Luftwaffe kontra USA. Szalone plany Hitlera – cz. I
Naloty na USA: propozycje
Tuż po wybuchu II wojny światowej III Rzesza planowała nieśmiało rozpoczęcie rajdów powietrznych nad wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Dysponowano wówczas bombowcem dalekiego zasięgu He 177, który miał za mały zasięg do takich operacji. Ponieważ poza niewielką ilością tych samolotów, reszta maszyn mogących przelecieć na drugą stronę Atlantyku była prototypami, dowództwo Luftwaffe podeszło do tej kwestii bardzo sceptycznie.
Kilka miesięcy później poczyniono niewielkie postępy – rozpoczęto prace nad FW 200 o zasięgu 4200 km, Me 261 o zasięgu 13 tys. kilometrów oraz nad łodzią latająca BV 222. Zdołano oblatać jedynie prototyp łodzi latającej. Pozostałe projekty istniały jedynie na papierze.
Prace przyspieszyły na początku 1941 roku, w związku z przygotowaniami III Rzeszy do ataku na ZSRR. Firma Arado na życzenie Adolfa Hitlera opracowała prototyp bombowca Ar 470 z sześcioma lub czterema silnikami. Wyliczony zasięg samolotu wystarczył do zbombardowania USA i powrotu na lotnisko we Francji na jednym tankowaniu. Pomimo tego, że projekt był obiecujący, z powodu braku odpowiednich silników nie udało się go ukończyć.
Czytaj również: Szaleni wynalazcy II wojny światowej i ich odkrycia
Mniej więcej w tym samym czasie próbowano opracować samolot FW 300 o dużym zasięgu do 7500 km. Jednak do końca wojny nie wdrożono go do produkcji. Podobny projekt bombowca transatlantyckiego FW 238 odrzucono, ponieważ jego konstrukcja była zbyt skomplikowana.
Me 264
Jeszcze w 1941 roku Adolf Hitler zaczął poważnie myśleć o zbombardowaniu Nowego Yorku. Dlatego wiosną 1941 roku Luftwaffe zażądało od Messerschmitta jak najszybszego wyprodukowania 10 samolotów typu ME 264 do nalotów na Nowy York i amerykański przemysł. Zasięg miał wynosić 12 tys. km, plus 3000 km rezerwy przy maksymalnym udźwigu 5 ton bomb.
Początkowo wszystko szło pomyślnie. Messerschmitt obiecał, że prototyp zostanie oblatany latem 1942 roku, jednak dowództwo Luftwaffe nie uwierzyło w te zapewnienia. I słusznie, ponieważ zakłady Messerschmitta nie posiadały odpowiedniej technologii, pozwalającej na zwiększenie zasięgu opracowywanego samolotu.
Trochę lepiej poszło natomiast z prototypem Me 261. Przetrwał on 40 godzin w powietrzu bez poważnych awarii i mógł latać nawet do Japonii.
Latem i jesienią 1941 roku Hitler zakładał możliwość zajęcia Wysp Kanaryjskich i Azorów, aby z lotnisk na tych wyspach bombardować na małą skalę USA. Hitler gorąco wierzył w to, iż uda mu się zniszczyć Stany Zjednoczone za pomocą bomb.
Z kolei niemieckie dowództwo Luftwaffe spodziewało się, że nawet zrzucenie kilku bomb na wybrzeże Stanów zmusi Amerykanów do zużycia części sił do obrony własnej przestrzeni powietrznej przed niemieckimi nalotami. Liczono także, że po zwycięstwie nad ZSRR i zajęciu kanału Sueskiego Luftwaffe będzie miało podstawę do transoceanicznych wypraw bombowych.
Szukanie właściwej drogi
Na początku roku 1942 sprawa ataku na USA zajmowała uwagę wysokich oficerów Luftwaffe. Stwierdzono, że prototypy, nad którymi do tej pory pracowano, nie będą miały zasięgu, aby wrócić po zbombardowaniu USA na lotnisko, z którego wystartowały. Liczono po cichu, że tankowanie w powietrzu rozwiąże ten problem.
