
Zapomnijmy o obrazie buddyjskiego mnicha żyjącego w spokoju i kontemplacji. W Japonii można znaleźć ślady tych, którzy odrzucając wszelkie wygody, dążyli do duchowej doskonałości w sposób, który dziś wydaje się niepojęty.
Skąd wzięła się ta praktyka?
Sokushinbutsu to rzadka praktyka religijna wywodząca się z Chin za czasów dynastii Tang. Funkcjonowała tam jako element tantrycznych rytuałów buddyjskich. Do Japonii rytuał ten sprowadził w IX wieku Kūkai, założyciel sekty Shingon.
Był przekonany, że poprzez umartwianie ciała można uzyskać zbawienie bez konieczności oczekiwania na kolejne wcielenia. W Chinach praktyka rychło zanikła. W Japonii, szczególnie na północnych krańcach wyspy Honsiu, w prefekturze Yamagata, przetrwała aż do początku XX wieku.
Współcześnie jest oficjalnie zakazana. Ideą przewodnią sokushinbutsu było osiągnięcie statusu „żywego buddy”. To była osoba, której ciało po śmierci nie ulega rozkładowi, lecz przemianie w relikwię.
Świadczyło to o niejako fizycznym potwierdzeniu wyjątkowego oświecenia. Mnisi, którzy zdecydowali się podjąć ten ekstremalny wysiłek, otoczeni byli wielkim szacunkiem.
Długa droga do świętości
Ich szczątki, jeśli rytuał zakończył się sukcesem, stawały się przedmiotem czci i pielgrzymek. W przypadku niepowodzenia, gdy ciało rozkładało się normalnie, zmarły nadal był uważany za osobę niezwykle pobożną. Nie uzyskiwał jednak pozycji świętego.
Droga do sokushinbutsu była długa, trwająca nawet dekadę, i podzielona na kilka etapów. Każdy miał ściśle określony cel i metodę. Najpierw przez tysiąc dni mnich poddawał się ścisłej diecie, jedząc jedynie nasiona i orzechy.
Przy tym intensywnie ćwiczył i medytował, nierzadko nawet w lodowatym potoku. Naczelnym celem tego etapu była całkowita utrata tkanki tłuszczowej, której obecność uniemożliwia naturalną mumifikację.
Kluczowe było także fizyczne hartowanie ciała, które miało zwiększyć odporność na ból i cierpienie. Ten proces wymagał niezwykłej siły woli i determinacji.
Drugi etap umierania za życia
Kolejny etap polegał na spożywaniu wyłącznie kory i korzeni sosny. Pozbawiały one organizm substancji odżywczych, jednocześnie przyczyniając się do dalszego odwodnienia i wyniszczenia ciała. Na końcu tego okresu mnich zaczynał pić gorzki napar z soku drzewa lakowego, urushi.
Działał toksycznie, powodując wymioty i jeszcze szybszą utratę płynów. Ale również skutecznie odpędzał owady i bakterie od przyszłych zwłok, co miało zapobiec rozkładowi tkanek. W ostatnim etapie mnich zamykany był w ciasnym, kamiennym grobowcu.
Musiał pozostać w pozycji lotosu, często przywiązany do drewnianego krzyża, by nie zsunąć się do pozycji horyzontalnej. Do grobowca prowadziła jedynie długa rurka, umożliwiająca oddychanie, i dzwonek.
Żyjący mnich mógł nim sygnalizować, że jeszcze oddycha. Jeśli dzwon milkł, oznaczało to śmierć.
Ostateczna próba wiary
Wówczas wyjmowano rurkę, grób pieczętowano, a ciało przez kolejne tysiąc dni pozostawało w samotności. Miało osiągnąć stan mumifikacji. Po tym czasie grób otwierano, a jeśli ciało było zachowane, uznawano mnicha za świętego.
Jego szczątki wystawiano w świątyni do czci. Chociaż praktyki sokushinbutsu podejmowały setki mnichów, zachowało się jedynie od 16 do 24 zmumifikowanych zwłok. Świadczy to o ogromnym ryzyku i niskiej skuteczności całego procesu.
Wiele ciał ulegało normalnemu rozkładowi, a mimo to sam wysiłek był traktowany z szacunkiem przez współwyznawców. Najbardziej znanym miejscem, gdzie można oglądać mumie sokushinbutsu, jest świątynia Kaikō-ji w Sakacie w Yamagacie.
Koniec barbarzyńskiej tradycji
Wraz z nadejściem okresu Meiji w XIX wieku władze Japonii zakazały sokushinbutsu. Uznały je za barbarzyńskie i sprzeczne z nowoczesnym prawem. Choć potajemne próby nadal miały miejsce aż do początków XX wieku, obecnie praktyka ta nie jest już stosowana w oficjalnym buddyzmie japońskim.
Dziś tylko górscy mnisi, yamabushi, będący wyznawcami shugendō, religii łączącej buddyzm z shintō, wykonują okazjonalnie skrajne formy umartwiania ciała. Zanurzanie się w lodowatej wodzie czy zawieszanie nad przepaściami. Nie prowadzą one jednak do mumifikacji.
Współczesne badania nad zjawiskiem sokushinbutsu wskazują, że w procesie mumifikacji decydującą rolę odgrywała nie tylko wyjątkowa dieta i toksyczne substancje. Także specyficzne warunki środowiskowe. Groby musiały być suche, by ciało nie ulegało rozkładowi.
Naukowcy zwracają uwagę na szczególnie wysoką koncentrację arszeniku w wodzie pitnej, którą dostarczano mnichom na górze Kōya. Potęgowała ona efekt konserwacji ciała.
O autorze: przez wieki
