Ten miecz ocalił mu życie. Niezwykła historia z 1943 roku

Ameryka przypłaciła zdobycie atolu Tarawa śmiercią 1009 marines w ciągu trzech dni walk. Szeregowy należał do szczęśliwców, którzy przeżyli ten piekielny szturm. Jego pojedynek z japońskim oficerem stał się jedną z najbardziej dramatycznych historii całej kampanii na Pacyfiku.

Piekło na atolu Betio

Operacja Galvanic rozpoczęła się 20 listopada 1943 roku, gdy amerykańska flota zaatakowała japoński atol Tarawa w archipelagu Gilberta. John L’Abbe służył w 2. Batalionie 2. Pułku Piechoty Morskiej jako szeregowy i uczestniczył w pierwszej fali desantu na plażę Red Beach. Japońscy obrońcy przygotowali się do obrony przez miesiące, budując rozległą sieć bunkrów i okopów na całym atolu.

Amerykańskie bombardowanie poprzedzające desant okazało się niewystarczające do zniszczenia japońskich umocnień. Gdy pierwsze amfibie dotarły do brzegu, obrońcy otworzyli niszczycielski ogień z karabinów maszynowych, moździerzy i dział przeciwpancernych. Plaża zamieniła się w rzeźnię, gdzie marines ginęli w sekundach po opuszczeniu swoich pojazdów desantowych.

L’Abbe znalazł się wśród marines, którzy zdołali dotrzeć do brzegu podczas pierwszej fali ataku. Japoński ogień artyleryjski był tak intensywny, że wiele oddziałów straciło połowę swojego składu w ciągu pierwszych minut desantu. Szeregowy z Oregonu został ranny odłamkami w obie nogi, gdy próbował przebiec przez plażę w kierunku japońskich pozycji.

Pomimo ran L’Abbe kontynuował walkę przez kilka godzin, zanim strata krwi zmusiła go do wycofania się. Czołgał się po piasku nasączonym krwią amerykańskich i japońskich żołnierzy, szukając jakiegokolwiek schronienia przed nieustającym ostrzałem wroga.

Śmiertelny pojedynek na plaży

Podczas przepełzania przez plażę L’Abbe zauważył japońskiego oficera, który wyłonił się z pobliskiego bunkra z tradycyjnym mieczem samurajskim w dłoni. Japoński dowódca dostrzegł rannego amerykańskiego marines i ruszył w jego kierunku z podniesioną bronią. Szeregowy nie mógł uciec z powodu ran w nogach i musiał przygotować się do walki o życie.

Czytaj również:  Polscy kamikadze. Zapomniana karta kampanii wrześniowej

Oficer zadał pierwsze cięcie, które rozdarło ramię L’Abbe’a, powodując głęboką ranę od łokcia do nadgarstka. Amerykański żołnierz instynktownie chwycił ostrze gołymi rękami, ignorując ból i krwawienie z pociętych dłoni. Siła desperacji pozwoliła mu na wyrwanie miecza z rąk przeciwnika.

W kolejnych sekundach L’Abbe wykorzystał chwilową dezorientację japońskiego oficera i zadał mu śmiertelny cios własną bronią. Pojedynek trwał zaledwie kilka chwil, ale zadecydował o życiu lub śmierci rannego amerykańskiego żołnierza. Miecz, który miał go zabić, stał się narzędziem jego ocalenia.

Po zabiciu japońskiego oficera L’Abbe upadł na piasek z wyczerpania i utraty krwi. Koledzy z jego oddziału znaleźli go kilka godzin później, gdy sytuacja na plaży ustabilizowała się na tyle, że możliwe stało się organizowanie pomocy medycznej dla rannych.

Powrót z trofeum wojennym

Amerykański oficer marynarki wojennej, który dowiedział się o pojedynku L’Abbe’a z japońskim przeciwnikiem, zaoferował mu 400 dolarów za miecz samurajski. Kwota ta stanowiła fortunę dla szeregowego marines, którego miesięczne żołd wynosił około 50 dolarów. L’Abbe zdecydowanie odrzucił ofertę, twierdząc, że miecz ma dla niego wartość emocjonalną niemożliwą do wyrażenia w pieniądzu.

Rannego żołnierza ewakuowano do szpitala polowego na Hawajach, gdzie spędził kilka tygodni na leczeniu ran odniesionych podczas walki. Miecz towarzyszył mu podczas całego pobytu w szpitalu jako przypomnienie o cudownym przetrwaniu. Personel medyczny z zainteresowaniem słuchał historii jego zdobycia podczas walki wręcz z japońskim oficerem.

Po zakończeniu leczenia L’Abbe powrócił do Oregonu, gdzie miecz zawisł na ścianie jego domu rodzinnego. Broń stała się centralnym punktem każdej opowieści o wojnie, którą dzielił się z rodziną i przyjaciółmi. Niewielu wierzyło początkowo w prawdziwość jego relacji o pojedynku na miecze na plaży Tarawa.

Dziedzictwo walki o przetrwanie

L’Abbe nigdy nie sprzedał swojego trofeum wojennego, mimo licznych ofert od kolekcjonerów militariów w latach powojennych.

Czytaj również:  Wasyl Stus. Ukraiński poeta, którego nie złamały łagry

L’Abbe zmarł w 1987 roku w swoim domu w Oregonie w wieku 66 lat. Miecz japoński został przekazany jego synowi, który kontynuował tradycję opowiadania historii ojca o pojedynku na plaży Tarawa.

O autorze: przez wieki

(Visited 194 times, 1 visits today)