Lend-Lease Act. Ustawa, która zmieniła bieg historii

Bez jednego wystrzału Ameryka zaczęła zmieniać bieg wojny. Lend-Lease Act pozwolił na bezprecedensową pomoc wojskową, która uratowała Europę przed upadkiem. Ale to nie była filantropia – za kulisami toczyła się gra o wpływy, pieniądze i przyszłość świata. Co naprawdę kryło się za tą ustawą?

Geneza programu Lend-Lease Act

Historia programu Lend-Lease zaczyna się 9 grudnia 1940 roku od listu, który Winston Churchill wysłał wodnosamolotem do Roosevelta, przebywającego wtedy na pokładzie krążownika USS Tuscaloosa na Karaibach. Prezydent odpoczywał tam po swoim bezprecedensowym, trzecim z rzędu zwycięstwie wyborczym, jakie odniósł miesiąc wcześniej. Churchill przyznał, że nadeszła chwila, gdy Wielka Brytania nie będzie już dłużej w stanie płacić gotówką za amerykańskie dostawy zaopatrzenia drogą morską, a bez tej pomocy „możemy, nawiasem mówiąc, upaść”.

Jeszcze dobitniej wyraził się ambasador brytyjski w Waszyngtonie lord Lothian, gdy pod koniec listopada przyleciał na nowojorskie lotnisko La Guardia. „Cóż, chłopaki – oznajmił czekającym na niego dziennikarzom – Wielka Brytania jest spłukana. Potrzebujemy waszych pieniędzy”.

Na początku grudnia 1940 roku administracja Roosevelta debatowała nad tym, czy Stany Zjednoczone powinny wyciągnąć Brytyjczyków z kłopotów, aby wzmocnić bezpieczeństwo Ameryki, i ostatecznie opowiedziała się za takim rozwiązaniem, mimo że niektórzy wątpili, czy zasoby brytyjskie faktycznie zostały tak bardzo uszczuplone, jak twierdził Londyn. Trudność polegała na znalezieniu jakiegoś sposobu na sfinansowanie zamówień brytyjskich bez naruszania ustaw o neutralności oraz Ustawy Johnsona z 1934 roku, zakazującej udzielania pożyczek jakiemukolwiek krajowi, włącznie z Wielką Brytanią, który odmówił spłaty kredytów zaciągniętych w czasie I wojny światowej.

Prezydent kilkakrotnie przeczytał list Churchilla na pokładzie USS Tuscaloosa, aż w końcu 11 grudnia 1940 roku zdradził Harry’emu Hopkinsowi pomysł, aby dzierżawić lub pożyczać Wielkiej Brytanii różne towary. Kilka dni później na konferencji prasowej tłumaczył dziennikarzom, że chodzi o coś w rodzaju „sąsiedzkiej pomocy”, dlatego należy w tym wypadku zapomnieć o pieniądzach, „tym głupim, śmiesznym, starym znaczku dolara”.

Roosevelt niemal na pewno liczył na to, że wspierając udział Wielkiej Brytanii w wojnie, zdoła uniknąć wciągnięcia do wojny Ameryki. Przynajmniej sama idea Lease-Lend (dzierżawy-pożyczki), jak ją początkowo nazwano, miała na celu zapobieżenie upadkowi Wielkiej Brytanii lub jej ewentualnemu porozumieniu z państwami Osi. W czasie radiowej „pogawędki przy kominku” 29 grudnia 1940 roku Roosevelt po raz pierwszy użył określenia „arsenał demokracji”, zapewniając Amerykanów, że Stany Zjednoczone będą od tej pory „zabezpieczone przed agonią i cierpieniami wojny”. Prezydent nakazał przygotować projekt ustawy odzwierciedlający jego decyzję i ostatecznie został on przedłożony Kongresowi 6 stycznia 1941 roku.

Churchill był zachwycony takim rezultatem swoich starań, który – jak oznajmił swemu sekretarzowi – był „równoznaczny z wypowiedzeniem wojny” przez Amerykę. Nie tego jednak chcieli Amerykanie. W marcu 1941 roku, w tym samym tygodniu, w którym projekt ustawy o Lend-Lease został w końcu przegłosowany przez Izbę Reprezentantów, badanie opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych wykazało, że 83 procent respondentów jest przeciwnych przystąpieniu ich kraju do wojny.

