Spleśniały chleb i kiełbasa z toalety. Tak karmiono na U-Bootach

Dowództwo Kriegsmarine dokładało starań, aby dieta podwodniaków była zdrowa i urozmaicona pomimo ograniczeń technicznych okrętów. Kambuz na U-bootach typu VIIC składał się z dwóch palników elektrycznych, małej lodówki i emaliowanego zlewozmywaka. Prowiant składowano wszędzie gdzie się dało, włączając toaletę załogi, która służyła jako dodatkowa spiżarnia w pierwszych tygodniach rejsu.

Kambuz i wyposażenie kuchni okrętowej

Na U-bootach typu VIIC kambuz mieścił się w rufowej części okrętu i stanowił jedno z najbardziej zatłoczonych pomieszczeń. Kucharz miał do dyspozycji dwupłytową kuchnię elektryczną z niewielkim piekarnikiem, maleńką lodówkę i podręczną spiżarnię. Całe wyposażenie uzupełniał emaliowany zlewozmywak oraz kilka półek na podstawowe produkty.

Konstruktorzy niemieckich okrętów podwodnych nie przewidzieli wystarczającej przestrzeni na przechowywanie żywności dla wieloosobowych załóg. Magazyny żywnościowe były tak małe, że wykorzystywano je głównie do składowania artykułów o długim okresie przydatności. Resztę prowiantu marynarze musieli upychać dosłownie gdzie się tylko dało.

Oceaniczne okręty typu IXC nie oferowały lepszych warunków pomimo większych rozmiarów. Załoga licząca nawet 56 ludzi musiała korzystać z identycznego wyposażenia kuchni jak na mniejszych jednostkach. Kucharz miał przed sobą prawdziwe wyzwanie, aby codziennie przygotować posiłki dla wszystkich członków załogi w tak spartańskich warunkach.

Dwupłytowa kuchnia elektryczna stanowiła jedyne źródło ciepła do gotowania na całym okręcie. W przypadku awarii tego urządzenia załoga musiała zadowolić się zimnym jedzeniem przez resztę patrolu. Kucharz nie miał możliwości korzystania z alternatywnych źródeł ognia ze względów bezpieczeństwa.

Inspiracją do napisania tego tekstu stała się książka Lothara-Günther Buchheima pt. „Okręt”, która ukazał się nakładem wydawnictwa Rebis (Poznań 2025).

Przechowywanie żywności w ciasnych wnętrzach

Wędzone szynki, grube kiełbasy i inne wyroby mięsne umieszczano między wyrzutniami torpedowymi i pod sufitem centrali bojowej. Świeże mięso, jarzyny i owoce przechowywano w małej lodówce oraz umieszczonej pod nią spiżarni. Chleb wisiał w siatkach i hamakach pod sufitami przedziału torpedowego oraz siłowni elektrycznej.

Czytaj również:  Akcja Bürkl. Tak zlikwidowano największego kata Pawiaka

Na wielu U-bootach w pierwszych tygodniach rejsu za dodatkową spiżarnię służyła rufowa toaleta znajdująca się naprzeciwko kambuza. Ten sposób magazynowania oznaczał, że załoga miała dostęp tylko do jednego z dwóch miejsc higieny przez znaczną część patrolu. Ziemniaki składowano pod stołem nawigatora oraz w specjalnych skrzynkach w centrali.

Konserwy walały się praktycznie wszędzie gdzie znaleziono wolne miejsce. Marynarze musieli nieźle się gimnastykować, aby dotrzeć do swoich koi przez labirynt żywności szczególnie w pierwszych dniach patrolu. Worki z kartoflami, skrzynki z cytryną i inne produkty blokowały przejścia między przedziałami.

Prowiant ważący ponad 12 ton dla 56-osobowej załogi wypływającej na 42-dniowy patrol sprawiał, że okręt przypominał ruchomy stragan z żywnością. Każdy wolny centymetr przestrzeni wykorzystywano na składowanie jedzenia. Sytuacja poprawiała się stopniowo w miarę konsumpcji zapasów przez załogę.

Codzienny jadłospis niemieckich podwodników

Na śniadanie podawano zwykle kakao lub czekoladę, zupę mleczną z chrupkami oraz słodkie suchary z masłem, dżemem, miodem lub jajkami. Pierwszy posiłek dnia był relatywnie lekki ale odżywczy, zapewniając załodze energię na rozpoczęcie pracy. Kawa stanowiła alternatywę dla kakao, szczególnie wśród starszych członków zespołu.

Menu obiado-kolacyjne było znacznie bardziej urozmaicone i obfite. Pierwszego dnia patrolu załoga U-518 jadła na obiad zupę, gotowane ziemniaki, wątróbkę i świeże owoce. Na kolację tego samego dnia serwowano kaszankę, wędliny, chleb, masło i kawę. 7 dnia rejsu obiad składał się ze smażonej kiełbasy, ziemniaków z sosem, kapusty i owoców.

W 28 dniu patrolu na obiad podawano sałatkę ziemniaczaną, jajecznicę i kompot z puszki. Kolacja obejmowała makaron z szynką, sos pomidorowy oraz puszkowany sok z dzikiej róży. Ku końcowi rejsu menu stawało się mniej urozmaicone ze względu na kończące się zapasy świeżej żywności.

Największym problemem było utrzymanie świeżości produktów w wilgotnym środowisku okrętu podwodnego. Pieczywo pleśniało szybko, a świeże mięso psuło się pomimo chłodzenia w małej lodówce.

Czytaj również:  Robert Oppenheimer – twórca broni jądrowej

Przygotowywanie posiłków wymagało od kucharza prawdziwego talentu kulinarnego i umiejętności improwizacji. Musiał łączyć różne składniki w zależności od dostępności i stanu zapasów. W drugiej połowie rejsu, gdy świeżych produktów już brakowało, głównym wyzwaniem było urozmaicenie menu opartego na konserwach.

Źródło

Inspiracją do napisania tego tekstu stała się książka Lothara-Günther Buchheima pt. „Okręt”, która ukazał się nakładem wydawnictwa Rebis (Poznań 2025). Pozycję tę można zamówić, klikając ten link lub poniższy przycisk.

O autorze: przez wieki

(Visited 1 368 times, 1 visits today)