograniczały się do oczywistych nieprzyjaciół, takich jak wolni niewierni z północy, ale rozciągały na chrześcijan i żydów pogodzonych z muzułmańskimi rządami jako zimmi. Zgodnie z nakazem Koranu, aby niewierni czuli się „upokorzeni” (9,29), poborcom dżizji radzono, by chwytali ich za gardło, wrzeszcząc: „O zimmi, wrogu Allaha, zapłać dżizję, którą jesteś nam winien za naszą ochronę i pobłażanie!”
Pewien muhta-sib – urzędnik, który „promuje cnotę i zapobiega złu”, funkcja, która istnieje do dzisiaj w takich krajach muzułmańskich jak Arabia Sau-dyjska – powiedział, że „muzułmanin nie może masować żyda ani chrześcijanina, wyrzucać ich śmieci ani czyścić ich latryn. Żyd i chrześcijanin są lepiej przystosowani do takich profesji, albowiem jest to rzemiosło nikczemnych”.
Żydom i chrześcijanom nie wolno było również ubierać się w godny sposób; „wręcz przeciwnie, należy się nimi brzydzić i unikać ich, nie należy też ich pozdrawiać formułą «Pokój z wami»”.
Polecamy również: Bitwa pod Poitiers 732. Tajemnica legendarnego zwycięstwa
Wrogość chrześcijan i muzułmanów
Poczucie niższości to jedno; wielu zimmi nauczyło się z tym żyć. Dwa inne przepisy szariatu wywołały jednak głęboką frustrację. Pierwszy z nich, potocznie wciąż znany jako prawo przeciwko „bluźnierstwu”, zakazywał pod groźbą śmierci wszelkich wypowiedzi, które mogłyby zostać zinterpretowane jako obraźliwe dla Mahometa lub islamu (w tym głoszenia Ewangelii, która jako sprzeczna z Mahometem tym samym czyni zeń kłamcę). Drugi, prawo przeciwko apostazji, zakazuje muzułmanom – również pod groźbą śmierci – wszelkich prób odejścia od islamu (w szczególności gdy muzułmanin nawraca się i praktykuje inną religię, zwykle chrześcijaństwo; zwykła obojętność wobec islamu aż tak nie rzuca się w oczy).
Nienawiść chrześcijan i muzułmanów wynikała z wzajemnego postrzegania się przez wyraźnie ideologiczne pryzmaty. Podobnie jak ich wschodni współwyznawcy, wielu hiszpańskich chrześcijan wierzyło, że Mahomet był, zgodnie z dokumentem z VII wieku, „synem ciemności”. „Natchniony przez złego ducha umyślił sobie obrzydliwą sektę zgodną z cielesnymi rozkoszami […] pożądliwych ludzi” – napisano w innym źródle. Muzułmanom „nakazano rabować, więzić i zabijać przeciwników Boga [Allaha] i ich proroka, a także prześladować i niszczyć ich na wszelkie sposoby”. Chrześcijan gorszyła muzułmańska seksualność. Zastanawiali się, jak czytamy w jednym źródle: „Czym będzie raj, jak nie karczmą niespożytego obżarstwa i burdelem wiecznego zepsucia?”.
Dla muzułmanów chrześcijanie pozostawali godnymi pogardy nie-wiernymi, którzy ośmielali się łączyć człowieka (Jezusa) z Bogiem – czyli „nieprzyjaciółmi Allaha”, z którymi należało walczyć, zabijając ich lub przymuszając do poddaństwa. Wymieniając imię chrześcijańskiego króla, zawsze dodawano „Niech Allah go przeklnie!”. Muzułmanie ze Wschodu nazywali bizantyjskiego cesarza „rzymskim psem”, ci z Hiszpanii natomiast sięgali po inne nieczyste zwierzę islamu: świnię. Takim epitetem jeden z emirów obdarzył króla Alfonsa VI z Kastylii i Leónu.
Polecamy również: Podbój Hiszpanii przez Arabów. Dlaczego chrześcijańskie królestwo runęło tak łatwo?
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Raymonda Ibrahima Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025). Książkę można zamówić, klikając ten link, lub poniższy przycisk.