Dramat Romanowów. Przed śmiercią doświadczyli szeregu potwornych upokorzeń ze strony bolszewików
Tobolska rudera
Podróż do Tobolska przywykłych do luksusów Romanowów była długa i uciążliwa. W Tiumeniu pasażerowie musieli wysiąść z pociągu i przesiąść się na pokład parowca kołowego, którym pokonano ponad trzysta kilometrów. Po drodze mijano malutkie syberyjskie chatki, z których wyglądali co jakiś czas wynędzniali wieśniacy. Część z nich znalazła się tu z winy Mikołaja II, który w ciągu swego długiego panowania podpisał mnóstwo dekretów, zsyłając swoich przeciwników na Syberię.
Po przybyciu do Tobolska na rodzinę cesarską wraz z towarzyszącą im służbą czekał duży domu. Choć z zewnątrz prezentował się nie najgorzej, wymagał generalnego remontu. W środku budynek był kompletnie zaniedbany: łazienki nie nadawały się do użycia, wszędzie było pełno pajęczyn i brudu. Brakowało też mebli i podstawowych sprzętów. Wiele do życzenia pozostawiały dodatkowo elektryczność i kanalizacja, które wymagały kapitalnej renowacji.
Zanim zdołano uporać się z pracami naprawczymi, wymagającymi sporego nakładu sił i środków, minęło siedem dni. Po ich upływie Romanowom pozwolono na przeprowadzkę do domu, większość służby zaś umieszczono w sąsiednim domu. Do tego czasu rodzina cesarska mieszkała na statku i zwiedzała najbliższą okolicę, prosperującą dzięki ulokowanemu tu składowi towarów sprowadzanych z wybrzeża Morza Arktycznego.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji, wydanej nakładem wydawnictwa Hi:story (Kraków 2024), w której szerzej opisano ostatnie chwile Mikołaja II i jego rodziny.
Szara codzienność
Pierwsze dni i tygodnie pobytu w liczącym dwadzieścia tysięcy mieszkańców Tobolsku upłynęły Mikołajowi i jego najbliższym w miarę przyjemnie. Grali w gry planszowe i w karty. Uczyli się ról i wystawiali niewielkie sztuki teatralne w językach angielskim lub francuskim.
W wolnych chwilach Romanowowie porządkowali fotografie i wklejali je do rodzinnych albumów. Odbywali też długie spacery po okolicznych uliczkach i rozmawiali z odwiedzającymi ich gośćmi.
Czytaj również: Ponury los czterech synów Iwana Groźnego. Wszyscy zginęli w tragicznych okolicznościach
Dramaty Aleksandry i Aleksego
O ile Mikołaj II potrafił odnaleźć się w nowej sytuacji, choć kosztowało go to dużo trudu, o tyle pobyt w Tobolsku kompletnie nie służył jego żonie, carycy Aleksandrze. Wylądowała na wózku inwalidzkim, a jej twarz pokryły liczne zmarszczki. Choć miała zaledwie czterdzieści pięć lat, wyglądała na sześćdziesiąt.
W grudniu 1917 roku caryca zanotowała w swoim pamiętniku: „Czuję się stara, och, taka stara, ale wciąż jestem matką tego kraju i znoszę jego boleści tak, jakby były boleściami mojego własnego dziecka. I kocham go mimo jego grzechów, mimo że skrajna niewdzięczność Rosji wobec imperatora łamie mi serce”.
Kilka miesięcy później, w marcu 1918 roku, ekscarowa i jej mąż przeżyli wstrząs, po tym jak ich syn Aleksy mocno poturbował się na sankach, na których lubił zjeżdżać ze schodów domu. W wyniku doznanych obrażeń chłopak zaniemógł, a po pewnym czasie utracił kontrolę nad obiema nogami.
Doktor Botkin, który zajmował się Aleksym, nie potrafił mu pomóc. Nie dysponował też odpowiednimi lekarstwami, które mogłyby uśmierzyć cierpienia chłopca. Choremu na hemofilię Aleksemu podawał jedynie aspirynę – przytłumiała ból, ale jednocześnie rozcieńczała krew, co tylko pogarszało stan pacjenta. Mimo szczerych chęci Botkin, aplikując ten lek carewiczowi, powoli go zabijał.
Czytaj również: Mumia Lenina. Dyktatora próbowano zabić nawet po jego śmierci
Przyjazd do Jekaterynburga
W kwietniu 1918 roku Romanowów przewieziono z Tobolska do Jekaterynburga. Uczyniono to w dwóch rzutach. Najpierw do nowego lokum sprowadzono Mikołaja i Aleksandrę, a następnie ich syna i córki. Z nieznanych dziś powodów od dzieci carskich odłączono część świty – niektóre osoby puszczono wolno, resztę zaś rozstrzelano.
Gościom pozwolono zamieszkać w leżącym pośrodku miasta okazałym dwupiętrowym budynku, należącym uprzednio do miejscowego kupca Ipatiewa. Na krótko przed przyjazdem rodziny cesarskiej Ipatiewowi kazano znaleźć sobie w ciągu kilku godzin nowe mieszkanie, nie podając żadnych powodów przeprowadzki.
