Jim Sautner należał do ludzi, o których mówi się, że natura stworzyła ich do chodzenia własnymi ścieżkami. Rolnik, kierowca ciężarówek na długich trasach, menedżer w przemyśle naftowym, człowiek o wielu obliczach, ale prawdziwą sławę przyniosły mu jego niezwykłe domowe bizony.
Początki na kanadyjskiej ziemi
James William Sautner urodził się w 1947 roku w Kindersley w prowincji Saskatchewan jako trzecie z czwórki dzieci. Wychowywał się w typowej rolniczej rodzinie, gdzie już od najmłodszych lat uczył się obchodzenia z końmi i bydłem. Chłopiec wykazywał naturalne zamiłowanie do zwierząt i szybko zrozumiał, że życie na wsi to znacznie więcej niż tylko ciężka praca.
Młody Jim przemierzył cztery kontynenty jako menedżer. Pracował w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Norwegii, na Malcie i w Pakistanie. Każdy z tych krajów dał mu cenny fragment wiedzy o ludziach i przyrodzie.
Marzenie o własnej ziemi nigdy jednak nie zniknęło. Po powrocie do Kanady osiadł w Albercie, gdzie doczekał się córki Lisy. Wkrótce miał rozpocząć najbardziej niezwykły rozdział swojego życia.
Bailey wkracza do rodziny
W 1995 roku Sautner kupił niewielką farmę w pobliżu Crossfield w Albercie i wrócił do swojego dziecięcego marzenia o rancho. Początkowo hodował zaledwie dziesięć bizonów, ale stado z czasem rozrosło się do około 400 osobników. Kryzys BSE, czyli gąbczasta encefalopatia bydła, zmusił go jednak do zmiany planów.
Lata hodowli dały Jimowi wyjątkową intuicję w obcowaniu ze zwierzętami. Wcześniej zyskał już uznanie jako hodowca arabskich koni, a jego klacz Drifter zagrała nawet w hollywoodzkim filmie „The 13th Warrior” z Antonio Banderasem. To było dopiero preludium do prawdziwej sławy.
Wszystko zmieniło się, gdy spotkał osieroconego bizona, który z czasem stał się jego najbliższym towarzyszem. Bailey, bo takie imię otrzymał nowy mieszkaniec, został potraktowany jak pełnoprawny członek rodziny. Jadał przy stole, sypiał w domu, dzielił łóżko z gospodarzami.
Najbardziej spektakularną była jednak wspólna podróż po całej Kanadzie w eleganckiej Pontiac Bonneville, specjalnie wzmocnionej pod ciężar bizona. Sautner i Bailey stali się gwiazdami lokalnych parad, występowali w telewizji w programach takich jak „Ripley’s Believe it or Not!” oraz trafiali na łamy międzynarodowej prasy.
Sława i spotkania
Ich niezwykła przyjaźń pokazywała światu, że nawet największe i najdziksze zwierzę może być łagodne i pełne zaufania do człowieka. Wystarczy poświęcić mu czas, cierpliwość i miłość. Bailey został zaproszony na największe wydarzenia w kraju.
Spotkał się z premierem Alberty, premierem Kanady, a nawet z królową Elżbietą II i księciem Filipem podczas ich wizyty w Edmonton w 2005 roku. Był to moment kulminacyjny w karierze tego niezwykłego duetu. Niestety, życie Bailey’a dobiegło końca w wyniku tragicznego wypadku w 2008 roku.
Zwierzęciu zaczepiła się noga w metalowym karmiku, co doprowadziło do poważnych powikłań zdrowotnych. Jim przeżywał tę stratę bardzo głęboko, ale los szybko podarował mu kolejną sierotę. Bailey Junior kontynuował tradycję nietypowej przyjaźni między człowiekiem a bizonem.
Ostatnie lata i odejście legendy
Ostatnie lata życia Jim spędził w okolicach Spruce Grove, gdzie oprócz stada bizonów zajmował się tworzeniem niezapomnianych wspomnień z wnukami. Przekazywał im swoją miłość do zwierząt i szacunek dla natury. Odszedł 9 stycznia 2022 roku, pozostając w pamięci jako człowiek o niezwykłej intuicji i wrażliwości.
Środowiska rolnicze zapamiętały go jako nauczyciela i legendarnego „Bizon Whisperer”. Sam jednak zawsze twierdził, że nie posiadał żadnych magicznych mocy. Po prostu kochał zwierzęta i miał do nich nieskończoną cierpliwość.
Jego córka Lisa, otrzymując setki listów kondolencyjnych z całego kraju, podkreślała istotną rzecz. Nawet gdyby nikt o jego przyjaźni z bizonami nie usłyszał, Jim i tak spędziłby życie jako ten sam człowiek. Z bizonem u boku, w zupełności szczęśliwy.
O autorze: przez wieki