Protesty przeciwko ustawie

Pomysł Roosevelta głęboko podzielił amerykańską opinię publiczną. Jego przeciwnicy podzielali pogląd Churchilla, że de facto oznacza on wojnę. Nawet wśród tych, którzy od kilku lat lobbowali za udzieleniem pomocy zagrożonym demokracjom, istniały obawy, że Lend-Lease to jeden krok za daleko.

William Allen White, przewodniczący Komitetu na rzecz Obrony Ameryki przez Pomaganie Aliantom, zrezygnował ze stanowiska na znak protestu przeciwko ustawie, rzucając hasło: „Jankesi nie nadchodzą”. Jeden z odłamów ruchu izolacjonistycznego użył tego sloganu w tytule swojej broszury, która sprzedała się w nakładzie 300 tysięcy egzemplarzy.

Ubrane na czarno kobiety demonstrowały natomiast na schodach Kongresu, nosząc tablice z hasłem: „Uśmiercić projekt ustawy 1776, a nie naszych synów”. Protestowano również przeciwko nowym uprawnieniom, jakie dzięki tej ustawie miał uzyskać prezydent. Izolacjoniści przezwali ją „ustawą dyktatorską”, gdyż dawała Rooseveltowi prawo decydowania o tym, które kraje zakwalifikować do programu Lend-Lease, jakie produkty nim objąć i na jaką skalę, a wszystko to bez pytania o zdanie Kongresu.

Czytaj również:  Jan Mazurkiewicz „Zagłoba”. Żołnierz, który przeżył wszystko

„Najbardziej przyzwoity akt”?

Przyznanie władzy wykonawczej tak dużej swobody działania było czymś bezprecedensowym, ale gdy sondaże opinii publicznej wykazały, że dwie trzecie ludności popiera projekt, Roosevelt zlekceważył wszelkie obiekcje. Jednocześnie poczynił jednak dwa istotne ustępstwa: Amerykanie nie mogli być zobowiązani do ochrony konwojów z dostawami Lend-Lease, a cały program miał potrwać tylko dwa lata. Zgodził się również składać Kongresowi co kwartał raporty z przebiegu programu, natomiast kongresmeni zyskali prawo przegłosowania funduszy niezbędnych do jego realizacji w serii „ustaw uzupełniających o pomocy obronnej”.

W sprawie ostatecznej spłaty kosztów pomocy Roosevelt niejasno wspominał o powojennej rekompensacie „w naturze”. Oczekiwano również poważnych ustępstw ze strony Brytyjczyków. Prezydent polecił zająć liczne brytyjskie rezerwy dolarowe i wymusić sprzedaż innych. Sekretarz stanu USA Cordell Hull wyciągnął też od Londynu wymuszoną obietnicę, że po wojnie system preferencji imperialnych zostanie zastąpiony jakimś bardziej otwartym reżimem handlowym.

To ostatnie ustępstwo pokazywało zmianę układu sił w relacjach obu państw i zamiar Amerykanów, aby wyeliminować istniejące przed wojną imperialne bloki ekonomiczne. Obietnica ta jednak nie została uzyskana bez walki. Negocjacje w sprawie dokumentu, który stał się znany jako Główny układ o pożyczce-dzierżawie (Master Lend-Lease Agreement), ciągnęły się przez siedem miesięcy. W tym czasie urzędnicy i politycy brytyjscy próbowali przeciwstawić się zapisom artykułu VII tego aktu, który zobowiązywał Wielką Brytanię do wprowadzenia po wojnie zasady wolnego handlu.

Porozumienie podpisano dopiero 23 lutego 1942 roku, gdy Roosevelt zagroził wstrzymaniem pomocy dla Brytyjczyków. W wystąpieniach publicznych Churchill wychwalał Lend-Lease jako „najbardziej przyzwoity akt” (the most unsordid act), ale w rozmowach prywatnych wyrażał obawy, że „zostaniemy nie tylko obdarci ze skóry, ale i ogryzieni do kości”. Pojawiały się również wątpliwości, czy Roosevelt rzeczywiście dostarczy to, co obiecał. Po bezowocnych zabiegach w Waszyngtonie jeden z urzędników brytyjskich narzekał, że amerykańskie obietnice „w praktyce często kończą się niczym”.

