Żydowski ruch oporu podczas II wojny światowej

Żydowski ruch oporu – definicja
Ruch oporu cywilnych społeczności Żydów europejskich różnił się fundamentalnie od wszystkich innych form ruchu oporu. W odróżnieniu od organizacji podziemnych i partyzanckich walczących o wyzwolenie spod okupacji lub walczących ze sobą o to, jak miał wyglądać ich kraj po wojnie, Żydzi europejscy pod okupacją niemiecką mieli do czynienia z reżimem, który postanowił dokonać eksterminacji ich narodu. W tych warunkach ruch oporu oznaczał przeciwstawienie się okupantowi w celu ograniczenia lub zniweczenia jego programu planowej zagłady albo, jeśli było to możliwe, znalezienia jakiegoś sposobu na uniknięcie niechybnej śmierci przez ukrycie się lub ucieczkę.
Nie istniało żydowskie państwo ani żadna przyszłość polityczna, o którą mógłby wtedy walczyć naród żydowski. Żydzi, którzy stawiali opór jako Żydzi, czynili tak, bo chociaż ich walka była beznadziejna, woleli śmierć na własnych warunkach od losu zgotowanego im przez niemieckich sprawców i ich wspólników w zbrodni. „Jesteśmy zgubieni – stwierdził w 1942 roku dowodzący żydowskim oddziałem partyzanckim doktor Jecheskiel Atlas – ale musimy walczyć”. Pod koniec tamtego roku zginął w walce we wschodniej Polsce.
Kwestia definicji żydowskiego ruchu oporu nie jest jednak taka prosta. Przede wszystkim pewna liczba żydowskich bojowników podziemia uważała się za część ogólnokrajowego ruchu oporu i nie chciała być postrzegana jako osoby dążące do osiągnięcia jakichś ściśle żydowskich celów. Taką postawę przyjmowali często Żydzi, którzy byli dobrze zintegrowani z pozostałymi obywatelami kraju, jak to się działo na przykład we Francji, gdzie wielu żydowskich bojowników pragnęło raczej identyfikować się z szerszym wysiłkiem patriotycznym, niż narażać na oskarżenia, że służą jedynie żydowskim interesom. „Jestem Francuzem – pisał we wspomnieniach żydowski bojownik ruchu oporu Léon Nisand – a nasza rodzina jest francuska, ponieważ […] dzielimy dole i niedole naszej Republiki”.
Francuscy Żydzi odegrali ważną rolę w początkach istnienia francuskiego ruchu oporu: w 1940 roku założyli krąg konspiracyjny w paryskim Muzeum Człowieka, stanowili połowę założycieli organizacji Libération w lipcu 1941, a także odgrywali czołową rolę w walce podziemnej w Paryżu, gdyż szacuje się, że blisko dwie trzecie ataków przeprowadzonych w tym mieście od lipca 1942 do lipca 1943 było dziełem grup żydowskich. W całej Europie komuniści żydowscy byli również rozdarci między chęcią wspomożenia w jakiś sposób prześladowanych społeczności żydowskich a koniecznością pozostania lojalnym przede wszystkim wobec politycznej walki klasowej przeciwko faszyzmowi.
Na okupowanych przez Niemców obszarach Związku Radzieckiego niektórzy Żydzi uciekali do lasu, aby przyłączyć się do oddziałów partyzanckich albo samemu je utworzyć, na miejscu jednak odkrywali, że najlepszym sposobem zapewnienia sobie bezpieczeństwa jest dla nich wstąpienie do nieżydowskich oddziałów partyzanckich, które walczyły o przywrócenie władzy radzieckiej i nie przejmowały się zbytnio losem radzieckich Żydów. Jeśli takim młodym ochotnikom żydowskim udało się uniknąć rozstrzelania z powodu podejrzeń o bycie niemiecką wtyczką, w oddziale partyzanckim zachęcano ich do przyjęcia rosyjskiego pseudonimu, aby nie padli ofiarą antysemickiej przemocy ze strony własnych towarzyszy, co stanowiło bardzo realne zagrożenie. Skutkiem tego była paradoksalna sytuacja, w której Żydzi musieli ukrywać swoje pochodzenie, żeby móc walczyć z wrogami narodu żydowskiego.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Richarda Overy Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945, t. 2 (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025).
Ukrywanie Żydów w Europie
Pomocy udzielano powszechnie w Europie Zachodniej, gdzie społeczności żydowskie były generalnie mocniej zintegrowane ze społeczeństwem, a ludność w większym stopniu gotowa odrzucić żądania niemieckie związane z polityką wobec Żydów. W rezultacie we Francji Holocaust przeżyło blisko 75 procent miejscowych Żydów, a we Włoszech około 80 procent.