Dom, w którym przyszło teraz żyć Romanowom, był dobrze wyposażony, miał komfortowe urządzenia sanitarne i telefon. Zbudowano go na zboczu, dlatego najniższe kondygnacje znajdowały się poniżej poziomu gruntu. Piętra łączyły się za pomocą wewnętrznych schodów. Komunikowano się przez drzwi wychodzące na dziedziniec.
Mikołaj wraz z żoną i synem zajmowali pokój narożny, którego okna wychodziły na zaułek Wozniesienski. Pokój córek był pozbawiony drzwi, przez co strażnicy, śpiący na parterze, wchodzili do niego, kiedy tylko chcieli. Nie było łóżek – dziewczęta spały na materacach położonych na ziemi. Najlepsze pomieszczenie, czyli salon – podwójny, z arkadą pośrodku – oddano do dyspozycji doktorowi Botkinowi. Służbę umieszczono natomiast w kuchni i przyległej służbówce.
Czytaj również: Okrucieństwa Iwana Groźnego. Sporządził specjalną instrukcję bicia żony
Pełna inwigilacja
Bezpośrednio przed przybyciem Romanowów do Jekaterynburga robotnicy wznieśli wokół rezydencji wysoki drewniany płot, a szyby pomalowali na biało, tak że osadzeni nie mogli widzieć nawet nieba. Ale nie to było najgorsze. Dom Ipatiewa zamienił się w prawdziwe więzienie dla carskiej rodziny. Wszystkie ich słowa były podsłuchiwane, ich ruchy – podpatrywane. Nie odstępowano ich ani na krok.
Romanowom zabroniono wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym, zakazano nawet rozmów z duchownym odprawiającym niedzielne nabożeństwa. Strażnicy wchodzili do pokojów, kiedy im się żywnie podobało.
Życie w takich warunkach było nadzwyczaj trudne, a każda upływająca godzina przynosiła dodatkowe cierpienie. Tylko na spacerach można było nieco odetchnąć, jednak nie trwały one długo. Szybko odezwała się tęsknota za Tobolskiem czy Carskim Siołem, ale ewentualny powrót rodziny cesarskiej w tamte miejsca był na tym etapie niemożliwy.
Choć w sercach aresztantów tliła się jeszcze nadzieja na poprawę losu, każdy kolejny dzień, pełny nowych zmartwień i bolączek, sprawiał, że perspektywa ta się oddalała coraz bardziej.
Licha strawa
W Jekaterynburgu bardzo słabo karmiono Mikołaja II i jego rodzinę, przyzwyczajonych do wystawnego trybu życia. Iwan Charitonow, główny kucharz rodziny cesarskiej, musiał się sporo nagimnastykować, by wyczarować coś z niczego.
Z rana więźniom podawano najczęściej herbatę bez cukru i czerstwe pieczywo, pozostałe z poprzednio dnia. Na obiad serwowano natomiast słabej jakości zupę i kotlet mający niewiele wspólnego z mięsem.
Zgodnie z poleceniem ekscara służba jadła posiłki razem z jego rodziną. Korzystano tylko z jednej miski, sztućce zaś, których było jak na lekarstwo, przekazywano sobie z ręki do ręki. Pewnego razu któryś z żołdaków zabrał więźniom talerz, mówiąc: „No, już dosyć się nażarliście”.
Czytaj również: Przydomek Bolesława Krzywoustego. Czy książę rzeczywiście miał krzywe usta?
Sytuacja nie do zniesienia
Więźniów pilnowali początkowo sami Rosjanie pod dowództwem Aleksandra Awdiejewa. Znajdujący się pod jego kontrolą strażnicy notorycznie chodzili pijani, wydzierali się wniebogłosy, nucąc rewolucyjne pieśni, blokowali wejście do toalety i wykrzykiwali sprośności.
Takie zachowanie było szczególnie uciążliwe dla cesarskich córek, które za każdym razem, gdy wchodziły do toalety, musiały spoglądać na znajdujące się na ścianach obrazy pornograficzne, budzące w nich prawdziwe obrzydzenie.
Jeszcze większe katusze Mikołaj i jego rodzina przeżywali, gdy pieczę nad nimi przejęli Łotysze, powołani przez Obwodową Uralską Radę Delegatów Robotniczych i Żołnierskich. Odpowiedzialny był za nich Jakow Jurowski, z zawodu zegarmistrz i jubiler, który w młodości zmienił nie tylko nazwisko, ale także wyznanie. Jako twórca lokalnego oddziału Czeka był człowiekiem bezwzględnym, ślepo wykonującym rozkazy. Nie miał respektu wobec niczego i nikogo.
Źródło
To właśnie Jakow Jurowski był tym, który z polecenia bolszewików wymordował całą rodzinę cesarską w 1918 roku. Więcej na ten temat napisano w książce dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji, wydanej nakładem wydawnictwa Hi:story (Kraków 2024). Książkę można kupić klikając poniższy przycisk.