Średniowieczne kroniki znały przypadki, gdy miłość prowadziła wprost do zbrodni. Jeden podpis, jeden sakramentalny ślub, a za kurtyną przemoc i groza. Nie każdy porywacz działał dla siebie. Często stali za nim możni – rycerze, bogaci kupcy, zwykli bandyci, dla których kobieta była moneta przetargową w walce klanów i rodzin
Porwania kobiet jako element życia społecznego
W średniowieczu porywanie kobiet miewało status niemal rytualny. Niejednokrotnie lokalne obyczaje i prawo dawały ciche przyzwolenie na takie czyny. Próby uregulowania tych kwestii napotykały na sprzeciw możnych, którzy traktowali kobiety jako gwarancję dziedziczenia, dotrzymania umów, a nawet narzędzie politycznych układów.
Porwania występowały zarówno w miastach, jak i na wsiach. Rycerze, banici i zwykli chłopi zabierali panny z różnych powodów. Czasem należało wymusić niechciany ślub albo odegrać się za rodzinny spór.
Innym razem chodziło wyłącznie o majątek. Nie brakowało przypadków, gdy porwanie kończyło się wymuszeniem okupu, a opór rodziny mógł doprowadzić nawet do krwawych starć i lokalnych konfliktów.
W źródłach zachowały się historie, w których rodzina panny chwaliła się, że dziewczyna została porwana „ze względu na urodę”, co w ich oczach podnosiło jej prestiż. Dla innych rodzin porwanie oznaczało klęskę i społeczną hańbę, zwłaszcza jeśli ofiara trafiła w ręce ludzi spoza własnego stanu.
Motywy i sprawcy średniowiecznych uprowadzeń
Porywacze rekrutowali się z różnych grup społecznych. Najwięcej porwań przypisywano osobom wyższego pochodzenia – rycerzom i szlachcie. Rywalizacja o ziemię i wpływy prowadziła do licznych aktów przemocy, która obracała się przeciw kobietom jako „najłatwiejszemu łupowi”. Kronikarze opisywali wypady wrogich klanów, które kończyły się masowymi porwaniami dziewcząt z sąsiednich dworów. Tylko niektóre z nich wracały kiedykolwiek do rodzinnych domów.
W miastach sytuacja przedstawiała się podobnie. Zamożni kupcy albo rzemieślnicy, marzący o wzniesieniu się ponad własny stan, nie wahali się porywać córek konkurencji czy wdów po kolegach cechowych, licząc na szybki awans społeczny. Ich ofiary trafiały do domów porywaczy, stawały się przedmiotem szantażu lub ulegały presji, by wyjść za mąż wbrew swojej woli.
Znane są także przypadki porwań typowo bandyckich, mających na celu wymuszenie okupu. Zwłaszcza na pogranicznych terenach, gdzie prawo nie sięgało daleko, porywacze korzystali z bezkarności. Morderstwa, gwałty i szantaż stanowiły realne zagrożenie dla kobiet podróżujących samotnie lub bez ochrony krewnych.
Reakcja prawa i Kościoła na przypadki porwań
Prawo kościelne i świeckie walczyło z procederem uprowadzeń z różnym skutkiem. Statuty synodalne groziły ekskomuniką wszystkim, którzy popełniali „raptus” – uprowadzenie panny.
Papież Innocenty III ostro krytykował praktykę przymuszania kobiet do małżeństwa, zwłaszcza za pośrednictwem porwania. Jednak w praktyce lokalne sądy zwykle rozpatrywały takie sprawy pobieżnie.
Prawo świeckie w Europie bywało niejednolite. W Polsce „rozbój na pannie” groził karą śmierci lub banicją, jeśli udowodniono gwałt. Statut Kazimierza Wielkiego z 1347 roku przewidywał surowe sankcje, ale egzekwowano je rzadko, zwłaszcza wobec ludzi o wysokiej pozycji. We Francji czy Anglii sądy królewskie rozpatrywały porwania jako zbrodnie przeciw rodzinie i obyczajom, jednak porywacze nierzadko kupowali łaskę króla lub zapłacili „okup honorowy”.
Kościół próbował chronić narzeczone przez instytucję „ogłoszenia zapowiedzi”, które miały uniemożliwić potajemne śluby po porwaniach. Nie zdołał jednak powstrzymać procederu w szerszej skali, a część duchowieństwa wręcz sprzyjała lokalnym możnym w osiąganiu kompromisów pozasądowych.
Porwania w Polsce i Europie Środkowej
W Polsce i na Rusi porwania dziewcząt miały swoją wielowiekową tradycję, sięgającą jeszcze czasów przedchrześcijańskich. W epoce Piastów i Jagiellonów władcy próbowali ukrócić przymusowe małżeństwa, wprowadzając surowe przepisy. Mimo to panowie szlacheccy wciąż szukali sposobów, by zdobyć „pożądany majątek” w postaci żony z bogatego domu.
Średniowieczne metryki i księgi grodzkie obfitowały w sprawy sądowe dotyczące porwań, jednak wiele przypadków nigdy nie trafiło do urzędników. Rodziny ugadywały się z porywaczem, przyjmując „odszkodowanie” albo decydowały się na cichą zemstę. Na terenach średniowiecznej Polski gwałt na niewieście powszechnie uznawano za zbrodnię, lecz wyroku dożywocia lub śmierci skazywano tylko w wyjątkowych sprawach.
Na Litwie i Ukrainie porwania były elementem walk między rodami. Akty przymusowego „ożenku” przeplatały się z porwaniami wrogich niewiast podczas najazdów. Do dziś nie brakuje pieśni ludowych opisujących dramat kobiet wywiezionych do obcych wiosek, które nigdy nie wróciły do rodzinnych stron.
Znani porywacze, głośne sprawy i dramaty
Niektóre sprawy trafiały na łamy kronik dzięki wyjątkowej brutalności lub medialności stron konfliktu. W 1193 roku francuski król Filip II August oskarżył własnego szwagra o porwanie i gwałt na szlachciance, co wywołało burzę polityczną. W Anglii słynęła sprawa Matyldy de Braose z Glastonbury uprowadzoną przez rycerza Henry’ego de Tracy w XIV wieku – interweniował sam król Edward III.
W Polsce najgłośniej odbiła się sprawa z 1420 roku, gdy możny Jaśko z Tarnowa porwał córkę kasztelana sanockiego podczas wesela. Wydarzenie doprowadziło do bitwy między rodami, a interwencja króla Władysława Jagiełły zakończyła się kompromisem: ślubem i sowitym „odszkodowaniem” dla rodziny panny.
Nie zawsze finał historii bywał dramatyczny. Głośnym echem odbiła się sprawa wdowy śląskiej Joanny von Glogau, która wzięła odwet na oprawcach i doprowadziła do procesu, skazującego winnych na banicję.
O autorze: przez wieki
