
W czerwcową noc 1462 roku turecki obóz pod Târgoviște zamienił się w pole bitwy. Hospodar wołoski Wład III Palownik, zdeterminowany do ostatecznej rozprawy z najeźdźcą, przeprowadził śmiały nocny szturm. Jego celem było przerażenie armii sułtana Mehmeda II i odparcie tureckiego najazdu na Wołoszczyznę.
Krawędź chrześcijańskiej Europy
Wiosną 1462 roku południowe rubieże chrześcijańskiej Europy znalazły się w krytycznym położeniu. Sułtan Mehmed II Zdobywca, po zdobyciu Konstantynopola i ujarzmieniu Bałkanów, miał przed sobą już tylko stosunkowo niewielkie księstwa wołoskie. Od lat opierały się one tureckiej ekspansji z różnym skutkiem.
Wład Palownik powrócił na tron po latach tureckiej niewoli. Od razu zerwał z dotychczasową polityką uległości wobec Konstantynopola. Jego reakcja na kolejne tureckie ultimatum była bezprecedensowa.
Dyplomatów sułtana kazał uwięzić i wszystkich wbić na pale. Łącznie zginęło czterdziestu mężczyzn, co było jawnym wyzwaniem rzuconym potężnemu sąsiadowi. Ten gest otwartego buntu oznaczał wojnę.
Działając w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak, Wład wypuścił się za linię Dunaju. Pustoszył wioski wierne Turkom, brał jeńców i likwidował podporę społeczną dla sułtana na przygranicznych terenach.
Potężna odpowiedź sułtana
Odpowiedzią okazała się wielka wyprawa turecka licząca około 60-70 tysięcy żołnierzy. Osmańska kolumna, której zaopatrzenie opierało się na wielbłądach i wozach, wkroczyła na teren Wołoszczyzny. Na początku czerwca 1462 roku przekroczyła Dunaj pod Widyniem.
Wład Palownik zdawał sobie sprawę z przewagi liczebnej wroga. Nie zdecydował się na regularną batalię w otwartym polu, która oznaczałaby pewną klęskę. Zamiast tego odwrócił się do własnych lasów, gdzie jego konni wojownicy znali każdą ścieżkę.
Przez dwa tygodnie stosował taktykę spalonej ziemi. Zatruwał wodę, niszczył drogi i mosty, uniemożliwiając Turkom znalezienie schronienia i zaopatrzenia. Każdy krok naprzód kosztował najeźdźców coraz więcej wysiłku.
Desperacki plan nocnego ataku
Gdy Mehmed II rozłożył główny obóz pod Târgoviște, Wład przygotował odważny plan. Pod osłoną nocy przebrani w zdobyczne stroje tureckie Wołosi mieli wpaść do środka obozu. I przy okazji zabić samego sułtana, jeśli oczywiście by się to udało.
W nocy z 17 na 18 czerwca większość armii tureckiej już odpoczywała. Wład na czele 10-15 tysięcy jeźdźców, w zdecydowanej mniejszości lecz doskonale zorganizowanych, ruszył do ataku. Dysproporcja sił była ogromna, ale element zaskoczenia miał wyrównać szanse.
Atakujący skutecznie wywołali chaos i panikę w obozie. Wróg, mylący własne oddziały z przeciwnikiem, zaczął strzelać do swoich towarzyszy. To spotęgowało wrażenie totalnego zamętu i dezorganizacji.
Wład nie zdołał zabić samego Mehmeda, ale przypuścił szturm na jego namiot. Jak wynika ze źródeł, sam sułtan uniknął śmierci przez przypadek.
Krwawy finał i odwrót
Tureccy wojownicy, pomimo odniesienia ciężkich strat, ostatecznie zdołali się przegrupować. O świcie rozpoczęli kontratak, a pościg dopadł wycofujące się oddziały wołoskie. Zadano im jeszcze cięższe straty niż w nocnym ataku.
Według różnych ocen w wyniku całej akcji, kontrataku i odwrotu zginęło kilka tysięcy żołnierzy po każdej stronie. Turcy stracili również wiele sprzętu, koni i wielbłądów, co osłabiło ich dalszą zdolność bojową.
Po upływie kilku dni od walk, 22 czerwca 1462 roku, Mehmed II wydał rozkaz odwrotu. Już 11 lipca wrócił do Adrianopola, nie osiągnąwszy głównego celu. Całkowity podbój Wołoszczyzny pozostał niespełnionym marzeniem.
Przed wymarszem sułtan kazał wykopać głęboki rów wokół swojego obozu w obawie przed kolejnym nocnym atakiem. Widać wyraźnie, jak dalece obawiano się Włada i jego niekonwencjonalnych metod walki.
Przerażający las pali
Najbardziej ponury epizod związany z kampanią 1462 roku to słynny „las pali”. Wład Palownik, wycofując się do gór, rozkazał powbijać jeńców tureckich na pale wzdłuż drogi. Miał nią przejść triumfujący pościg Mehmeda II.
Wiele współczesnych opisów przesadnie wyolbrzymia tę okrutną manifestację odwetu. Nie ma jednak wątpliwości, że widok tysięcy ciał wbitych na pale wywarł wielkie wrażenie na Turkach i współczesnych dziejopisach.
Czyn ten służył przede wszystkim celom propagandowym. Chodziło o zastraszenie przeciwnika i pokazanie, że Wołoszczyzna pozostanie „krainą zbrojną”. Był to jasny komunikat, że tego wroga nie warto drażnić.
Trwałe konsekwencje
Choć bezpośrednio po starciu Turcy wciąż panowali nad większością terytorium Wołoszczyzny, Mehmed II doznał potężnego szoku psychicznego. W kontekście strategicznym odwrócił swoje plany zdobywcze. Nigdy już nie zdecydował się na tak zaawansowane operacje na północ od Dunaju.
Sam Wład zyskał wśród Turków przydomek „Palownik”. Stał się dla następnych pokoleń inspiracją lokalnej legendy o księciu Drakuli. To właśnie te wydarzenia zapoczątkowały mit, który przetrwał wieki.
W następnych stuleciach w legendzie Drakuli przeplatały się prawdziwe okrucieństwa z licznymi fantazjami. Postać Włada Palownika i jego taktyka stały się synonimem siły, desperackiego bohaterstwa oraz niezwykłej przewrotności w walce z potężniejszym przeciwnikiem.
O autorze: przez wieki
