Śmierć Piotra Wielkiego. Umierał w ogromnych katuszach, płacząc z bezradności
Praca i przyjemności ponad zdrowie
Piotr Wielki nie był okazem zdrowia, a pod koniec życia cierpiał na szereg dolegliwości. Dodatkowo nadużywał alkoholu, bez którego nie wyobrażał sobie funkcjonowania.
Latem 1724 roku imperator poważnie się przeziębił i zamiast wyleżeć chorobę, ciężko pracował, dużo przy tym pijąc i opychając się jedzeniem. Taki tryb życia szybko zemścił się na władcy, który został zmuszony położyć się do łóżka na dłuższy czas.
Car chyba nie chciał wydobrzeć, ponieważ zamiast zastosować się do zaleceń lekarzy, nakazujących mu dużo wypoczynku, wziął udział w święcie Jordanu, obchodzonym w dniu Trzech Króli (1725). Podczas długiej ceremonii poddał się tradycyjnemu obrzędowi polewania wodą. Skutek był taki, że mężczyzna ponownie się przeziębił. Tym jednak razem choroba dała mu się bardzo we znaki, a stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji (Hi:story 2024), opowiadającej o ostatnich chwilach poprzedników Putina.
Problemy z moczem
Wiadomość o chorobie imperatora niczym błyskawica dotarła do mieszkańców stolicy. Ogłoszono „ciszę nad Petersburgiem”: wygaszono ognie, zamknięto karczmy, zakazano śpiewów i kłótni.
Wprawdzie wokół leżącego w małej komnacie Piotra krzątali się różnej maści lekarze, jednak mimo szczerych chęci nie potrafili mu pomóc. Padła wreszcie diagnoza: kamica nerkowa. Była chyba trafna, skoro 21 stycznia 1725 roku car skarżył się na zatrzymanie moczu.
Dwa dni później poddał się operacji – ściągnięto z niego znaczną ilość moczu, który był – jak napisano w jednej z poświęconych Piotrowi biografii – „straszliwie zainfekowany, zmieszany z kawałkami ciała i przegniłego śluzu”.
Czytaj również: Piotr Wielki Alkoholik. Na ten przydomek rosyjski car zasłużył sobie jak mało kto
Płacz i lament
Do imperatora w końcu dotarło, że odchodzi. Przyjął ostatnie sakramenty. Oznajmił Teofanowi Prokopowiczowi, mianowanemu przez siebie zwierzchnikowi Cerkwi, że „lęka się czekającego go losu”.
Z kolei do swojej byłej kochanki, Marii Kantemir, która przyjechała pożegnać się z konającym, powiedział przytłumionym głosem: „Widzisz, jaki jestem słaby. Biedne moje ciało, biedna moja śmierć. Boże, jak nędzny jest człowiek”.
W tych trudnych dla Piotra Wielkiego chwilach towarzyszyła mu również żona, Katarzyna, która nie opuszczała go na krok. Przeraźliwie szlochała, kilkakrotnie też traciła przytomność z bezradności.
Z jęczącym z bólu carem byli także generałowie, duchowni, dworzanie, służba, lekarze i senatorowie. W komnacie w pewnym momencie zrobiło się tak gwarno i duszno, że będący już jedną nogą na tamtym świecie Piotr zdobył się na ogromny wysiłek i gniewnie krzyknął: „Czy nie uwolnię się od tego tłumu?!”.
Nie trzeba było długo czekać, by pokój całkowicie opustoszał. Po jakimś czasie car poprosił o przybory do pisania, aby wyrazić swoją ostatnią wolę. To, co udało mu się z trudem zanotować, było niezrozumiałe. Zdołano tylko odczytać dwa wyrazy: „oddajcie wszystko”. Wydawało się, że władca podyktuje resztę słów córce Annie, którą przywołał do siebie. Niestety tak się nie stało. Z ust konającego toczyła się jedynie piana.
