Marny koniec dekabrystów. Wielu z nich zmuszono do samobójstwa
Geneza powstania
Po śmierci Aleksandra I (1825) tron rosyjski powinien teoretycznie przejść w ręce jego starszego brata Konstantego, będącego wówczas naczelnym wodzem w Królestwie Polskim. Ale tak się nie stało, gdyż Konstanty jeszcze za życia brata zrzekł się władzy. Wobec tego Aleksander w tajnym manifeście na swego następcę wyznaczył innego brata, Mikołaja.
Mimo to przez pierwsze dni po zgonie Aleksandra decyzje te nie zostały podane do wiadomości publicznej i niektórzy zdążyli już złożyć przysięgę wierności Konstantemu. Ten jednak nie zamierzał zmieniać podjętej wcześniej decyzji o abdykacji i prosił o jej uszanowanie.
W rezultacie nowym władcą został Mikołaj. Jego panowanie uznali członkowie Rady Państwa, Senatu, Świętego Synodu i dowódcy gwardii. Złożenia przysięgi odmówiły natomiast niektóre oddziały wojskowe, które już od dłuższego czasu szykowały się do obalenia caratu.
Niniejszy tekst stanowi fragment mojej książki Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji, wydanej nakładem wydawnictwa Hi:story (Kraków 2024).
Towarzystwo Północne i Towarzystwo Południowe
Początki organizacji spiskowej sięgają jeszcze schyłkowego okresu panowania Aleksandra I. Ukonstytuowało się wówczas kilka współdziałających ze sobą tajnych stowarzyszeń. Na czoło wysunęły się dwa: Towarzystwo Północne oraz Towarzystwo Południowe. Siedziba tego pierwszego mieściła się w Petersburgu, drugiego zaś w Tulczynie na Ukrainie.
W szeregach Towarzystwa Północnego znaleźli się między innymi kapitan Nikita Murawjow, książę Siergiej Trubecki , poeta Konrad Rylyjew czy pisarz Aleksandr Bestużew. Z kolei w skład Towarzystwa Południowego weszli pułkownik Paweł Pestel, generał Aleksy Juszniewski oraz książę Siergiej Wołkonski.
Organizacje te początkowo miały zupełnie inne programy. Z czasem jednak większość spiskowców opowiedziała się za tezami ogłoszonymi w tekście „Ruska prawda” autorstwa Pawła Pestela. Zamierzali oni przeprowadzić reformę agrarną, znieść pańszczyznę, proklamować republikę i wprowadzić ustrój oparty na trójpodziale władzy.
Spiskowcy nawoływali również do zabicia całej rodziny cesarskiej. „Będziemy rąbać tyranów ojczyzny, wszystkich ruskich carów” – dało się słyszeć z ust przyszłych powstańców.
Polecamy również: Zemsta sadysty. Jeden z wrogów rosyjskiego cara skończył w…dole na śmieci
Początek powstania dekabrystów
Postulat carobójstwa spróbowano wcielić w życie w 14 grudnia 1825 roku, kiedy wojsko miało złożyć formalną przysięgę na wierność Mikołajowi. Ten jednak doskonale zdawał sobie sprawę z zawiązanego spisku.
Obawiając się najgorszego, wyznał zaufanym osobom, że najprawdopodobniej nie doczeka nocy i umrze, lecz musi spełnić swój obowiązek. Żonie powiedział: „Nie wiemy, co nas czeka. Obiecaj mi, że wykażesz się odwagą i jeśli przyjdzie nam umrzeć, umrzemy z honorem”.
Rano 14 grudnia powstańcy, zwani dekabrystami, ruszyli na plac Senacki w Petersburgu. Zgromadziło się tam około trzech tysięcy żołnierzy, głośno krzyczących: „Niech żyje Konstanty”.
Rewolucyjne nastroje próbował uśmierzyć generał Iwan Suchozaniet, wołający do zbuntowanych mężczyzn: „Dzieci, armaty przed wami, ale cesarz miłosierny, żałuje was. Jeżeli natychmiast broń złożycie i poddacie się, wtedy wszyscy oprócz hersztów otrzymacie przebaczenie”. Wysiłki te spełzły jednak na niczym, zaś ufni w swoje siły powstańcy wyśmiali oficera.
