Henry Johnson. Żołnierz, który sam powstrzymał niemiecki oddział

Portier z dworca w Albany został bohaterem I wojny światowej po nocnej walce z niemieckim oddziałem desantowym w Ardenach. Henry Johnson odparł atak mimo dwudziestu jeden ran, ratując rannego towarzysza i zdobywając francuską Croix de Guerre, ale Medal Honoru otrzymał dopiero prawie sto lat po śmierci.

Segregacja i transfer do Francuzów

W czerwcu 1917 Johnson wstąpił do armii amerykańskiej jako szeregowy w 15. Pułku Piechoty Nowego Jorku. Jednostka składała się wyłącznie z czarnoskórych żołnierzy pod częściowym dowództwem białych oficerów.

Po przybyciu do Francji w grudniu 1917 pułk przemianowano na 369. Pułk Piechoty w ramach 93. Dywizji. Wiosną 1918 generał Pershing przekazał jednostkę francuskiej 161. Dywizji ze względu na segregacyjne praktyki w amerykańskiej armii.

Żołnierze otrzymali francuskie hełmy i karabiny Lebel oraz przeszli przeszkolenie w podstawach francuskiego. Ta zmiana podporządkowania pozwoliła im walczyć na pierwszej linii frontu zamiast wykonywać prace pomocnicze.

Nocna walka pod mostem

W nocy 15 maja 1918 Johnson wraz z Needhamem Robertsem pełnili wartę w rejonie Ardenów. Zauważyli grupę niemieckich żołnierzy przygotowujących rajd na pozycje francuskie.

Johnson rzucił granaty w kierunku napastników, po czym rozpoczęła się walka na krótką odległość. Postrzelony w prawą rękę, biodro i kolana kontynuował obronę przy użyciu karabinka jako pałki.

Gdy zauważył, że Niemcy próbują porwać rannego Robertsa, wydobył nóż bolo i zabił dwóch napastników. Jego kontratak ranił od dziesięciu do dwudziestu żołnierzy wroga, zmuszając ich do odwrotu.

Cena zwycięstwa i powrót

Johnson odniósł dwadzieścia jeden ran, w tym poważne obrażenia uszu, rąk, pleców i nóg. W trakcie starcia przeszedł przez pole minowe, które dodatkowo zniszczyło spójność niemieckiego natarcia.

W 1919 otrzymał francuską Croix de Guerre, najwyższe odznaczenie za męstwo przyznawane przez Francję. Stał się jednym z pierwszych amerykańskich bohaterów wojennych, gdy prasa nagłośniła jego czyn.

Czytaj również:  Cholmeraktion 1940. Zapomniana akcja wysiedleńcza na Lubelszczyźnie

Prasa nadała mu przydomek „Black Death”, a były prezydent Theodore Roosevelt wymienił go wśród pięciu najodważniejszych żołnierzy amerykańskich. Pułk 369., znany później jako Harlem Hellfighters, prowadził parady zwycięstwa w Nowym Jorku.

Życie przed wojną i po wojnie

Johnson przyszedł na świat w lipcu 1892 w Winston-Salem w Karolinie Północnej, w młodości przeniósł się do Nowego Jorku. Pracował jako mechanik, sprzedawca gazet i portier na dworcu Union Station w Albany.

Mierzył zaledwie 152 centymetry i ważył 59 kilogramów, gdy zgłosił się do armii dwa miesiące po przystąpieniu Stanów do wojny. Po powrocie z Europy wrócił do pracy na dworcu, ale trwałe obrażenia uniemożliwiały mu utrzymanie stałego zatrudnienia.

Brak renty inwalidzkiej doprowadził do pogorszenia jego sytuacji zdrowotnej i materialnej. Zmarł w lipcu 1929 w wieku trzydziestu sześciu lat na zapalenie mięśnia sercowego.

Sprawiedliwość po dziewięćdziesięciu latach

Armia amerykańska nie doceniła jego czynów podczas wojny, pomijając go przy przyznawaniu odznaczeń krajowych. Lista ran bojowych nie odzwierciedlała faktycznego zakresu obrażeń, jakich doznał.

Dopiero w 2015 Departament Obrony przeanalizował dokumenty i zalecił przyznanie Medalu Honoru. Prezydent Barack Obama wręczył odznaczenie pośmiertnie w czerwcu tego roku.

Obama stwierdził wtedy, że nagroda jest minimalnym gestem wdzięczności za służbę Johnsona. Dziewięćdziesiąt siedem lat upłynęło od nocnej walki do momentu oficjalnego uznania jego bohaterstwa przez kraj, za który walczył.

 

 

O autorze: przez wieki

(Visited 26 times, 3 visits today)