
Trzej mężczyźni jedli na tarasie dworku, gdy jedna z pracownic przybiegła z wiadomością o zbliżającej się milicji. Ten moment rozpoczął tragiczne wydarzenia, które doprowadziły do śmierci jednego z najodważniejszych dowódców antykomunistycznego podziemia. Podporucznik Zdzisław Badocha „Żelazny”, legenda 5. Brygady Wileńskiej AK, zginął 28 czerwca 1946 roku mając zaledwie 21 lat.
Droga do majątku Czernin
Na początku czerwca 1946 roku sytuacja 5. Brygady Wileńskiej AK działającej na Pomorzu stała się dramatyczna. Oddział Zdzisława Badochy skutecznie atakował posterunki milicji w okolicach Dzierzgonia i Sztumu. Młody dowódca wykazywał się wysokimi umiejętnościami taktycznymi i zdolnościami bojowymi. Te sukcesy zwróciły uwagę komunistycznych władz. Przeciwko brygadzie skierowano znaczne siły bezpieczeństwa.
We wsi Tulice koło Sztumu 10 czerwca doszło do zaciętej walki. 2. szwadron starł się z grupą operacyjną złożoną z funkcjonariuszy UB i milicjantów. Partyzanci wygrali potyczkę. Zabili dwóch funkcjonariuszy UB i trzech milicjantów. Szwadron dowodzony przez podporucznika Olgierda Christy „Leszka” zdołał wyrwać się z okrążenia. Zwycięstwo miało jednak swoją cenę. „Żelazny” został ranny i potrzebował natychmiastowej pomocy.
Pierwszej pomocy udzieliła mu sanitariuszka Danuta Siedzikówna „Inka”. Stan rannego wymagał jednak fachowej opieki lekarskiej i czasu na regenerację. Podporucznik Christa, zastępca dowódcy, zdecydował o przewiezieniu „Żelaznego” do majątku Czernin koło Sztumu. Majątkiem administrował Ottomar Zielke, przedwojenny działacz kaszubski.
Zdrada łączniczki i przygotowania do obławy
Kryjówka w Czerninie przestała być bezpieczna po aresztowaniu Reginy Żylińskiej pseudonim „Regina”. Ta doświadczona łączniczka 5. Brygady Wileńskiej AK wpadła w ręce UB. Podczas przesłuchań ujawniła miejsce pobytu „Żelaznego”. Funkcjonariusze uzyskali kluczowe informacje o lokalizacji rannego dowódcy.
Władze komunistyczne natychmiast rozpoczęły przygotowania do schwytania lub zabicia jednego z najbardziej poszukiwanych dowódców podziemia na Pomorzu. W Malborku utworzono kilkunastoosobową grupę operacyjną. Składała się z funkcjonariuszy UB i milicjantów.
Grupa otrzymała zadanie otoczenia majątku i ujęcia „Żelaznego”. Akcję zaplanowano na 28 czerwca 1946 roku. Komuniści liczyli, że zastaną rannego oficera w trakcie rekonwalescencji.
Służby bezpieczeństwa wiedziały, z kim mają do czynienia. „Żelazny” był jednym z najzdolniejszych dowódców polowych 5. Brygady Wileńskiej. Przeprowadził szereg spektakularnych akcji przeciwko komunistycznemu aparatowi bezpieczeństwa.
Tragiczny finał w Czerninie
28 czerwca 1946 roku na tarasie dworku w Czerninie jedli posiłek trzej mężczyźni. Byli to Zdzisław Badocha „Żelazny”, kurier Stanisław Szczykno „Stach” oraz Józef Piątek. Szczykno przyjechał do majątku, żeby odwieźć już wyzdrowiałego dowódcę z powrotem do oddziału. Spokój przerwało ostrzeżenie jednej z pracownic majątku. Zauważyła wojsko otaczające dwór.
Wszyscy trzej zerwali się od stołu. Pobiegli w kierunku parku, szukając drogi ucieczki przed zbliżającymi się siłami bezpieczeństwa. Funkcjonariusze zauważyli najpierw uciekającego mężczyznę, prawdopodobnie Piątka. Ostrzelali go z broni maszynowej. Jeden z milicjantów uderzył go kolbą pistoletu w głowę. Drugi kopnął w brzuch. Mężczyzna przestał stawiać opór.
Milicjant Bogdan Łagocki dostrzegł kolejnego uciekiniera. Był to „Żelazny”. Łagocki krzyknął: „Stój, milicja!” i od razu zaczął strzelać. Trafił uciekającego oficera w nogę. „Żelazny” poderwał się mimo rany. Kulejąc, biegł dalej w stronę drzew.
Zdesperowany milicjant sięgnął po granat. Odbezpieczył go i rzucił w kierunku rannego partyzanta. Granat przeleciał nad głową „Żelaznego”. Eksplodował kilka metrów za nim. Odłamek trafił młodego dowódcę w głowę. To był śmiertelny cios.
Końcowa identyfikacja i nieznane miejsce spoczynku
Milicjanci rozpoznali zabitego partyzanta dopiero po charakterystycznym znaku. Nosił złoty sygnet 5. Wileńskiej Brygady AK. Na biżuterii widniała dedykacja od majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, dowódcy brygady. To był ostateczny dowód tożsamości poległego.
Tak zakończyło się życie jednego z najdzielniejszych żołnierzy antykomunistycznego podziemia. „Żelazny” miał zaledwie 21 lat. Zginął w całkowicie przypadkowej akcji.
Nikt nie wie, gdzie pochowano podporucznika Zdzisława Badochę „Żelaznego”. Jego rodzina dowiedziała się o okolicznościach śmierci dopiero w latach 60. Władze komunistyczne złagodziły wtedy nieco represje wobec rodzin żołnierzy wyklętych.
O autorze: przez wieki