Tymczasem na okupowanych terytoriach na Wschodzie, gdzie występowała powszechna i głęboko zakorzeniona niechęć do Żydów, znacznie trudniej było znaleźć nie-Żydów gotowych ponieść znaczne ryzyko, jakie wiązało się z ukrywaniem ich żydowskich sąsiadów. Mimo to szacuje się, że w okupowanej Warszawie poza obrębem getta ukrywało się 28 tysięcy polskich Żydów i około dwóch piątych z nich zdołało przeżyć wojnę. Niektóre gospodarstwa domowe na pewien czas, gdy na Wschodzie żydowscy uciekinierzy, jeśli tylko mieli taką możliwość, starali się dołączyć do niewielkich wspólnot żydowskich szukających schronienia w lasach.
Ukrywanie ludzi było formą oporu, która pociągała za sobą wszystkie typowe niebezpieczeństwa, na jakie narażali się członkowie politycznego i militarnego ruchu oporu: rewizje, przesłuchania czy groźbę zadenuncjowania przez sąsiadów, którzy przynajmniej na Wschodzie chętnie brali worek cukru lub soli w nagrodę za każdego schwytanego Żyda. Podobnie jak pojmani bojownicy podziemia, osoby należące do gospodarstwa domowego lub instytucji uznanej za winną ukrywania Żydów podlegały karze śmierci lub uwięzienia w obozie koncentracyjnym. Szacuje się, że od 2300 do 2500 Polaków zostało straconych za pomaganie Żydom, ale ponieważ takie egzekucje często wykonywano natychmiast, bez procesu, liczba ofiar prawie na pewno jest znacznie większa.

Jak Żegota ratowała dzieci
Tam, gdzie działały całe siatki ukrywające Żydów, ich aresztowani członkowie mogli być torturowani, aby ujawnili współpracowników i kryjówki, a zatem także pod tym względem byli traktowani jak więźniowie polityczni. Poszukiwania prowadzone przez Gestapo skupiały się zwłaszcza na dzieciach, które łatwiej było ukryć i którym łatwiej było znaleźć przybrany dom. Około 2500 żydowskich dzieci w Polsce zostało uratowanych i ukrytych, pomimo ogromnego ryzyka, pod auspicjami Żegoty, czyli Rady Pomocy Żydom, dzięki umieszczeniu ich u obcych rodzin, w sierocińcach lub pod opieką Kościoła katolickiego.
Pojmane przez Niemców dzieci te, w większości przypadków osierocone lub porzucone, cierpiały tak samo jak udzielający im schronienia nie-Żydzi, czyli były wysyłane do obozów zagłady lub zabijane na miejscu. Kiedy Gestapo odkryło, że warszawscy salezjanie ukrywali pewną liczbę żydowskich dzieci, zarówno oni, jak i ich podopieczni zostali powieszeni na balkonie wysoko nad ruchliwą ulicą, aby ich ciała gniły na widoku jako ostrzeżenie dla innych.
Członkowie Żegoty starali się uczyć polskich modlitw katolickich małe dzieci żydowskie, które wcześniej znały tylko jidysz, aby zabezpieczyć je przed dekonspiracją, ale nie zawsze się to udawało. Sześcioletnia Basia Cukier nie była w stanie wyrecytować pacierza przed gestapowcami, co było dla niej równoznaczne z wyrokiem śmierci. W tych okolicznościach ‒ gdy jakakolwiek pomoc w ukrywaniu Żydów stanowiła przestępstwo, a kary były okrutnie surowe ‒ tak ratowanych, jak i ratujących należy uznać za stawiających opór okupantowi na własną rękę.

Zbrojny opór skazany na klęskę
Zbrojny opór Żydów, tak jak próby ich ukrywania lub ratowania, różnił się pod istotnymi względami od innych form sprzeciwu wobec okupacji przez członków Osi. Była to reakcja na zmieniający się schemat prześladowań ze strony Niemiec i innych państw Osi, dlatego rozwój żydowskiego oporu podyktowany był nie przez ogólny przebieg działań wojennych, ale przez kolejne fazy wojny Hitlera przeciwko Żydom.