Z kolei prace nad ME 264 opóźniały się przez wąskie gardła w produkcji. W konsekwencji prototyp zaczęto przenosić z jednej fabryki do drugiej. W końcu w kwietniu 1942 roku komisja kierowana przez płk. Edgara Petersena oceniła, że Me 264 jest gotowy jako prototyp w 90 %.
Miesiąc później Willy Messerschmitt obiecał, że Me 264 będzie miał zasięg 13 lub 14 tys. km. Jednocześnie zapewniał, że atak bombowy na wybrzeże USA może się odbyć już na jesieni 1943 roku. Luftwaffe było bardzo podbudowane tymi zapewnieniami.
Także inne firmy przedstawiły swoje prototypy. Focke Wulf i Junkers zaproponowały skonstruowanie gigantycznego drewnianego samolotu z silnikami o ogromnej mocy. Projekt ten okazał się jednak całkowicie nierealny i absurdalny. Junkers stworzył więc inny prototyp Ju 390 o zasięgu 10 tys. km i udźwigu 5 ton. Zakończenie prac nad prototypem ze względu na skomplikowaną konstrukcję mogło nastąpić dopiero w 1943 roku.
Czytaj również: Najwięksi zbrodniarze i tyrani XX wieku. Hitler, Stalin i kto jeszcze?
Kłopoty z Me 264
Jednocześnie dokładne badania nad Me 264 wykazały, że zasięg tego samolotu będzie na tyle mały, że wymagane będzie tankowanie w powietrzu w czasie lotu przez Atlantyk. Messerschmitt przewidział już to teoretycznie wcześniej. Jednak problemy z silnikami oraz niedostatek mocy produkcyjnych wymusił na początku maksymalne odchudzenie i uproszczenie całej konstrukcji.
Inne problemy, które trzeba było rozwiązać, to duży ciężar samolotu w czasie startu oraz konieczność używania lotnisk z bardzo długimi pasami. Pomimo tych trudności, przygotowano już listę amerykańskich zakładów zbrojeniowych, których zbombardowanie zmusiłoby Stany Zjednoczone do przerwania wojny.
Stwierdzono także, że nawet przy użyciu trudnego tankowania w powietrzu, Me 264 jest nadal dobrym samolotem. Według kierownictwa Luftwaffe, 30 takich bombowców mogło wystarczyć do nalotów na terytorium Stanów Zjednoczonych. Myślano nad startami bombowców z Finlandii. Przelatywałyby one nad biegunem północnym i docierałyby do San Francisco. Odległość wynosiłaby zatem tylko około 7700 km. Niestety według wstępnych wyliczeń, bomby skracały znacznie zasięg, stąd należało zredukować uzbrojenie i opancerzenie bombowców. Trzeba było też doliczyć rezerwę paliwa wynoszącą 15 %.
Trudności ciąg dalszy
Pomimo powstałych trudności, Luftwaffe chciało otrzymać jak najszybciej partie pierwszych 30 bombowców. Inne prototypy ze względu na duże skomplikowanie konstrukcji wyrzucono do kosza. Me 261 został odrzucony jako bombowiec dalekiego zasięgu ze względu na brak zabezpieczenia zbiorników paliwa.
Próbowano ograniczyć duże spalanie silników Me 264 poprzez wciąganie go w powietrze przez samolot holownik, wspomaganie startu za pomocą specjalnych rakiet oraz tankowanie w powietrzu z innego samolotu. Aby uniknąć opóźnień związanych z rozpoczęciem produkcji, obniżono dla niego wymagania dotyczące zasięgu i udźwigu.
