Artemizjon 480 p.n.e. Tak Grecy zatrzymali potężną flotę Persów

W sierpniu 480 roku przed naszą erą, gdy na lądzie pod Termopilami Leonidas wraz ze swoimi ludźmi stawiali zaciekły opór, na morzu u północnych wybrzeży Eubei rozgrywała się inna bitwa. Była równie dramatyczna i równie ważna dla losów całej Grecji. Flota zjednoczonych polis, dowodzona przez Eurybiadesa i Temistoklesa, stanęła naprzeciw przytłaczającej liczebnie flocie perskiej.

Grecka strategia

Wiosną 480 roku przed naszą erą Persowie pod wodzą króla Kserksesa ruszyli na Helladę z największą armią starożytności. Wspierała ją nie mniej imponująca flota. Grecy, zaskoczeni rozmachem inwazji, zdecydowali się na ryzykowną strategię równoległej obrony dwóch strategicznie połączonych pozycji.

Wojska lądowe pod wodzą spartańskiego króla Leonidasa zamierzały blokować przejście przez Termopile. Flota koalicji helleńskiej miała odciąć drogę morską pod Artemizjonem, kontrolując wejście do Cieśniny Eubejskiej. Tak powstała „linia Temistoklesa”, mająca rozbić wroga na dwa fronty.

Plan zakładał uniemożliwienie Persom skoordynowanych działań przeciw całej Grecji. Jeśli którąś z pozycji udałoby się utrzymać, druga mogłaby kontynuować opór. Jeśli obie padną jednocześnie, Grecy będą mieli czas na przygotowanie następnej linii obrony.

Skład floty greckiej, liczącej około 300 trier według Herodota, wyłaniał się z trudnych kompromisów między polis. Spartanie wybrali wodza, ale realne wsparcie przyszło z Aten, Koryntu, Eginety i kilku innych miast.

Sojusz przeciwko wszelkim oczekiwaniom

Eurybiades, dowodzący z pokładu spartańskiego okrętu, miał pod swoją komendą okręty z dwudziestu jeden państw. Był to ewenement, biorąc pod uwagę, że te same polis walczyły ze sobą przez pokolenia. Dopiero wspólne zagrożenie zmusiło ich do współpracy.

Najpoważniejsze okręty ateńskie dowodzone były przez Temistoklesa, który faktycznie kreował strategię całej kampanii. Spartańska dominacja na lądzie musiała ustąpić miejsca ateńskiej przewadze na morzu. To było trudne do zaakceptowania dla dumnych Spartiatów.

Czytaj również:  Bitwa pod Sfakterią. Przełomowa bitwa wojny peloponeskiej

Mimo wewnętrznych napięć flota grecka stanowiła spójną siłę bojową. Dowódcy potrafili podjąć wspólne decyzje w krytycznych momentach. Ta zdolność do kompromisu okazała się kluczowa dla przetrwania całej kampanii.

Grecy wiedzieli, że nie mogą liczyć na przewagę liczebną. Musieli polegać na lepszym wyszkoleniu, znajomości lokalnych wód i wyższym morale swoich żołnierzy.

Perski kolos na wodzie

Flota Kserksesa, przez Greków oceniana nawet na tysiąc okrętów, była wielokrotnie silniejsza od greckiej. Jej rozmiary stanowiły jednak zarazem jej przekleństwo. Tak gigantyczna armada była trudna do skoordynowania i manewrowania w wąskich cieśninach.

Wbrew perskim planom, niedługo przed bitwą potężny sztorm zniszczył około 400 okrętów w rejonie Magnezji. Okazało się to kluczowym zrządzeniem losu dla Greków. Persowie, nieprzyzwyczajeni do lokalnych prądów i wiatrów, stracili część armady, zanim dotarli na miejsce starcia.

Mimo strat nadal dysponowali przewagą, o jakiej Grecy mogli tylko marzyć. Jednak morski żywioł pokazał, że nawet najlepiej przygotowana ekspedycja może zostać osłabiona przez siły natury. Dla Greków było to pierwsze światełko nadziei.

