Wojsko Pomorzan we wczesnym średniowieczu

Drużyny pomorskich możnych
Z interesującego okresu w źródłach dochowały się informacje o dwóch możnych pomorskich pochodzących ze Szczecina. Jeden z nich, niejaki Domasław, zgromadził wokół siebie ponad 500 osób z samego miasta oraz najbliższej okolicy.
W skład drużyny Domasława wchodzili głównie jego krewni i powinowaci. Sam Domasław był jak na tamte czasy bajecznie bogaty. Z jego zdaniem musiał się liczyć książę pomorski Warcisław I.
W 1114 roku Domasław dostał się do niewoli księcia saskiego Lotara III, gdzie zmuszono go do przyjęcia chrztu. Po przyjeździe do ojczyzny powrócił do wyznawania wiary przodków. Domasław ponownie przyjął chrzest w 1124 roku podczas misji Ottona z Bambergu. Najpierw nową wiarę przyjęła jego żona wraz z dwoma synami, a następnie sam Domasław wraz z resztą drużyny.
Niniejszy tekst powstał na podstawie książki dr Mariusza Sampa Nakło 1109, wydanej w kultowej serii „Historyczne Bitwy” (Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2025).
Drużyna Wyszaka
Pokaźną drużyną dysponował również niejaki Wyszak, który był w jednej osobie kupcem i korsarzem. Dorobił się, napadając na okręty duńskie.
Podczas jednej z wypraw łupieskich (1126) Domasław razem ze swoimi 6 statkami dostał się do niewoli, z której uciekł po dwóch latach na małej łódce. Po powrocie do rodzinnego miasta dał się ochrzcić św. Ottonowi podczas jego drugiej wyprawy misyjnej na Pomorze (1128).
Liczebność przeciętnej drużyny
Opis funkcjonowania drużyny pomorskiej odsłania relacja autorstwa Herborda, jednego z hagiografów św. Ottona, opisującego losy pewnej wdowy spod Kamienia: „Była zaś niemałej powagi kobieta, mająca liczną służbę i energicznie zarządzająca swoim domem; a mąż jej, póki żył, przywykł był mieć na potrzeby swoich przybocznych 30 koni wraz z wyposażeniem, ponieważ w owej ziemi po tym rozpoznawano możnego. Męstwo bowiem i siłę wielmożów i dowódców przyjęło się oceniać po ilości wojska lub koni. Silny, mawiano, potężny i zamożny jest on: tyle a tyle może mieć koni, przy czym rozumie się to tak, że ilość koni odpowiada liczbie jeźdźców. Żaden z żołnierzy nie miał tam bowiem w zwyczaju posiadać więcej niż jednego konia. Są zaś w owej ziemi wielkie i silne konie, i każdy zbrojny służy bez sługi, samemu nosząc przy sobie sakwy i tarczę, wykonując swoją służbę dość zręcznie i energicznie. Sami zaś wielmoże i dowódcy zadowalają się jednym, albo jeśli jest ich więcej, to dwoma sługami”.
Z przytoczonego fragmentu można dowiedzieć się, iż nieżyjący możny pomorski miał własny hufiec, liczący 30 zbrojnych. Według Herborda, podana liczba była wyznacznikiem przynależności do najwyższej warstwy społecznej.
Należy sądzić, iż podobnych pod względem liczebnym drużyn istniało na Pomorzu na początku XII stulecia zdecydowanie więcej. Drużyny te były wyposażane i uzbrajane przez swoich panów, którzy, co oczywiste, wymagali od swoich podkomendnych bezwzględnego posłuszeństwa.
Finansowanie wojska Pomorzan
Panowie pomorscy niezbędne środki potrzebne do utrzymania drużyny pozyskiwali z różnych źródeł. Podstawowym źródłem były majątki ziemskie. We wczesnym średniowieczu za bogacza mogła uchodzić już osoba posiadająca więcej niż 3 wsie.
Wpływy z gospodarstw rolnych uzupełniały dochody z innych zajęć, jak np. z warzenia soli, w czym przekonuje przykład Sulimira Cieszymirowica spod Dargunia, miejscowości położonej na Połabiu, opanowanej przez księcia Warcisława I. Niemałą rolę odgrywał też majątek ruchomy, pozyskiwany drogą piractwa lub handlu.
W przypadku tych dwóch ostatnich dróg bogacenia się należało być niezwykle ostrożnym, zwłaszcza w przypadku korsarstwa, albowiem jeden mały błąd mógł sprawić, iż bogacz mógł szybko zostać biedakiem.
