
Nicholas George Winton przyszedł na świat w maju 1909 roku jako syn imigrantów z Niemiec, którzy osiedlili się w stolicy Anglii na początku stulecia. Rodzina, pochodzenia żydowskiego, przyjęła angielskie brzmienie nazwiska, porzucając oryginalne Wertheim. Nikt wówczas nie przewidywał, że ten chłopiec zapisze się w historii jako „Brytyjski Schindler” – człowiek, który ocalił setki młodych istnień przed Holokaustem.
Zmiana planów w grudniu 1938
Makler giełdowy z Londynu miał spędzić zimowe wakacje na szwajcarskich stokach, jednak los skierował go inną drogą. Zamiast narciarskich tras wybrał Pragę, gdzie sytuacja uchodźców żydowskich stawała się coraz bardziej dramatyczna. Czechosłowacja, otoczona przez ekspansywne Niemcy, zamieniała się w pułapkę dla tysięcy rodzin.
Winton bezpośrednio zetknął się z rozpaczą rodziców, którzy szukali sposobu na uratowanie swoich pociech przed zbliżającym się zagrożeniem. Sytuacja wymagała natychmiastowego działania, ponieważ niemiecka agresja stała się kwestią czasu. Stockbroker postanowił wykorzystać swoje kontakty w Londynie i stworzyć organizacyjną strukturę pomocy.
Wspólnie z grupą współpracowników powołał specjalną sekcję zajmującą się ewakuacją nieletnich. Przyjmowano podania od zdesperowanych rodzin, które gotowe były rozstać się z dziećmi, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Lista oczekujących szybko rosła, a Winton musiał znaleźć brytyjskie rodziny zastępcze oraz sfinansować całą operację.
Pierwsze pociągi z Pragi
Marzec 1939 roku przyniósł pierwszy wyjazd grupy dzieci, który nastąpił dosłownie w ostatniej chwili przed niemiecką okupacją Czech. Pociąg opuścił stolicę Czech zaledwie na kilka dni przed wkroczeniem Wehrmachtu. Operacja wymagała precyzyjnej koordynacji z brytyjskimi władzami i znalezienia środków na pokrycie kosztów transportu.
Do sierpnia tego samego roku zrealizowano siedem kolejnych konwojów kolejowych, które przewiozły prawie siedemset małoletnich pasażerów. Każdy transport wiązał się z dramatycznymi pożegnaniami na praskim dworcu, gdzie rodzice żegnali swoje pociechy, nie wiedząc czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają. Większość z tych rodziców zginęła później w niemieckich obozach koncentracyjnych.
Ostatni skład z młodymi pasażerami ruszył z Pragi w pierwszych dniach sierpnia, na miesiąc przed wybuchem globalnego konfliktu. Planowany dziewiąty transport został udaremniony przez atak III Rzeszy na Polskę we wrześniu, który zapoczątkował II wojnę światową. Dwieście pięćdziesiąt dzieci czekających na ten wyjazd nigdy nie opuściło Czech i prawdopodobnie zginęło w Zagładzie.
Milczenie przez pół wieku
Winton przez dziesięciolecia nie wspominał o swojej wojennej misji, traktując ją jako naturalny odruch człowieczeństwa w obliczu tragedii. Dopiero w latach osiemdziesiątych jego żona odnalazła w archiwach rodzinnych dokumenty związane z przedwojenną akcją ratunkową. Lista uratowanych dzieci oraz korespondencja z tamtego okresu ujrzały światło dzienne po niemal pięćdziesięciu latach.
Media brytyjskie zainteresowały się historią skromnego emeryta, który okazał się bohaterem setek ocalonych istnień. Program telewizyjny zorganizował wzruszające spotkanie Wintona z dorosłymi już „dziećmi”, które zawdzięczały mu życie. Scena, gdy siedzący obok niego ludzie wstawali jeden po drugim, ujawniając że są jego podopiecznymi, obiegła cały świat.
Ocaleni i ich potomkowie utworzyli liczną społeczność, która szacunkowo liczy obecnie kilka tysięcy osób. Winton spotykał się regularnie z tymi, których uratował, utrzymując z nimi ciepłe relacje do końca życia. Historia jego akcji stała się symbolem ludzkiej odwagi i determinacji w przeciwstawianiu się złu.
Późne uznanie i odznaczenia
Brytyjska korona uhonorowana go Orderem Imperium Brytyjskiego już w XXI wieku, a Czechy przyznały mu najwyższe państwowe wyróżnienie – Order Białego Lwa w 2014 roku. Otrzymał również liczne honorowe obywatelstwa miast czeskich, które pamiętały o jego przedwojennej misji. Uniwersytety nadawały mu tytuły doktora honoris causa, a jego postać stała się inspiracją dla filmów i książek.
Winton pozostawał aktywny społecznie niemal do samego końca, wspierając organizacje humanitarne i dzieląc się swoją historią z młodym pokoleniem. Jego życiowe motto głosiło, że nie należy kalkulować ryzyka, gdy trzeba pomóc innym ludziom. Zmarł w lipcu 2015 roku w wieku stu sześciu lat, otoczony szacunkiem całego świata i miłością tych, którym podarował życie.