Podobne wątpliwości dręczyły Chińczyków, którzy kontynuowali wysiłek wojenny przeciwko Japonii, dzięki czemu Roosevelt miał dobry pretekst, aby programem Lend-Lease objąć także Chiny. Od początku prezydent Stanów Zjednoczonych obiecywał szeroką pomoc, która miała być przekazywana za pośrednictwem spółki China Defense Supplies Corporation, utworzonej w Waszyngtonie i kierowanej przez T.V. Soonga, prywatnie szwagra Czang Kaj-szeka. Naciski, aby w pierwszej kolejności dostarczać pomoc sojusznikom w Europie, sprawiły jednak, że pomoc amerykańska dla Chin płynęła cieniutkim strumyczkiem. Przepaść między obietnicami a rzeczywistością była w tym przypadku tak wielka, że w 1943 roku urażony Czang zagroził nawet zawarciem porozumienia pokojowego z Japonią, jeśli dostawy Lend-Lease nie spełnią jego oczekiwań.

Pomoc w ramach Lend-Lease

Pomoc w ramach Lend-Lease wszędzie jednak materializowała się powoli. Z przyznanych początkowo 7 miliardów dolarów do końca 1941 roku wydano tylko miliard. Za większość dostaw amerykańskich w tym roku Brytyjczycy nadal płacili gotówką. Z około 2400 samolotów, które Amerykanie przekazali w tym okresie stronie brytyjskiej, tylko 100 zostało dostarczonych na mocy Lend-Lease. Siły zbrojne USA rozpoczynały zakrojone na wielką skalę zbrojenia i niechętnie podchodziły do przekazywania sprzętu Wielkiej Brytanii, skoro ich szkoły lotnicze miały zbyt mało samolotów szkolnych, a wojska lądowe w czasie manewrów musiały się posługiwać atrapami czołgów.

Programem Lend-Lease początkowo zarządzał powołany ad hoc komitet kierowany przez Harry’ego Hopkinsa oraz poparty nowym zakresem władzy wykonawczej Roosevelta, niemniej system zatwierdzania i przekazywania zaopatrzenia w ramach Lend-Lease był w najlepszym razie improwizacją. Osobny problem stanowiło fizyczne dostarczanie pomocy amerykańskiej do Wielkiej Brytanii, tym bardziej że Roosevelt był w tej sprawie mniej pomocny, a opinia publiczna w USA znacznie mniej entuzjastycznie nastawiona, ochrona konwojów wiązała się bowiem z ryzykiem starcia z niemieckimi okrętami podwodnymi.

Czytaj również:  Zmarła na raka. Tragiczny koniec Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej

Kiedy amerykańskie okręty wojenne zaczęły się zapuszczać dalej na Atlantyk, aby osłaniać brytyjskie konwoje z pomocą Lend-Lease, Roosevelt zapewniał rodaków, że to jedynie „patrole”. Domagał się też, by w komunikatach rządowych na temat Lend-Lease używać wyłącznie formy bezosobowej, to jest że towary zostaną „dostarczone”, zamiast osobowego „dostarczymy”, aby uniknąć wszelkich podejrzeń, że amerykańskie okręty wojenne faktycznie eskortują brytyjskie konwoje. Z kolei statki, które w 1941 roku Amerykanie dostarczyli brytyjskiej marynarce handlowej, były w większości zarekwirowanymi jednostkami państw Osi lub krajów neutralnych.

Chociaż można wskazać argumenty przemawiające za tym, że Roosevelt uważał Lend-Lease za wstęp do udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie europejskiej, dowody na poparcie tej tezy nie są w pełni przekonujące. Nie należy również lekceważyć jego regularnie powtarzanych zapewnień, że Lend-Lease to strategia obrony interesów amerykańskich przez pomaganie innym w walce, gdyż taką wizję strategiczną prezentował zarówno w wystąpieniach publicznych, jak i w kontaktach prywatnych.

W liście napisanym w maju 1941 roku do pewnego kongresmena Roosevelt przytoczył fragment felietonu jednej z gazet na temat strategii amerykańskiej: „Nie przejmujemy się sprawami imperium brytyjskiego, ale przejmujemy się naszym bezpieczeństwem, bezpieczeństwem naszego handlu oraz integralnością naszego kontynentu”. Prezydent USA dodał od siebie: „Myślę, że całkiem nieźle to ujęli”. Amerykańska opinia publiczna nadal zdecydowanie popierała udzielanie pomocy Wielkiej Brytanii, ale równie zdecydowanie sprzeciwiała się temu, żeby Ameryka w konsekwencji takiej polityki włączyła się do wojny.

