
Jean Lafitte to pirat, korsarz i bohater o trzech obliczach, którego życie przypadło na burzliwe początki XIX wieku. Z jednej strony był postrachem szlaków handlowych Zatoki Meksykańskiej, z drugiej nieoczekiwanym sojusznikiem Amerykanów w bitwie o Nowy Orlean. U schyłku kariery, pośród zamętu politycznych zmian, pracował jako szpieg dla hiszpańskiej korony.
Młodość otoczona tajemnicą
Jean Lafitte urodził się prawdopodobnie między 1776 a 1782 rokiem. Jedno źródło wskazuje na francuskie Biarritz, inne na kolonię Saint-Domingue, dzisiejsze Haiti. Te sprzeczności zapowiadają tajemniczość, jaką przez całe życie tworzył wokół siebie.
W Nowym Orleanie pojawił się jako młody mężczyzna. Wraz z bratem Pierre’em założył sieć magazynów, które szybko stały się ośrodkiem nielegalnego handlu. Głównie handlowali niewolnikami, nowy zakaz importu ludzi uczynił z nich towar wyjątkowo intratny.
Po wprowadzeniu przez Stany Zjednoczone Embargo Act w 1807 roku legalny handel z Europą stał się niemożliwy. Lafitte’owie przenieśli działalność na wyspę Grande Terre w zatoce Barataria na południe od Nowego Orleanu. Z czasem przekształcili ją w prawdziwą bazę piratów.
Wyspa otoczona bagnami stanowiła naturalną fortecę, przez którą trudno było przedrzeć się niepożądanym gościom. Handlowa przebiegłość Lafitte’a objawiała się w tym, że „piracki towar” z afrykańskimi ludźmi, alkoholem, kawą i dywanami trafiał na targi bez podatków i cła.
Sojusz z niedawnymi wrogami
W 1812 roku, gdy Stany Zjednoczone i Wielka Brytania stanęły naprzeciwko siebie w wojnie, rola Lafitte’a znacznie się skomplikowała. Był przyjacielem żadnej ze stron, a zarazem partnerem każdej, która mogła mu zaproponować lepszy interes.
W 1814 roku brytyjscy emisariusze zaoferowali piratowi zaopatrzenie, pieniądze i majątki. Musiał tylko pomóc im w ataku na amerykańskie wybrzeże. On jednak wystosował list do gubernatora Louisa Claiborne’a z ostrzeżeniem.
Po krótkiej przepychance z amerykańską marynarką podpisał niezwykłą umowę z generałem Andrew Jacksonem. W zamian za ułaskawienie dla siebie i swoich ludzi Lafitte ze swoimi ponad tysiącem „baratarian” stanął w szeregach obrońców Nowego Orleanu. To byli dobrze uzbrojeni i doświadczeni żeglarze.
Jego oddziały odegrały kluczową rolę w styczniu 1815 roku, zapewniając Amerykanom zwycięstwo nad lepiej wyszkolonymi i liczniejszymi Brytyjczykami. Po bitwie Jackson publicznie pochwalił Lafitte’a, a prezydent James Madison potwierdził zgodę na amnestię dla jego załogi.
Nowa kolonia i ucieczka
Po zakończeniu wojny Lafitte szybko zrozumiał, że polityczne nastroje mają krótki okres ważności. W 1817 roku, namówiony przez hiszpańskich agentów, założył nową kolonię na wyspie Galveston w dzisiejszym Teksasie. Stała się centrum handlu, przemytu i pirackich rejsów na Karaiby oraz do Meksyku.
Ochrzcił nową siedzibę „Campeche” i podobnie jak w Baratarii wybudował tam całe miasteczko. Miało własny kodeks, skarbnicę i stocznię. Nie był jednak już tak bezpieczny jak dawniej.
Coraz bardziej intensywne patrolowanie Zatoki Meksykańskiej przez amerykańską marynarkę, rosnące napięcia w regionie i naciski ze strony władz zmusiły go do ucieczki. Mając na pokładzie okup wypłacony przez hiszpańskich kupców, Lafitte opuścił Galveston w 1820 roku.
Jego kolonia została zniszczona wkrótce potem przez Amerykanów. Nie są znane dalsze szczegóły jego losów. Różne źródła podają, że zmarł na żółtą febrę w Yucatán, w walce z Hiszpanami lub w zupełnie nieznanych okolicznościach między 1823 a 1825 rokiem.
Legendy i rzeczywistość
Jedna z najsłynniejszych plotek głosiła, że wraz z Napoleonem zorganizował ucieczkę z Elby, by osiedlić się w Luizjanie. Choć nie ma na to ani cienia dowodu, wzbudziła niemało emocji i stała się podstawą niezliczonych legend oraz powieści.
Jean Lafitte, obok postawienia się angielskiej flocie, stworzył też nowoczesny model przemytu i zakulisowego biznesu. Jego magazyny były czymś w rodzaju pierwszych outletów w Ameryce. Proceder łupienia hiszpańskich galeonów okazał się na tyle opłacalny, że przez kilka lat utrzymywał gospodarkę portu Nowy Orlean.
Jego osobowość, ostentacyjnie barwna, a przy tym wyrachowana i mistrzowska w kamuflażu, sprawiła, że wbrew wysiłkom gubernatora Claiborne’a i najznakomitszych kupców nigdy nie udało się go całkiem zneutralizować. Po odejściu Lafitte’a przestrzeń Zatoki nie opustoszała z piratów, ale żaden z nich nie zyskał już takiej sławy jak „Król Baratarii”.