W większości okupowanej Europy i Azji aktywność ruchu oporu osiągnęła szczytowy punkt dopiero w ostatnich osiemnastu miesiącach wojny, gdy było już oczywiste, że państwa Osi prędzej czy później poniosą klęskę. Żydowski opór miał inną dynamikę, gdyż jego największe nasilenie nastąpiło w 1942 i 1943 roku w reakcji na program masowych deportacji ludności żydowskiej z gett na Wschodzie oraz reszty Europy. Zbrojny opór Żydów we Francji był najbardziej widoczny w środkowych latach wojny, gdy inne środowiska podziemne zachowywały większą ostrożność. Zbrojne akcje Żydów w Polsce były sprzeczne z interesami Armii Krajowej, która chciała unikać konfrontacji z okupantem do momentu, gdy jego klęska będzie już bliska.
Nie było niczyją intencją, aby opór żydowski miał w jakikolwiek sposób wspierać wysiłek wojenny aliantów, chociaż czasami faktycznie tak się działo na niewielką skalę. Poza tym alianci nie zaopatrywali grup żydowskich w broń lub pieniądze potrzebne do podtrzymania ich działalności, jak to czynili w wypadku innych ruchów partyzanckich. Spośród 240 ochotników żydowskich z Palestyny, którzy zostali niechętnie przeszkoleni przez SOE, tylko 32 zrzucono na spadochronach do okupowanej Europy w 1944 roku, gdy było już zbyt późno, żeby jakoś pomóc zagrożonym społecznościom żydowskim.
Bojownicy żydowscy byli przeważnie cywilami, w większości mającymi co najwyżej ograniczone doświadczenie wojskowe i kiepsko wyposażonymi w porównaniu z dobrze uzbrojonym niemieckim aparatem bezpieczeństwa oraz jego licznymi formacjami pomocniczymi – litewskimi, łotewskimi, rosyjskimi, ukraińskimi czy polskimi. Stawiając opór, Żydzi pragnęli w taki czy inny ograniczony sposób zakłócić okrutny proces ludobójstwa, jednak większość bojowców żydowskich zdawała sobie sprawę, że ich walka jest skazana na klęskę. Jak stwierdził jeden z nich: „Wydamy wojnę Niemcom… Wojnę najbardziej beznadziejną, jaką kiedykolwiek wydano”.

Formy oporu Żydów
Aktywny opór Żydów wyrażał się na dwa przeciwstawne sposoby: pierwszym z nich było dążenie do ocalenia przed wywózką przynajmniej niewielkiego ułamka zagrożonej ludności żydowskiej i jeśli pozwalały na to warunki geograficzne, do utworzenia grup samoobrony lub oddziałów partyzanckich w celu ochrony wyjętych spod prawa społeczności.
Natomiast drugim sposobem było wzniecanie buntów, które co prawda od początku skazane były na klęskę, ale miały pokazać Niemcom, że nie wszyscy Żydzi zamierzają biernie znosić swój los, lecz ‒ jak to ujął młodzieżowy działacz syjonistyczny Hersz Berliński ‒ wolą „umrzeć z godnością, a nie jak ścigane zwierzęta”196. W rzeczywistości jednak w jednej i drugiej sytuacji los Żydów niewiele się różnił. „Każdy Żyd nosi ze sobą wyrok śmierci”, zanotował kronikarz getta warszawskiego Emanuel Ringelblum.
Niebezpieczeństwa związane ze stawianiem aktywnego oporu i znikoma ilość dostępnej broni to dwa czynniki, które pomagają zrozumieć, dlaczego tylko bardzo niewielka mniejszość skazanej na zagładę ludności żydowskiej brała udział w walce. Szacuje się, że spośród tych, którzy wiosną 1943 roku pozostawali jeszcze w getcie warszawskim, jedynie 5 procent walczyło w powstaniu. W marcu owego roku ruch oporu w dużym getcie wileńskim liczył ledwie około trzystu osób. Osoby uciekające z gett i obozów, aby przyłączyć się do zbrojnych grup, stanowiły znikomą część całej populacji żydowskiej. Jeszcze mniej było tych, którzy znaleźli względnie bezpieczne schronienie w lasach, gdyż policja i rozmaite formacje pomocnicze okupanta niezmordowanie ścigały żydowskich zbiegów.
Wybory moralne Żydów
Możliwości były z pewnością ograniczone, ale istniało również wiele innych czynników ograniczających, które pozwalają wyjaśnić, dlaczego więcej osób nie stawiało oporu. Wszystkie społeczności żydowskie miały jedynie ograniczoną lub częściową wiedzę o tym, co Niemcy robili z Żydami, i jednocześnie mocno chciały wierzyć, że najgorsze nie może być prawdą. Pewien pamiętnikarz z getta warszawskiego ubolewał nad „przerażającymi pogłoskami”, które uważał za „wytwór wybujałej wyobraźni”.
