Zakład dla obłąkanych i śmierć. Losy żony Matejki

Kiedy Jana Matejkę zmarł w listopadzie 1893 roku, jego żona Teodora ledwo trzymała się na nogach. Cukrzyca i załamanie psychiczne już dawno zniszczyły kobietę, która niegdyś rządziła krakowskim domem słynnego malarza żelazną ręką. Przeżyła męża zaledwie o trzy lata – jej odejście zamknęło niemal trzydziestoletnie małżeństwo, o którym plotkował cały artystyczny Kraków.

Początek końca

Pierwsze oznaki tragedii pojawiły się już w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Rodzinne przekleństwo Giebułtowskich – cukrzyca – zaczęło dawać o sobie znać. Do problemów fizycznych dołączyły kłopoty psychiczne. Teodora zapadała w czarne melancholie, dręczyły ją lęki, z dnia na dzień zmieniała się nie do poznania.

Luty 1882 roku przyniósł przełom – stan Teodory był tak zły, że lekarze nie mieli wyjścia. Trafiła do zakładu dla umysłowo chorych w podkrakowskiej Wesołej. Stamtąd pisała rozpaczliwe listy do siostry, błagając, żeby ktoś wyciągnął ją z tego piekła.

Po półtora roku, jesienią 1883, wyszła z zakładu i osiadła w Krzesławicach. Lekarze nie spuszczali z niej oka, ale Teodora nie zamierzała się poddać. Nie mogła zaakceptować, że ktoś decyduje o jej losie. W 1885 roku pojechała do Lwowa, załatwiła zaświadczenie o zdrowiu psychicznym i przysłała Matejce prawnika z żądaniem zniesienia kurateli.

Desperacka walka

Kolejne próby wyrwania się spod kontroli kończyły się fiaskiem. Podczas wyjazdu do austriackiego Eggenbargu w 1888 roku krakowscy medycy wystawili opinię o jej chorobie psychicznej. Dwa lata później, w maju 1890, znów trafiła pod kuratelę sądu.

Ale Teodora była twarda. Przywykła, że to ona rozdaje karty w rodzinie, i nawet choroba tego nie zmieniła. W 1891 roku postawiła rodzinę pod ścianą – zapowiedziała, że nie pobłogosławi ślubu córki Heleny, jeśli nie odzyska wolności. Matejko, zmęczony latami wojen domowych, ustąpił.

Rok później historia się powtórzyła. Młodsza córka Beata wychodziła za Wincentego Kirchmayera. Teodora znów odmówiła błogosławieństwa i przyszła na ślub spóźniona, jakby chciała pokazać wszystkim swoje niezadowolenie. Każda taka scena pogłębiała przepaść między nią a bliskimi i pogarszała jej zdrowie psychiczne.

Czytaj również:  Od kelnerki do baronowej. Niezwykła historia Blanki Delacroix

Koniec wspólnej drogi

Prawdziwy cios spadł 1 listopada 1893 roku. Jan Matejko wykrwawił się wewnętrznie i odszedł przy żonie, która mimo wszystkich kłótni i dramatów kochała go do końca. Cztery dni później wielki malarz spoczął na krakowskich Rakowicach.

Bez męża Teodora pogrążyła się w chorobie. Cukrzyca atakowała coraz mocniej – chodzenie sprawiało ból, każdy ruch był męką. Wiosną 1896 roku szukała ratunku u doktora Gwiazdomorskiego, ale niewiele to pomogło.

W sierpniu tego samego roku odwiedziła Serafińskich na Koryznówce. Była już cieniem dawnej siebie – cukrzyca praktycznie unieruchomiła ją, a każdy dzień przynosił nowe cierpienia.

Ostatni powrót

Wizyta u przyjaciół nie trwała długo. Lekarz wezwał ją do Krakowa, gdzie miał kontynuować leczenie. Ale powrót do miasta, w którym spędziła tyle burzliwych lat, nie przyniósł ulgi.

Dwa dni po przyjeździe, 25 sierpnia 1896 roku, pięćdziesięcioletnia Teodora Matejko zamknęła oczy na zawsze. Pochowano ją obok Jana na Rakowicach. Leżą tam do dziś – małżeństwo, które przez trzydzieści lat było jednym z najbardziej kontrowersyjnych w krakowskim świecie sztuki.

O autorze: przez wieki

(Visited 334 times, 1 visits today)