Morderca w habicie. Tajemnice skandalu z Jasnej Góry

Początek XX wieku przyniósł jeden z najgłośniejszych skandali w dziejach polskiego Kościoła. Sprawa paulina z Jasnej Góry obrosła w sensacyjne szczegóły, które przez miesiące zapełniały łamy gazet. Za fasadą pobożności i kapłańskiego powołania kryła się sieć oszustw, kradzieży i morderstwa.

Od chłopskiego syna do zakonnika

Kacper Macoch przyszedł na świat w 1874 roku w ubogiej rodzinie włościańskiej z Lipia. Niewielka wieś położona niespełna trzydzieści kilometrów od Częstochowy wydawała się miejscem, z którego trudno było wyrwać się ku lepszemu życiu. Wstąpienie do paulinów otworzyło przed młodym chłopem nowe perspektywy.

Po czterech latach nowicjatu złożył śluby zakonne, przyjmując imię Damazy. Był postrzegany jako człowiek zdolny i pracowity. Współbracia doceniali jego talent oratorski oraz zaangażowanie w życie klasztoru.

W 1902 roku przyjął święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia osiem lat i przed sobą obiecującą drogę w zakonie. Nikt nie podejrzewał, że młody kapłan wkrótce wkroczy na ścieżkę przestępstwa.

Wydawało się, że kariera kościelna ułoży się pomyślnie. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Za klasztornymi murami rodził się dramat, który wstrząśnie całą Polską.

Skandaliczna kradzież na Jasnej Górze

Noc z dwudziestego drugiego na dwudziesty trzeci października 1909 roku przeszła do historii jako moment bezprecedensowej profanacji. Z cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej zniknęły złote korony wysadzane drogocennymi kamieniami oraz ozdobna suknia z pereł. Wieść o zuchwałej kradzieży rozeszła się błyskawicznie po całym kraju.

Władze klasztorne i policja carska podjęły intensywne śledztwo. Tropiono różne możliwe ścieżki, rozważano wersję o działaniu zorganizowanej grupy złodziei. Miesiące upływały, a sprawcy nie udawało się ustalić.

Prowadzenie równoległego życia wymagało od Damazego coraz większych sum pieniędzy. Skradzione kosztowności rozmontowywał systematycznie i sprzedawał po kawałku. Pieniądze trafiały na utrzymanie kochanki oraz do kasyn.

Helena, którą poznał podczas spowiedzi, stała się jego metresą. Zakonnik finansował jej mieszkanie, obdarowywał kosztowną biżuterią i opłacał podróże do Włoch. W listach nazywała go czule Lalutkiem, sama podpisując się jako Lala.

Czytaj również:  Moda XIX wieku. Dlaczego kobiety dusiły się w gorsecie?

Morderstwo w celi klasztornej

W lipcu 1910 roku rozegrał się finałowy akt tragedii. Wacław Macoch, stryjeczny brat Damazego, przybył do Częstochowy z Warszawy. Zakonnik wezwał go obietnicą pożyczki w wysokości tysiąca rubli.

Według relacji żony ofiary, Wacław pojawił się w klasztorze w sobotę dwudziestego drugiego lipca. Następnego dnia jego życie dobiegło końca. Damazy zabił kuzyna siekierą podczas snu, najprawdopodobniej w swojej celi.

Sprawa miała dodatkowy, szokujący wymiar. Okazało się, że zakonnik wcześniej wyswatał Wacława z własną kochanką. Helena była wówczas w ciąży i potrzebowała męża dla zachowania pozorów.

Po dokonaniu zbrodni paulin musiał pozbyć się ciała. Zwłoki ukrył w czarnej sofie przypominającej trumnę. Z pomocą wspólnika Stanisława Załoga wywiózł meble nocą dorożką za miasto i wrzucił do rowu z wodą przy Warcie w okolicach Zawady.

Proces i koniec za więziennymi murami

Ciało odnaleziono po kilku dniach. Śledztwo szybko wykazało powiązanie zbrodni z klasztorem. Damazy został wydany policji carskiej i podczas przesłuchań zaczął składać wyjaśnienia.

Oprócz przyznania się do morderstwa wyznał sprawstwo głośnej kradzieży z roku wcześniejszego. Zeznał również o licznych drobniejszych kradzieżach pieniędzy i kosztowności z klasztoru. Ujawniono podrobieniu dokumentów, w tym świadectwa ślubu z Heleną oraz fikcyjnego aktu własnej śmierci.

Przed sądem w Piotrkowie Trybunalskim stanęło trzech oskarżonych. Poza Damazym osądzono dwóch byłych paulinów, którzy wspomagali go w przestępczej działalności. Wyrok ogłoszono siódmego marca 1911 roku.

Damazy Macoch został skazany na dwanaście lat ciężkich robót i pozbawienie wszelkich praw na zawsze. Karę odbywał w więzieniu w Piotrkowie, gdzie jego zdrowie systematycznie się pogarszało. Zmarł we wrześniu 1916 roku i spoczął w nieoznaczonym grobie na miejscowym cmentarzu. Skradzionych koron i sukni nigdy nie odnaleziono.

O autorze: przez wieki

(Visited 223 times, 84 visits today)