Lend-Lease dla ZSRR

Przyjęta przez Roosevelta zasada udzielania pomocy krajom walczącym z państwami Osi została ponownie wystawiona na próbę, gdy 22 czerwca 1941 roku Niemcy wraz ze swoimi sojusznikami uderzyły na Związek Radziecki. Tym razem przyszło podjąć znacznie trudniejszą decyzję, gdyż „arsenał demokracji” nie miał wspierać reżimów totalitarnych, a w społeczeństwie amerykańskim panowała powszechna wrogość do Związku Radzieckiego i rodzimych komunistów. Samuel Breckinridge Long, urzędnik Departamentu Stanu, zanotował w swoim dzienniku w lipcu 1941 roku: „ogromna większość naszej ludności nauczyła się, że komunizm jest czymś, co należy zdusić i co jest wrogiem prawa oraz porządku”.

Nawet organizacje, które popierały interwencję Stanów Zjednoczonych w toczącej się wojnie i pomoc udzielaną Wielkiej Brytanii, podchodziły wrogo do rozciągnięcia jej na Związek Radziecki, ich celem było bowiem „rozszerzanie demokracji, a nie jej ograniczanie”, jak głosił w swoim oświadczeniu ruch Walka o Wolność (Fight for Freedom). W tej sytuacji reakcja Brytyjczyków prawie na pewno pomogła Rooseveltowi zdecydować, co robić.

Churchill już 22 czerwca obiecał Związkowi Radzieckiemu bezwarunkowe wsparcie, a tydzień później z Moskwy dostarczono do Londynu obszerną listę towarów, których potrzebował ZSRR. Początkowo strona radziecka musiała jeszcze za nie płacić, ale już 4 września rząd brytyjski postanowił, że uruchomi program wzorowany na amerykańskim Lend-Lease jako przykrywkę dla dostaw zaopatrzenia do ZSRR mających w dużej mierze obejmować towary, które wcześniej według tego samego schematu Amerykanie przekazali Brytyjczykom.

Kilka dni po rozpoczęciu inwazji niemieckiej na Związek Radziecki Roosevelt wykorzystał konferencję prasową, aby ogłosić, że Stany Zjednoczone także „udzielą Rosji wszelkiej możliwej pomocy”. W związku z tym nakazał odmrozić warte około 40 milionów dolarów aktywa radzieckie w USA, aby można je było przeznaczyć na opłacenie dostaw zaopatrzenia. 26 czerwca ambasador ZSRR w Waszyngtonie Konstantin Umanski złożył formalną prośbę o pomoc, a parę dni później z Moskwy dostarczono ekstrawagancką listę zakupów, która obejmowała nie tylko samoloty, czołgi i amunicję, ale także całe zakłady przemysłowe wytwarzające lekkie stopy metali, opony czy paliwo lotnicze.

Przekraczało to jednak znacznie możliwości Stanów Zjednoczonych w 1941 roku, a poza tym nie było wcale pewności, czy ZSRR przetrwa atak niemiecki. Zarówno w Londynie, jak i w Waszyngtonie dominowało wówczas przekonanie, że Niemcy zwyciężą w ciągu paru miesięcy, co oznaczałoby, że zachodnie zaopatrzenie wpadnie w ręce przeciwnika. Dopiero gdy pod koniec lipca Hopkins wrócił z podróży do Moskwy i wyraził przekonanie, że radziecki wysiłek wojenny się nie załamie, Roosevelt ostatecznie zgodził się 2 sierpnia udzielić ZSRR „wszelkiej możliwej do zrealizowania pomocy ekonomicznej”.

Czytaj również:  Pierwsza Kompania Kadrowa. Legenda polskiego patriotyzmu

Podobnie jak w przypadku pomocy dla Wielkiej Brytanii, dostawy dla Związku Radzieckiego miały być płatne i trzeba było trochę poczekać, nim się zmaterializują. W Londynie obawiano się, że wsparcie amerykańskie dla ZSRR będzie oznaczało mniej pomocy dla Wielkiej Brytanii. Minister zaopatrzenia lord Beaverbrook chciał, żeby dla Związku Radzieckiego przeznaczyć część pomocy Lend-Lease przysyłanej do jego kraju, dzięki czemu Londyn miałby kontrolę nad dostawami zaopatrzenia dla nowego sojusznika, ale strona amerykańska odrzuciła taką możliwość.

