Bitwa w Borach Tucholskich 1939. Dramat Armii „Pomorze”

Kiedy nad Borami Tucholskimi zagrzmiały pierwsze wystrzały września 1939, ten leśny region stał się teatrem desperackiej walki między polską armią a niemieckimi oddziałami pancernymi. Tradycyjne formacje wojskowe zderzały się z nowoczesnymi metodami blitzkriegu, a męstwo polskich żołnierzy mierzyło się z bezwzględną przewagą techniczną wroga.

Strategiczny klucz do Prus Wschodnich

Malownicze Bory Tucholskie rozciągające się między Chojnicami, Świeciem i Kamieniem stały się w 1939 roku areną pierwszej wielkiej bitwy kampanii wrześniowej. Wehrmacht skierował na ten teren główne uderzenie XIX Korpusu Pancernego, aby połączyć siły z odciętymi Prusami Wschodnimi. Plan zakładał przerwanie polskiej obrony i odcięcie „korytarza pomorskiego” od reszty kraju.

Przeciwko niemieckiej ofensywie stanęły główne siły Armii „Pomorze” pod dowództwem generała Władysława Bortnowskiego. W skład tej armii wchodziły 9. i 27. Dywizja Piechoty oraz słynna Pomorska Brygada Kawalerii. Dodatkowo w rejonie działała Grupa Operacyjna „Czersk”.

Teren przewidziany jako pole bitwy nie był jednak równomiernie obsadzony przez polskie oddziały. System łączności praktycznie nie funkcjonował, co uniemożliwiało koordynację działań. Polscy dowódcy spóźnili się z przygotowaniami, a szeregowi żołnierze dopiero rozglądali się za przeciwnikiem, gdy ten już wykonał pierwsze uderzenie.

Brak odpowiedniego przygotowania obronnego miał się okazać fatalny w skutkach. Niemcy dysponowali nie tylko przewagą liczebną, ale przede wszystkim nowoczesnym sprzętem i sprawną łącznością radiową.

Pierwsze uderzenie i chaos w polskich szeregach

1 września niemiecki pociąg pancerny wjechał na stację w Chojnicach, oznajmiając początek działań wojennych. Jednocześnie czołgi i piechota, wyposażone w mapy i radiostacje, błyskawicznie przemieszczały się przez pojezierza i gęste lasy. Niemiecka machina wojenna działała z precyzją szwajcarskiego zegarka.

Polacy, spowalniani brakiem łączności i chaosem dowodzenia, próbowali stawiać opór wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych. Niedobór broni przeciwpancernej bardzo szybko dał o sobie znać. Polskie stanowiska polowe nie mogły skutecznie powstrzymać niemieckich czołgów.

Czytaj również:  Piękna, inteligentna, niebezpieczna. Niezwykła historia gwiazdy warszawskiej konspiracji

Najbardziej znanym epizodem walk stała się szarża pod Krojantami. Polski 18. Pułk Ułanów zaatakował niemiecką piechotę, zadając jej spore straty. Jednak przybycie wrogich transporterów opancerzonych i pojazdów pancernych przesądziło o losach tego ataku.

Niemiecka propaganda później przekształciła ten epizod w mit o „szarży na czołgi”. W rzeczywistości ułani mierzyli się głównie z piechurami i lekkimi pojazdami pancernymi, nie z czołgami. Ten mit na długo utkwił w zbiorowej pamięci jako symbol polskiego męstwa i niemieckiej przewagi technicznej.

Rozpad polskiej obrony

W kolejnych godzinach 27. Dywizja Piechoty próbowała przebić się w kierunku Bydgoszczy. Jednak dowodzenie było tak zdezorganizowane, że część sił trafiła do niemieckiej niewoli, zanim w ogóle doszło do poważniejszych walk. Brak koordynacji działań doprowadził do katastrofy.

  1. Dywizja Piechoty broniła się nad Brdą, stawiając zaciekły opór. Jednak przewaga niemieckich czołgów, lotnictwa i sprawnej łączności sprawiła, że i ona nie uniknęła okrążenia. Polscy żołnierze walczyli bohatersko, ale bez szans na sukces.

Pomorska Brygada Kawalerii wielokrotnie próbowała wspierać sąsiednie jednostki. Sama jednak wpadła w niemiecką pułapkę, gdy zabrakło paliwa i amunicji. Szybka dezintegracja systemu łączności wpychała kolejne oddziały w głęboką izolację.

Brak koordynacji między polskimi jednostkami uniemożliwił jakąkolwiek skuteczną obronę. Niemieckie dywizje pancerne systematycznie rozbijały polskie oddziały, wykorzystując swoją przewagę w mobilności i ogniu.

Bilans katastrofy

Do 3-4 września większość polskich sił w Borach Tucholskich została rozbita lub wzięta do niewoli. Tylko nielicznym oddziałom, jak 35. Pułkowi Piechoty, udało się wymknąć z niemieckiego okrążenia. Była to jedna z nielicznych jasnych punktów w tej tragicznej batalii.

Bilans walk okazał się porażający dla strony polskiej. Tysiące żołnierzy zostało zabitych, rannych, zaginionych lub trafiło do niemieckiej niewoli. Setki pojazdów i tysiące sztuk broni personalnej zostały zniszczone lub porzucone na polach walki.

Czytaj również:  Atak umarłych. Najstraszniejszy kontratak w historii wojen

W ciągu kilku dni polskie dowództwo utraciło możliwość dalszej obrony Pomorza. Niemcy zyskali otwartą drogę na wschód, w stronę Wisły i Warszawy. Ten sukces przyniósł im strategiczną przewagę w całej kampanii wrześniowej.

Klęska w Borach Tucholskich stała się przykładem nowoczesnej wojny manewrowej. Strona dysponująca łącznością, szybkością i nowoczesną technologią uzyskała decydującą przewagę nad przeciwnikiem opartym na tradycyjnych metodach walki.

Lekcje z pierwszej wielkiej bitwy

Porażka w Borach Tucholskich pokazała, że polskie plany obronne z czasów pokoju nie wytrzymały konfrontacji z blitzkriegiem. Polscy żołnierze walczyli dzielnie, miejscami wręcz heroicznie, ale ich tradycyjna taktyka nie dawała szans na sukces.

Rozczłonkowane rozkazy i brak koordynacji działań uniemożliwiły skuteczną obronę. Bitwa ostrzegała przed ślepym zaufaniem w heroizm bez odpowiedniego przygotowania technicznego i jasnej wizji działania w chaosie wojennym.

Z drugiej strony dramatyczny opór polskich żołnierzy stał się symbolem wierności wobec ojczyzny. Walki w błocie i cieniu drzew, pojedynki na bagnety i szarże kawalerii pokazały, na co stać polskiego żołnierza.

O autorze: przez wieki

(Visited 1 138 times, 1 visits today)