
Dowódca odpowiedzialny za jedną z największych masakr cywilów podczas II wojny światowej nigdy nie stanął przed sądem. Po 1945 roku spokojnie pełnił funkcje publiczne w RFN, a wszystkie próby postawienia go przed wymiarem sprawiedliwości kończyły się fiaskiem. Jego przypadek ilustruje skalę powojennej bezkarności niemieckich zbrodniarzy wojennych.
Początki w nazistowskich strukturach władzy
Urodzony w 1903 roku w Gnieźnie jako syn sędziego, Reinefarth otrzymał staranne wykształcenie prawnicze. Edukację rozpoczął w rodzinnym mieście, a kontynuował ją w Cottbus. Po studiach prawniczych szybko znalazł swoją drogę w nazistowskim systemie, łącząc zawód adwokata z działalnością polityczną. Już w 1932 roku związał się jednocześnie z partią i elitarnymi formacjami Trzeciej Rzeszy, wstępując do NSDAP oraz SS.
Jako prawnik specjalizował się w obronie członków paramilitarnych organizacji nazistowskich oskarżanych o przemoc polityczną. Ta działalność przyniosła mu rozgłos w kręgach partyjnych i otworzyła drogę do dalszej kariery. Jego zaangażowanie w propagandę i agitację było na tyle intensywne, że szybko awansował w strukturach SS. Wybuch wojny dał mu szansę na realizację ambicji w strukturach wojskowych.
Kampanie przeciwko Polsce i Francji rozpoczęły jego karierę oficera bojowego, którą kontynuował podczas inwazji na Związek Radziecki. Liczne odznaczenia, w tym prestiżowy Krzyż Rycerski, potwierdzały jego wartość w oczach nazistowskiego dowództwa. W 1942 roku trafił bezpośrednio do sztabu Himmlera, co otworzyło mu drogę do najwyższych szczebli SS. Dwa lata później objął stanowisko dowódcy SS i policji w okupowanej Wielkopolsce.
Masakra warszawskiej Woli
Wybuch powstania w stolicy wymógł na niemieckim dowództwie szybką reakcję militarną. Reinefarth otrzymał zadanie sformowania grupy bojowej i stłumienia polskiego zrywu wszelkimi środkami. Jego oddziały rozpoczęły działania na Woli, gdzie w ciągu zaledwie trzech dni przeprowadziły systematyczną eksterminację ludności cywilnej. Metody zastosowane przez jego żołnierzy należały do najbardziej bestialskich w całej historii II wojny światowej.
Niemieccy żołnierze mordowali wszystkich napotykanych mieszkańców bez względu na wiek czy płeć. Egzekucje odbywały się masowo w domach, podwórkach i na ulicach dzielnicy. Szacunki historyków wskazują na 50-60 tysięcy ofiar zabitych tylko w pierwszych dniach sierpnia. Była to zaplanowana akcja terroru mająca złamać wolę walki powstańców poprzez wyniszczenie ludności cywilnej.
Po działaniach na Woli jednostki pod jego dowództwem przeniosły się do innych dzielnic objętych walkami. Na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie kontynuowały zbrodnie, mordując rannych w powstańczych szpitalach i jeńców wojennych. Całkowita liczba ofiar działań jego oddziałów podczas powstania mogła sięgać stu tysięcy ludzi. Za te „osiągnięcia” nazistowskie dowództwo uhonorowało go we wrześniu 1944 roku najwyższymi odznaczeniami wojskowymi.
Ostatnie miesiące wojny na froncie wschodnim
Po upadku powstania przeniesiono go na front walki z nacierającą Armią Czerwoną. Objął dowództwo nad obroną Kostrzyna, jednej z nadodrzańskich twierdz mających powstrzymać ofensywę sowiecką. Wobec przewagi przeciwnika próbował wycofać swoje siły zamiast bronić się do ostatniego żołnierza zgodnie z rozkazem Hitlera. Ta decyzja doprowadziła do wyroku śmierci wydanego przez niemiecki trybunał wojskowy.
Chaos ostatnich tygodni Trzeciej Rzeszy sprawił, że wyrok nigdy nie został wykonany. Reinefarth kontynuował odwrót na zachód wraz z wycofującymi się jednostkami Wehrmachtu. Ostatecznie dostał się do niewoli brytyjskiej, gdzie spędził krótki czas jako jeniec wojenny. Alianci zachodni, mimo posiadania informacji o jego zbrodniach, nie postawili go przed trybunałem.
Polskie władze wielokrotnie domagały się jego ekstradycji i postawienia przed sądem za zbrodnie warszawskie. Wszystkie te próby kończyły się odmową ze strony władz zachodnich, a następnie RFN. Zimna wojna i polityczne kalkulacje okazały się ważniejsze niż sprawiedliwość dla ofiar. Reinefarth został zwolniony i mógł rozpocząć spokojne życie w powojennych Niemczech.
Bezkarność i kariera w powojennej RFN
Po wyjściu na wolność wrócił do zawodu prawnika i szybko zaangażował się w lokalną politykę. Osiągnął pozycję burmistrza Westerland na turystycznej wyspie Sylt, gdzie cieszył się szacunkiem mieszkańców. Następnie został wybrany do parlamentu krajowego Szlezwika-Holsztynu, gdzie zasiadał jako poseł. Nikt w jego otoczeniu nie kwestionował jego przeszłości, a on sam nigdy publicznie nie wyraził skruchy.
Przez całe powojenne życie pozostawał niedostępny dla wymiaru sprawiedliwości mimo udokumentowanych zbrodni. Żył w luksusie i spokoju, podczas gdy tysiące rodzin jego ofiar nigdy nie doczekały się sprawiedliwości. Jego przypadek stał się symbolem systemowej bezkarności nazistowskich zbrodniarzy w Niemczech Zachodnich. Polityka „milczenia o przeszłości” pozwoliła wielu takim osobom na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie.
Społeczność międzynarodowa przez dziesięciolecia milczała na temat takiej sytuacji ze względów politycznych. Władze zachodnioniemieckie blokowały wszelkie próby rozliczenia swoich obywateli za wojenne zbrodnie. Dopiero kolejne pokolenia zaczęły zadawać niewygodne pytania o przeszłość swoich przywódców i sąsiadów. Reinefarth zmarł jako wolny człowiek, nigdy nie ponosząc odpowiedzialności za swoje czyny.