Dopiero w czasie konferencji moskiewskiej w październiku 1941 roku oba mocarstwa zachodnie podpisały tak zwany pierwszy protokół dostaw (w sumie miały być cztery), zobowiązując się, że do czerwca 1942 wspólnie dostarczą ZSRR 1,5 miliona ton towarów i sprzętu. Gdy amerykańska opinia publiczna zaczęła się skłaniać ku poparciu pomocy dla Związku Radzieckiego, Roosevelt uzyskał zgodę Kongresu na potraktowanie dostaw zaopatrzenia dla tego kraju, jakby chodziło o pomoc w ramach Lend-Lease, czyli mającą „kluczowe znaczenie dla obrony Stanów Zjednoczonych”. Dzięki temu od 7 listopada Moskwa nie musiała już za nie płacić. Od tamtej pory USA stały się zatem arsenałem dla wszystkich przeciwników państw Osi.

Co obejmowało Lene-Lease Act?

Skala i charakter programu Lend-Lease ostatecznie przewyższyły wszystko, co wyobrażano sobie w Stanach Zjednoczonych, gdy uchwalano ustawy w tej sprawie. Do końca wojny przeznaczono na ten cel ponad 50 miliardów dolarów, a pomoc trafiła do ponad czterdziestu krajów. Program pochłonął 16 procent całego budżetu federalnego z okresu wojny. Z kolei brytyjska pomoc Lend-Lease dla Związku Radzieckiego wyniosła łącznie znacznie skromniejsze 269 milionów funtów szterlingów, co stanowiło około 9 procent wszystkich wydatków Wielkiej Brytanii w czasie wojny.

Asortyment wszelkiego rodzaju zasobów, które dostarczano w ramach Lend-Lease oraz innych programów pomocy wzajemnej, był ogromny, ale jego trzon stanowiły sprzęt wojskowy i amunicja. Odsetek dostaw wojskowych w programie Lend-Lease dla Wielkiej Brytanii osiągnął w 1943 roku szczytowy poziom 70 procent. Związek Radziecki otrzymywał więcej artykułów przemysłowych i żywności, dlatego udział sprzętu wojskowego w dostawach dla niego spadł z 63 procent w 1942 roku do 41 pro-cent w 1945, chociaż wysyłano go coraz więcej.

Zasoby i usługi o charakterze niewojskowym obejmowały ropę naftową, metale i wielkie ilości żywności. Brakowało statków, dlatego należało znaleźć jakiś sposób na transportowanie pożywienia przy jak najbardziej ekonomicznym wykorzystaniu przestrzeni w ładowniach. Kluczowym składnikiem były tutaj konserwy z mielonką wieprzową nazywane przez żołnierzy radzieckich „drugim frontem”. „Bez nich trudno byłoby wyżywić wojsko”, pisał we wspomnieniach późniejszy premier Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow. Do końca wojny do ZSRR wysłano prawie 800 tysięcy ton konserw mięsnych.

Suszenie świeżej żywności pozwalało zmniejszyć objętość ładunku o ponad połowę, a w przypadku niektórych produktów nawet więcej: wołowiny aż o 90 procent, jajek i mleka w proszku o 85 procent. Kiedy przed spożyciem dodało się wody, rezultat nie był zbyt apetyczny, ale suszona żywność okazała się kluczowym uzupełnieniem brytyjskiej diety.

Większość żywności, jaką Brytyjczycy dostarczali żołnierzom amerykańskim w Europie, była jednak świeża, a oprócz tego zaopatrywano ich w duże ilości kawy, cukru, kakao i dżemu, które konsumenci brytyjscy nabywali w niewielkich, racjonowanych paczuszkach, o ile w ogóle udało im się je zdobyć. Żołnierzom amerykańskim stacjonującym w odległych regionach rząd brytyjski udostępniał zarekwirowane autobusy, które przerabiano na „kluby na kółkach”, zapewniające rozrywkę i pożywienie, łącznie z pączkami, których nie można było wypiekać w piekarniach brytyjskich.

Źródło

Niniejszy tekst stanowi fragment książki Richarda Overy Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945, t. 2 (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025).

 

 

 

 

O autorze: przez wieki

(Visited 3 times, 3 visits today)