Opóźnienia w produkcji silników sprawiły, że ostatecznie samolot mógł być produkowany w krótkich seriach dopiero pod koniec lat czterdziestych. Dlatego przez jakiś czas Luftwaffe zwątpiło w projekt i zwróciło większą uwagę na prototyp Ju 290. Poza tym próbowano wykorzystać prototyp łodzi latającej Bv 250 o zasięgu 14 tys. km. Jednak wstrzymano prace ze względu na duże trudności z opracowaniem prototypu.
Liczono, że rakiety powietrze-ziemia i samoloty pasożyty podczepiane do bombowca wykonujące ataki nad wybrzeżem USA umożliwią wykonanie nalotu. Według harmonogramu, Me 264 miał zostać oblatany od jesieni 1942 roku do początku 1943 roku. Operacyjnie można byłoby wykorzystać go w 1944 roku. Jednak większość trzeźwo myślących oficerów Luftwaffe zdawała sobie sprawę, że prototyp może być gotowy dopiero w 1945 roku.
W październiku 1942 roku miał być oblatany dopiero pierwszy prototyp Me 264. Pozostałych prototypów nie można było ukończyć w terminie z powodu opóźnień w pracach. Problemy te spowodowały odłożenie pierwszego lotu na później. Kłopoty sprawiał też prototyp Me 261. W czasie oblatywania prototypu ujawniono wiele poważnych usterek, jak niepożądane wibracje w czasie lotu i poważne wycieki paliwa. Dopiero pod koniec grudnia 1942 roku prototyp Me 264 wykonał krótki dziewiczy lot.
Czytaj również: 7 grudnia 1941 roku. Dzień, który zmienił świat
Ju 390 czy Me 264?
Alternatywą wobec Me 264 był prototyp Ju 390, ale musiał być on holowany do góry w czasie startu. Poza tym skomplikowana konstrukcja mogła być wdrożona do produkcji dopiero w 1946 roku. Na wiosnę 1943 roku przygotowano do lotów próbnych latającą makietę, złożoną z części z dwóch prototypów. Na początku 1943 roku nie było jeszcze rozwiązania problemu, ponieważ Me 264 był na razie na poziomie latającej makiety, a inne prototypy nie były jeszcze dopracowane. Liczono, że Ju 290 latem 1943 roku będzie gotowy. Mógł dotrzeć do Nowego Yorku z bombami na pokładzie bez możliwości powrotu.
Szef Luftwaffe Hermann Göring podchodził sceptycznie do prototypu Me 264, stawiając bardziej na samoloty zwiadowcze. Z czasem postanowiono wykorzystać Ju 290, czekając na gotowy Me 264. Myślano o tankowaniu w powietrzu i dodatkowych zbiornikach paliwa, aby Me 264 miał wystarczający zasięg na pokonanie Atlantyku i powrót na lotnisko. Zdawano sobie też sprawę z tego, że uruchomienie produkcji tego bombowca z prawdziwego zdarzenia nie będzie takie łatwe.
Ju 390 także stwarzał trudności. Aby w ogóle wystartować, potrzebował pasa startowego od długości 2,5 km. Niemcy, nie mając tak dużego lotniska, musieli wspomagać start sześcioma rakietami.
Z kolei loty prototypu Me 264 wykazały groźne usterki, których nie można było tak szybko usunąć. To wydłużało prace nad prototypem i podwyższało koszty. Dlatego przed jesienią 1944 roku niemożliwe było rozpoczęcie produkcji seryjnej. Prototypy konkurencyjnych firm również nie mogły być szybko wdrożone do produkcji seryjnej, więc problem nie został rozwiązany.
Wobec powstałych utrudnień myślano nawet o użyciu do rajdu bombowego na USA łodzi latającej BV 222. Paliwo miały dostarczyć na Atlantyku dwie łodzie podwodne. Mimo zalet tego rozwiązania, ostatecznie sztab generalny Luftwaffe odrzucił ten projekt.
Ciekawy artykuł polecam przeczytanie
Polecam,ciekawa treść!