Czytaj również: Skutki bitwy pod Nakłem. Czy Piastowie zabili aż 27 tysięcy Pomorzan?
Wojsko Pomorzan w praktyce
O praktycznym wykorzystaniu wojsk pomorskich w XII wieku pisał Herbord, relacjonując przebieg wyprawy księcia Warcisława na Luciców: „Albowiem owej nocy przybył tam mający zamiar spustoszyć kraj Luciców książę Pomorza. Dyminianie usłyszeli zaś byli, że Lucice mają tam zamiar spotkać się z nim dla odbycia bitwy, przez co niemałe w mieście było zamieszanie. Napadające więc w ciszy nocnej wojsko księcia napłynęło tam swymi oddziałami konnicy, i stało się że jeden oddział pieszych i inny oddział jazdy, z różnych stron przychodząc w pobliże grodu, podejrzewając się nawzajem, że są wrogami, ponieważ była noc, długo potykały się mieczami. My zaś brzękiem i dźwięczeniem oręża wystraszeni i spłoszeni, zalaliśmy wodą ognisko w naszym obozie, myśląc o ucieczce. W międzyczasie tamci rozpoznając, że są sprzymierzeńcami, odstąpili od ataku. Naczelnik grodu wysłał zaś z powodu tego zgiełku swego przybocznego, który przedostawszy się do nas prosił, żebyśmy się nie bali; natchnieni w ten sposób otuchą wytrwaliśmy na swoim miejscu. Książę spodziewając się, że spiesznie wyruszając rankiem z całym wojskiem po łupy, nie będzie mógł zobaczyć biskupa, lecz wysłał owego dnia posłańców prosząc, aby tamtego dnia oczekiwał go w tymże miejscu. Około południa dostrzegliśmy, że nad krajem Luciców unoszą się dymy, znak wszystko pustoszącego wojska. Pod wieczór zaś książę spełniwszy swój zamiar powrócił obciążony wielką zdobyczą, ze wszystkimi swoimi ludźmi rozradowanymi, i sam nawet nie draśnięty”.
Czytaj również: Wojsko Bolesława Krzywoustego. Żelazna pięść piastowskiego „boga wojny”
Dowodzenie u Pomorzan
Niezwykle cenne informacje na temat pomorskiej drużyny znalazły się także w „Heimskringli” Snorre Sturlasona, przybliżającego przebieg łupieskiej wyprawy pomorskiej przeciwko norweskiemu miastu portowemu Konungahelli: „Tymczasem w dniu św. Wawrzyńca podszedł pod Konungahellę król słowiański Racibor. A miał ze sobą sześć i pół seciny łodzi słowiańskich. Na każdej z nich mieściło się 44 ludzi i 2 konie. Dunimysł nazywał się siostrzeniec króla; Unibor nazywał się jego wojewoda. Ten prowadził ze sobą wielu ludzi. Dwaj ci wojewodowie wpłynęli z częścią swych oddziałów we wschodnie ramię rzeki Gotaelf koło Hising i w ten sposób podeszli aż pod miasto. Druga część oddziałów położyła się przed miastem na zachodnim brzegu”.
Przywołany fragment unaocznia, jak wyglądała struktura dowództwa u Pomorzan. Naczelne dowództwo spoczywało w rękach księcia Racibora, mylnie nazwanego przez autora „Heimskringli” królem. Raciborowi byli podporządkowani dwaj wojewodowie, Dunimysł i Unibor, którzy z kolei byli odpowiedzialni za swoje oddziały. Sturlason wiedział też o istnieniu u Pomorzan niższych rangą dowódcach, lecz poskąpił na ten temat jakichkolwiek wiadomości. Taki podział dowodzenia w szeregach wojska pomorskiego niewątpliwie pomagał w koordynowaniu całą wyprawą, która – jak wiadomo – zakończyła się spektakularnym zwycięstwem łupieżców.
Czytaj również: Uzbrojenie i organizacja wojska pomorskiego. Czy sztuka wojenna Pomorzan była zapóźniona?
Wybrana bibliografia:
- Samp M., Nakło 1109, Warszawa 2025.
- Wirski A., Elementy strategii i taktyki wojennej wczesnośredniowiecznych Pomorzan, Studia Bałtyckie, Historia” 3 (1998).
- Wirski A., Srebrne wieki Pomorza, Koszalin 1995.
Źródło
Niniejszy tekst powstał na podstawie mojej książki Nakło 1109, wydanej w kultowej serii „Historyczne Bitwy” (Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2025). Książkę można zamówić, klikając poniższy przycisk.
O autorze: Mariusz Samp