Bardzo realne były obawy, że działania zbrojne mogą tylko pogorszyć sytuację, przyspieszając tempo deportacji i mordów lub wywołując inne okrutne kroki odwetowe Niemców. Potencjalni bojownicy ruchu oporu stali w obliczu trudnego wyboru moralnego między ochroną własnej rodziny i znajomych a porzuceniem ich i chwyceniem za broń. Chęć zabezpieczenia swoich bliskich, zwłaszcza dzieci, była dla mieszkańców gett silną motywacją do unikania oporu z użyciem przemocy.
Wewnątrz społeczności żydowskich istniały również głębokie podziały polityczne i religijne, szczególnie między bardziej konserwatywnymi Żydami i tymi, którzy należeli do różnych organizacji komunistycznych, co sprawiało, że ich współpraca była bardziej skomplikowana, a czasami niemożliwa. Wielu ortodoksyjnych Żydów twierdziło, że nie mają prawa przeciwstawiać się losowi, który musiał zesłać na nich Bóg, dlatego wzywali swoich współwyznawców, aby w obliczu ucisku skupiali się na umacnianiu ducha.
Ponad wszystkim górowała jednak rozpaczliwa wiara, że współpracując z władzami niemieckimi, niektórzy mieszkańcy gett, zwłaszcza ci pracujący w warsztatach okupanta, zdołają przeżyć dostatecznie długo, aby doczekać klęski Niemiec i wyzwolenia. Słabość ruchu oporu w getcie wileńskim wynikała z faktu, że jego mieszkańcy masowo popierali lidera tamtejszej społeczności Jakuba Gensa, którego strategia uległości wobec Niemców zdawała się zapewniać większe szanse na ocalenie życia niż bezowocny bunt. Pewien żydowski policjant z getta stwierdził, że nikt nie chciał wykonać heroicznego kroku w kierunku stawienia oporu, „dopóki istniała choćby jedna iskierka nadziei, że przetrzymają”. Herman Kruk, który także mieszkał w Wilnie, zapisał w dzienniku, że nadzieja jest „najgorszą chorobą w getcie”.
Polecamy również: Śmierć Berii. Jak zginął szef NKWD?
Ucieczka do lasu
Liczbę tych, którym udało się uciec z gett i obozów i uniknąć pościgu, szacuje się na 40‒80 tysięcy w całej okupowanej przez Niemców Europie, jednak ogromna większość takich przypadków miała miejsce na wschodzie kontynentu, gdzie warunki geograficzne były najbardziej sprzyjające. W Generalnym Gubernatorstwie, w którym na początku 1942 roku żyło około 3 milionów Żydów, prawdopodobnie około 50 tysięcy z nich znalazło schronienie w lasach wokół Lublina i Radomia, chociaż ta liczba jest niemożliwa do zweryfikowania.
Znalazłszy się w lesie, uciekinierzy mieli kilka możliwości. Jedni zakładali niezależne żydowskie grupy partyzanckie, mogące liczyć od kilku do kilkuset ludzi, którzy zazwyczaj kierowali się żądzą odwetu na swoich prześladowcach . Przy użyciu skradzionej lub okazyjnie kupionej broni takie oddziały, zamiast ograniczać się do prób przetrwania, celowo ścierały się z wrogiem, podejmując drobne ataki nękające, aby następnie wycofać się w lasy lub na bagna.
Inni na bazie społeczności ukrywających się Żydów tworzyli tak zwane oddziały rodzinne, dla których głównym celem było przeżycie do końca wojny. Szacuje się, że na okupowanych terenach Związku Radzieckiego w takich grupach żyło od 6000 do 9500 osób. Owe oddziały były słabo uzbrojone i kiedy tylko mogły, unikały bezpośredniej walki, używając skromnego wyposażenia wojskowego do obrony własnej społeczności. Na przykład oddział Symchy Zorina opierał się naciskom partyzantów radzieckich, aby dołączyć do działań militarnych, a w zamian służył jako jednostka zaopatrzeniowa, pomagając w zdobywaniu żywności oraz zapewniając pomoc medyczną i usługi rzemieślnicze partyzantom nieżydowskim.