Polecamy również: Śmierć Lenina. Na co zmarł twórca ZSRR?
Fiasko dekabrystów
Mikołaj I, mimo że panicznie bał się rozwoju wydarzeń, postanowił przeciwstawić się wybuchłej rebelii. Opuścił Pałac Zimowy i na czele wiernego sobie Pułku Prieobrażenskiego skierował się na plac Senacki.
W tym samym kierunku podążył również pułk gwardii konnej, którego dowódcy, pułkownikowi Wasylowi Perowskiemu, car nakazał oskrzydlenie buntowników. Początkowo Mikołaj zamierzał porozumieć się z dekabrystami, ale kiedy zorientował się, że będzie to niemożliwe, kazał użyć przeciwko nim artylerii.
Wybuchy kartaczy zrobiły swoje – rozproszyły powstańców i wywołały w ich szeregach panikę. Wiele osób zginęło od kul, część utonęła pod lodami Newy. Po mniej więcej godzinie było po wszystkim.
Reszta spiskowców rozbiegła się wprawdzie po mieście, szukając schronienia w mieszkaniach swych bliskich i przyjaciół, ale zdecydowana większość z nich została wyłapana przez wojska carskie i doprowadzona do aresztu.
Polecamy również: Zagłada Nowogrodu Wielkiego (1570). Ofiary gotowano żywcem, a niemowlęta topiono
Surowe konsekwencje
Mikołaj I długimi godzinami przesłuchiwał schwytanych dekabrystów, dla których nie miał żadnej litości. Gdy nie chcieli przyznać się do winy, wydzierał się na nich, policzkował ich lub zrywał im odznaczenia i ordery. Jednocześnie groził buntownikom najsurowszymi karami.
Słowa świeżo upieczony władca dotrzymał: skazał przywódców powstania na śmierć przez ćwiartowanie, zamienione w ostatniej chwili na powieszenie. Wielu więźniów zamknięto w kazamatach, gdzie nakazano im popełnić samobójstwo. Gdy skazańcy nie zamierzali wykonać tego polecenia, przychodzono do nich w nocy i duszono ich.
Wielu skierowano też do służby w odległych prowincjach państwa lub zesłano na katorgę, z której bardzo rzadko ktokolwiek powracał w rodzinne strony.
Polecamy również: Brutalna śmierć Pawła I. Zamachowcy nie okazali litości nawet trupowi
Źródła porażki
Powstanie dekabrystów w ostatecznym rozrachunku się nie powiodło, a jego członków przykładnie ukarano. Chciano w ten sposób pokazać, że podobnie skończą wszyscy ci, którzy targną się na władcę i carat.
Rebelia była już od samego początku skazana na niepowodzenie. Jej członkowie działali w sposób nieskoordynowany. Nie opracowano dokładnego planu działań, którego zrealizowanie dałoby sukces. A ten był w zasadzie na wyciągnięcie ręki, należało tylko wykazać się większą aktywnością.
Tymczasem powstańcy, zamiast przystąpić do zajmowania najważniejszych obiektów w stolicy, obezwładniania sztabu generalnego i naczelnego dowództwa oraz – co równie istotne – aresztowania cara i jego rodziny, stali bezczynnie na placu Senackim przez kilka godzin, czekając na swojego wodza, który ostatecznie się w ogóle nie pojawił. W końcu, ale dopiero po południu, obrali na swego dyktatora księcia Jewgienija Obolenskiego, ale wówczas było już właściwie po wszystkim.
Polecamy również: Dramat Romanowów. Przed śmiercią doświadczyli szeregu potwornych upokorzeń ze strony bolszewików
Ocalały car
Jak zatem widzimy, Mikołajowi I sprzyjało więc szczęście. Udało mu się zachować życie, chociaż począwszy 14 grudnia 1825 roku, musiał mieć się ciągle na baczności, ponieważ wypadki mogły przybrać niekorzystny dlań obrót. Śmierć dosięgła go dopiero kilkadziesiąt lat później…
Źródło
O tym, co stało się z carem Mikołajem I później opisuję dokładniej w swojej książce Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji, wydanej nakładem wydawnictwa Hi:story (Kraków 2024). Książkę można kupić klikając poniższy przycisk.