Głównym celem Hellenów było nie tyle wygranie wielkiej bitwy, co uniemożliwienie desantu na tyły własnych wojsk. Chcieli uporczywie utrudniać wrogowi przerzucanie sił i zyskać czas na przygotowanie kolejnych linii obrony.

Trzy dni krwawych walk

Sam charakter walk był niezwykle intensywny. Zacieśnienie bitewne, liczne abordaże, próby blokowania i nocne wypady sprawiły, że bitwa koło Artemizjonu była w istocie serią krwawych starć. Trwały przez trzy dni i dwie noce, a żadne z nich nie przyniosło rozstrzygnięcia.

Persowie próbowali wysłać oddział okrążający, który miał uderzyć na Greków od tyłu. I ten zamiar spełzł jednak na niczym. Burza zniszczyła tę część floty, zanim dotarła do celu. Natura po raz kolejny stanęła po stronie obrońców.

Czytaj również:  Śmierć Kommodusa. Jak zginął szalony cesarz?

Grecy, choć znacznie słabsi liczebnie, zdołali utrzymać pozycję i wymienić się znacznymi stratami z przeciwnikiem. Zabili wielu perskich dowódców i pozbawili wroga elementu zaskoczenia. Pokazali, że potrafią walczyć na morzu nie gorzej niż na lądzie.

Druga faza walk, 20 i 21 sierpnia, przyniosła jeszcze cięższe, krwawsze starcia. Żadna ze stron nie uzyskała jednak decydującej przewagi. Grecy byli w stanie stawiać opór, lecz zdawali sobie sprawę, że dłuższe pozostawanie na pozycji grozi katastrofą.

Cios z lądu

Kluczowy cios przyszedł nie znad morza, a z lądu. Wieść o klęsce pod Termopilami, o śmierci Leonidasa i jego 300 wojowników, przekreśliła logikę dalszej obrony. Artemizjon stracił strategiczne znaczenie, bo Persowie mogli teraz swobodnie flankować grecką flotę od strony lądu.

Dalsza obrona cieśniny groziła całkowitą katastrofą. Grecy mogliby zostać otoczeni i zniszczeni bez możliwości odwrotu. Ich flota była zbyt cenna, by ryzykować jej utratę w beznadziejnej walce.

W nocy z 21 na 22 sierpnia, po uzgodnieniu sprawy z Eurybiadesem i Temistoklesem, flota grecka zwinęła obóz. W pełnej dyskrecji, wykorzystując ciszę morską i ciemności, popłynęła na południe. Celem była nowa linia obrony.

Salamina miała stać się miejscem jeszcze ważniejszej bitwy, która określi dalszą historię kampanii. Odwrót z Artemizjonu był więc nie tyle porażką, co przemyślanym manewrem strategicznym.

Nie klęska, lecz nauka

Bitwa u przylądka Artemizjon nie miała zdecydowanego rezultatu. Nie była wielkim zwycięstwem ani klęską żadnej ze stron. Była jednak pierwszą poważną konfrontacją floty greckiej z prawdziwie wielką potęgą morską.

Jej przebieg pokazał, że nawet w obliczu przytłaczającej przewagi liczebnej można postawić skuteczny opór. Wystarczy trzymać się wybranego terenu i wykorzystywać własne atuty: manewrowość, spójność, morale i doświadczenie.

Artemizjon udowodnił, że Grecy potrafią walczyć na morzu równie dobrze jak na lądzie. Wspólne dowództwo, mimo wewnętrznych napięć, potrafiło podjąć mądrą decyzję o odwrocie w odpowiednim momencie. To była oznaka dojrzałości strategicznej.

Czytaj również:  Bitwa pod Rafią. Starcie zapomnianych imperiów

Bitwa ta była zapowiedzią przyszłych, już zwycięskich walk na morzu. Okazały się one kluczowe dla ostatecznego wyparcia Persów z Europy. To właśnie tutaj Temistokles po raz pierwszy przetestował swoje taktyki, które później zastosował pod Salaminą.

O autorze: przez wieki

(Visited 39 times, 1 visits today)