Słynna brygada braci Bielskich, zwana „Jerozolimą”, wokół której w pewnych momentach skupiało się nawet 1200 uchodźców, przenosiła się regularnie z jednej kryjówki do drugiej, skrzętnie unikając walki. „Nie ma co się spieszyć, żeby walczyć i zginąć – miał mawiać Tewje Bielski – bo zostało nas tak mało, że musimy ocalić życie”.
Polecamy również: Śmierć Berii. Jak zginął szef NKWD?
Walka o przetrwanie
Życie w lasach lub na bagnach, niezależnie od tego, czy ktoś walczył, czy tylko się ukrywał, było niesłychanie trudne. Większość zbiegów pochodziła z miast i miasteczek i nie miała pojęcia o życiu w głuszy. Żywność niełatwo było zdobyć, a próby pozyskania jej od chłopów wiązały się z wielkim ryzykiem, ci ostatni bowiem musieli przecież wypełniać kontyngenty niemieckie i często jeszcze byli grabieni przez partyzantów radzieckich lub polskich.
Pożywienie dostępne w lesie – rośliny, orzechy, owoce – miało charakter sezonowy, dlatego resztę jedzenia trzeba było ukraść lub za coś wymienić. W związku z tym żydowscy uciekinierzy nawet u nieżydowskich członków ruchu oporu mieli złą reputację rabusiów i przestępców. Pewien ocalały Żyd wspominał, że tacy jak on byli czymś pośrednim między bohaterami i rabusiami: „Musieliśmy żyć i odbierać chłopom ich skromny dobytek”.
Kiedy już udało się zdobyć jedzenie, trzeba było odłożyć na bok wszelkie skrupuły wobec spożywania niekoszernej żywności, a nawet zakazanej u Żydów wieprzowiny. Pewna kobieta wspominała potem dylemat, jakim było dla niej zjedzenie wieprzowego ryja. Gotowanie wiązało się z dodatkowym ryzykiem, ponieważ dym z ogniska mógł zdradzić kryjówkę. Okoliczni chłopi uczyli zbiegów, jak rozpalić ogień przy użyciu krzemienia i mchu, oraz pokazywali, które drewno daje najmniej dymu. Czasami trzeba było samemu zrobić sobie coś do ubrania, na przykład buty z kory dębowej lub brzozowej. Opieka medyczna była bardzo prymitywna, a choroby, głód i osłabienie organizmu powszechne. W miesiącach zimowych przetrwanie w lesie było często kwestią przypadku.
Polecamy również: Japońskie zbrodnie wojenne. Setki ściętych głów, żywcem paleni jeńcy i mordy w szpitalach
Groźba śmierci
Nad wszystkimi tymi trudnościami górował jednak strach przed wykryciem i śmiercią, jaka niechybnie by nastąpiła w takim przypadku. Żydowscy uciekinierzy byli ścigani przez niemiecką policję, współpracującą z nią polską policję granatową, a począwszy od 1942 roku, także przez złożone z ochotników radzieckich jednostki pomocnicze zwane Legionami Wschodnimi (Ostlegionen), które traktowały pojmanych Żydów ze szczególnym okrucieństwem.
Padali oni również ofiarą innych oddziałów partyzanckich ‒ polskich, ukraińskich i radzieckich ‒ w których panował powszechny antysemityzm, w tym jednostek polskich Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) i sporadycznie Armii Krajowej. Pewien ocalały Żyd nauczył się w więzieniu obrzędów katolickich i podawał się za Polaka, dzięki czemu przyjęto go do oddziału partyzanckiego. „Nie mogłem być Żydem – wspominał – zabiliby mnie”.
Szacuje się, że za mniej więcej jedną czwartą ofiar śmiertelnych wśród żydowskich zbiegów odpowiadają partyzanci nieżydowscy. Partyzantom radzieckim mówiono, żeby nie ufali Żydom jako potencjalnym szpiegom nasłanym przez Niemców, co czasami prowadziło do groteskowych wręcz ekscesów. Członkowie jednego z oddziałów partyzanckich pojmali grupę żydowskich uciekinierek, po czym rozebrali je do naga, zgwałcili, związali ze sobą drutem kolczastym i podpalili. Ukrywającym się Żydom nie było łatwo odróżnić przyjaciół od wrogów, mimo że tych pierwszych mieli niewielu. Szacuje się, że z tych, którzy uciekli przed prześladowaniami, 80‒90 procent straciło życie na skutek przemocy, chorób, zimna lub głodu.
Polecamy również: Niemieckie czołgi II wojny światowej. Stalowa potęga Hitlera
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Richarda Overy Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945, t. 2 (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025). Książkę można zamówić, klikając ten link lub poniższy przycisk.