Czytaj również: Śmierć Katarzyny II. Rozpustna caryca konała w potwornych męczarniach
Śmierć Piotra Wielkiego (1725)
O szóstej piętnaście rano 28 stycznia 1725 roku Piotr Wielki zmarł. Ludziom zebranym wokół ciała zdawało się przez chwilę, że imperator jeszcze żyje i za jakiś czas obudzi się, by obrzucić ich gniewnym spojrzeniem.
Nikt nie zamierzał wychylać się i wypowiedzieć słów, że nastąpiła jego śmierć. Pamiętano bowiem, że każdy, kto ośmielił się za jego życia wspomnieć cokolwiek złego na temat władcy, został w najlepszym razie zesłany na wygnanie lub gnił w więziennym lochu.
Kiedy stało się natomiast jasne, że Piotr bezpowrotnie rozstał się z tym światem, oficjalnie ogłoszono wiadomość o jego zgonie. Car zmarł w wieku pięćdziesięciu trzech lat, po kilkudziesięciu latach rządów.
Czytaj również: Zabójstwo Romanowów. Bezwzględna zbrodnia trwała 20 minut
Pogrzeb Piotra Wielkiego
Podjęto przygotowania do pogrzebu. Zwłoki zmarłego władcy zabalsamowano i umieszczono w potężnej trumnie, którą później przeniesiono z Pałacu Zimowego do twierdzy Pietropawłowskiej. Monarcha miał na sobie wyszywaną srebrem kamizelkę i wysokie buty. Przy jego boku umieszczono szpadę, na piersi zaś – Order Świętego Andrzeja.
Dzień pogrzebu wyznaczono na 10 marca. Uroczystości rozpoczął wystrzał trzech salw armatnich. Panował wówczas przeraźliwy mróz, nie zniechęcił on jednak tysięcy ludzi do wyjścia na ulice w celu pożegnania pierwszego imperatora w dziejach Rosji.
Czytaj również: Zagłada Nowogrodu Wielkiego (1570). Ofiary gotowano żywcem, a niemowlęta topiono
Trumnę zmarłego niosło dwunastu pułkowników. Za nimi podążał niezliczony tłum, a pośród niego najbliższa rodzina cara, jego przyjaciele, dworzanie, wysocy dygnitarze oraz wojskowi. Mowę żałobną wygłosił Prokopowicz. Po wypowiedzeniu słów: „Co nas spotkało, o ludu Rosji? Cóż oglądamy? Co tu robimy? Oto chowamy do ziemi Piotra Wielkiego”, rozpłakał się. Wraz z nim szlochać zaczęli inni uczestnicy pogrzebu.
Po chwili Prokopowicz dodał: „Odszedł, ale nie pozostawił nas w nędzy i opuszczeniu. Pozostaje z nami bezmierne bogactwo siły i chwały, które jest wynikiem jego trudów. Rosja będzie trwać dalej taka, jaką ją uformował. On sprawił, że kochają ją dobrzy, dla których zawsze pozostanie droga. On sprawił, że lękają się jej nieprzyjaciele, dla których pozostanie groźna. Okrył ją na całym świecie nieśmiertelną chwałą”.
W rzeczywistości mało kto w Rosji myślał tak jak zwierzchnik Kościoła prawosławnego. Zmuszani do tytanicznej pracy prości chłopi z prowincji, którzy nie mieli nigdy okazji zobaczyć Piotra Wielkiego, jego zgon traktowali jako nadejście nowej, lepszej epoki. Również bojarzy i arystokraci myśleli podobnie. Zadowolenie z powodu śmierci imperatora wyrażały też głowy wielu państw europejskich, szczególnie skonfliktowanych do tej pory z imperium rosyjskim.
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji (Wydawnictwo Hi:story, Kraków 2024), opowiadającej o ostatnich chwilach poprzedników Putina. Więcej o samej książce można dowiedzieć się po kliknięciu poniższego przycisku.