Tragedia w Szczecinie. Czołg wjechał w tłum dzieci w 1962 roku

Podczas wojskowej parady w Szczecinie czołg wjechał w grupę dzieci stojących przy jezdni, zabijając co najmniej siedmioro z nich i raniąc dziesiątki innych. Władze komunistyczne przez dekady ukrywały skalę tragedii, a całą sprawę zbagatelizowano.

Pokaz siły trzech armii

Manewry Gryf Pomorski i Odra zakończyły się pokazem wojsk z Polski, Niemiec Wschodnich i Związku Radzieckiego w październiku 1962 roku. Władysław Gomułka, Marian Spychalski i marszałek Andriej Grieczko obserwowali przejazd jednostek przez centrum Szczecina jako demonstrację siły Układu Warszawskiego.

Szkoły zmobilizowano do udziału w uroczystości, rozdając uczniom kwiaty i zapewniając masową frekwencję wzdłuż tras przejazdu. Miasto udekorowano flagami trzech państw, a mieszkańcy otrzymali wolne od pracy dla oglądania parady promowanej jako symbol braterstwa i pokoju.

Atmosfera była świąteczna, dzieci wiwatowały do przejeżdżających pojazdów i machały rękami do żołnierzy. Tłumy przekroczyły linie bezpieczeństwa i zbliżyły się niebezpiecznie blisko jezdni, ignorując ostrzeżenia milicji o zachowaniu odstępu.

Utrata kontroli nad maszyną

Około szesnastej w rejonie skrzyżowania ulic Jagiellońskiej i Piastów kierowca czołgu z pułku stacjonującego w Słubicach stracił panowanie nad pojazdem. Maszyna o numerze taktycznym 0165 jechała wolno, około dwudziestu pięciu kilometrów na godzinę, lecz nagle skierowała się wprost w zgromadzonych ludzi.

Gąsienice wjechały w grupę dzieci stojących tuż przy krawędzi jezdni, miażdżąc najmłodszych widzów defilady. Wśród ofiar śmiertelnych znaleźli się Bogumiła Florczak, Leszek Kolczyński, Ryszard Krawczyński, Henryk Sikuciński, Ryszard Stachura, Fryderyk Zawiślak i Marian Zdanowicz w wieku od sześciu do dwunastu lat.

Świadkowie wspominali później widok przerażający do tego stopnia, że trudno go było opisać słowami. Nauczycielka Telesfora Podkowińska obserwowała scenę z okna szkoły i rozpoznała wśród zabitych swojego ucznia, co pogłębiło traumę wydarzenia.

Chaos i bilans ofiar

Dwadzieścia jeden osób doznało ciężkich urazów, w tym amputacji kończyn, złamań czaszek i uszkodzeń wewnętrznych wymagających natychmiastowych operacji. Panika rozszerzająca się wśród tłumu spowodowała kolejne dwadzieścia dwa przypadki potłuczeń i urazów powstałych w wyniku przewalenia się ludzi.

Czytaj również:  Każdy starzeje się inaczej. Szokująca teoria Neugarten

Szpital na Pomorzanach przyjął rannych, lecz lekarze nie byli przygotowani na tak masowy napływ ciężko poszkodowanych pacjentów. Jeden z chłopców zmarł podczas operacji, podnosząc liczbę ofiar śmiertelnych do ośmiu według relacji personelu medycznego.

Służby porządkowe i wojskowe nie zapewniły odpowiednich zabezpieczeń ani pierwszej pomocy w wystarczającym zakresie. Brak barier oddzielających widzów od jezdni przyczynił się do tragedii, choć oficjalnie władze twierdziły później, że dzieci same weszły na drogę przejazdu.

Zatuszowanie i kłamstwa władz

Prasa milczała przez dobę, a kolejnego dnia Głos Szczeciński opublikował krótką notatkę o sześciu zmarłych, zaniżając rzeczywistą liczbę ofiar. Dokumenty medyczne zmodyfikowano, usuwając wzmianki o okolicznościach śmierci dzieci i młodzieży uczestniczącej w paradzie.

Świadkom grożono karami za ujawnienie prawdy, powołując się na tajemnicę wojskową i bezpieczeństwo państwa. Komisja wojskowa uniewinniła kierowcę czołgu, stwierdzając że nie naruszył on przepisów, ponieważ teoretycznie jechał jezdnią i nie wjechał na chodnik.

Przez trzydzieści cztery lata temat pozostawał tematem tabu, a rodziny ofiar nie mogły publicznie opłakiwać swoich dzieci. Dopiero reportaż przygotowany w 1996 roku ujawnił ukrywane przez dekady szczegóły tragedii.

Próby wyjaśnienia po latach

Instytut Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w 1997 roku, lecz rok później postępowanie umorzono z braku dowodów przestępstwa. Decyzja ta wywołała frustrację wśród rodzin ofiar i mieszkańców Szczecina pamiętających wydarzenia sprzed lat.

Inicjatywy społeczne podejmowane w kolejnych dekadach dążyły do uhonorowania pamięci zabitych dzieci poprzez tablice i inne formy upamiętnienia. Miasto jednak do dziś nie posiada centralnego miejsca pamięci poświęconego ofiarom tej tragedii z 1962 roku.

 

 

O autorze: przez wieki

(Visited 175 times, 2 visits today)