Hubalczycy. Takie były początki legendarnego oddziału

Choć po klęsce wrześniowej polska armia oficjalnie przestała walczyć, garstka żołnierzy pod dowództwem majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” odmówiła kapitulacji. Już pod koniec września 1939 roku powstał pierwszy oddział, który postanowił kontynuować zbrojny opór w mundurach i z zachowaniem wojskowej dyscypliny. Tak narodziła się legenda niezłomnej partyzantki.

Od pułku ułanów do partyzanckiego oddziału

Oddział Wydzielony Wojska Polskiego majora Henryka Dobrzańskiego wyłonił się z 110. Rezerwowego Pułku Ułanów, w którym „Hubal” pełnił funkcję zastępcy dowódcy. Po przebiciu się pod Grodnem z grupą kawalerzystów Dobrzański nie zastosował się do rozkazów o rozwiązaniu pułku. Zamiast tego wraz z około 50-60 ludźmi utworzył niewielki, lecz zorganizowany pododdział wojskowy.

Dysponował kilkoma karabinami maszynowymi, działem oraz kuchnią polową. Decyzja o samodzielnym marszu na pomoc oblężonej stolicy, podjęta zgodnie z honorem żołnierskim, ale bez oficjalnego upoważnienia i poza strukturami dowodzenia, czyniła z tego oddziału zjawisko nietypowe. Formalnie pozostawał regularną jednostką, faktycznie stał się pierwszą zorganizowaną partyzantką we wrześniu 1939 roku.

Dopóki Warszawa się broniła, Dobrzański zamierzał dotrzeć na zachód stolicy. Wiadomość o kapitulacji miasta zmieniła jednak jego plany. „Hubal” oświadczył, że jego żołnierze mają swobodę wyboru dalszej drogi.

Mogli się rozproszyć, próbować przedostać na Zachód lub pozostać przy nim i kontynuować walkę w kraju. Przy majorze zostało kilkudziesięciu ludzi. Niektórzy byli rodzinnie związani z wojskiem, innych pchnęła chęć walki. Byli też tacy, którzy dołączyli, bo nie mieli dokąd wracać.

Pierwsze potyczki i kontakty z podziemiem

Wejście w świat wojny partyzanckiej nie przyszło łatwo. Oddział, liczący w październiku najwyżej kilkudziesięciu żołnierzy, unikał otwartej walki i przemieszczał się między wsiami Kielecczyzny. „Hubal” starał się zachować wojskową strukturę, ale jego ludzie żyli już kosztem miejscowej ludności. Coraz częściej ryzykowali represje wobec cywilów.

Czytaj również:  Tajemnice mózgu Lenina. Brutalna prawda o intelekcie sowieckiego dyktatora

Pierwsze potyczki pod Wolą Chodkowską, Cisownikiem czy Skarżyskiem miały charakter raczej demonstracyjny i wynikały z samoobrony. Nie chodziło jeszcze o szeroko zakrojoną dywersję czy akty sabotażu. Cel był inny: pokazać, że polska armia nie zniknęła całkowicie z pola walki.

Już wtedy Dobrzański zyskał miano „żołnierza bez ziemi”, który wierzył, że wiosną 1940 roku przybędą alianci. Miał nadzieję, że stanie się naturalnym liderem powstańczego zrywu. Ta wiara napędzała jego działania w najtrudniejszych momentach.

Oddział nawiązał kontakty z lokalnymi strukturami podziemnymi, między innymi ze Służbą Zwycięstwu Polski i organizacją Orzeł Biały. „Hubal” otrzymał nawet nominację na zastępcę dowódcy okręgu kieleckiego. Te relacje były jednak luźne.

Dobrzański nie zamierzał się formalnie podporządkować konspiracji, obawiając się rozkazów o zaprzestaniu walki. Jesienią 1939 roku hubalczycy stanowili nieliczną, lecz mobilną grupę, której działalność nie była jeszcze masowa ani szeroko znana. Ich marsze trwały od wsi do lasu, a żołnierze otrzymywali schronienie, żywność i wsparcie od ludności, choć nie zawsze wystarczało to, by zagwarantować bezpieczeństwo.

Rozrost oddziału i reorganizacja

Z nadejściem przesilenia zimowego 1939/1940 sytuacja zaczęła się zmieniać. Gdy wieści o istnieniu „Hubala” rozeszły się szerzej po kraju, do oddziału zaczęli napływać nowi ludzie. Byli to także cywile i byli żołnierze, którzy dotąd unikali niewoli lub nie chcieli wracać do domów.

Punktem przełomowym okazała się zima w Gałkach Krzczonowskich. Tam formacja rozrosła się do ponad 300 żołnierzy, w tym ułanów, piechurów i artylerzystów.

Hubalczycy zorganizowali się jak regularna armia. Posiadali własną służbę wywiadowczą, łączność i nawet własny sąd polowy. To świadczyło o niemal maniakalnym przywiązaniu do wojskowych standardów.

Major zabiegał o dbanie o sprzęt, utrzymanie dyscypliny i prowadzenie tradycji polskiej kawalerii. Paradoksalnie, mimo wyklętego charakteru oddziału, założył, że jego żołnierze mają być godnymi spadkobiercami II Rzeczypospolitej. Przysięgę składano nie przed strukturą podziemną, lecz przed majorem, jako wyraz lojalności nie wobec ruchu oporu, lecz wobec idei niepodległościowego państwa polskiego.

Czytaj również:  Nastolatka, która otruła nazistów. Historia, którą trzeba poznać

O autorze: przez wieki

(Visited 86 times, 19 visits today)