Grenlandia podczas II wojny światowej. Historia lodowego piekła

Pogoda jako klucz do zwycięstwa
Na pierwszy rzut oka może się to wydawać kuriozalne: jakim cudem lodowa pustynia mogła wpłynąć na losy wojny? Wszystko stanie się jaśniejsze, jeśli sobie uświadomimy, iż Arktyka była miejscem, gdzie zderzały się prądy powietrzne kształtujące pogodę nad Europą i Atlantykiem.
Znajomość tych zjawisk pozwalała przewidzieć wichury, sztormy, deszcze i mgły z dość dużym wyprzedzeniem. A to mogło w ostatecznym rozrachunku zadecydować o sukcesie lub klęsce danej operacji wojskowej. Niemcy, wiedząc o tym, iż alianci mają dostęp do danych meteorologicznych z Islandii i Kanady, chcieli za wszelką cenę znaleźć dla siebie arktyczne okno pogodowe.
Wiedza o pogodzie była kluczowa zwłaszcza dla marynarki wojennej i lotnictwa. Już podczas I wojny światowej brytyjskie i niemieckie admiralicje ścierały się w kwestii prognoz pogodowych, ale dopiero w latach 30. XX wieku zaczęto traktować meteorologię jako narzędzie strategiczne.
W 1940 roku podczas kampanii norweskiej brak precyzyjnych prognoz sprawił, że Kriegsmarine straciła kilka cennych jednostek przez sztormy, których kompletnie się nie spodziewano. To doświadczenie sprawiło, iż dowództwo III Rzeszy uznało Arktykę za obszar kluczowy dla przyszłych działań.
Ameryka na Grenlandii
Po zajęciu Danii przez Niemców w kwietniu 1940 roku Grenlandia teoretycznie pozostawała pod jurysdykcją rządu w Kopenhadze, ale ten był teraz marionetką Hitlera. Brytyjczycy i Amerykanie zdawali sobie sprawę, że jeśli III Rzesza przejmie wyspę, niemieckie U-Booty i bombowce mogłyby siać spustoszenie na szlakach konwojów, łączących USA z Europą.
Dlatego już rok później (9 kwietnia 1941 roku) Amerykanie zajęli Grenlandię – zanim mogli to zrobić Niemcy, a nawet zanim sami formalnie weszli do wojny. Oficjalnie nie była to okupacja, a „ochrona przed wrogiem”.
Faktycznie jednak zaczęło się budowanie baz wojskowych. W kluczowym porcie Narsarsuaq powstało lotnisko, które szybko stało się przystankiem dla amerykańskich bombowców lecących do Europy. Wkrótce potem na wyspie pojawiły się także systemy radarowe i artyleria przeciwlotnicza. Wszystko to pod pretekstem „zapewnienia neutralności” Grenlandii.
Podczas gdy większość Grenlandczyków przyjęła amerykańską obecność ze spokojem, nie brakowało napięć. Duńscy administratorzy obawiali się, że utrata kontroli nad wyspą oznacza de facto jej oddzielenie od Danii. Niektórzy miejscowi przewodnicy i rybacy zaczęli też dorabiać sobie jako informatorzy, przekazując informacje zarówno aliantom, jak i Niemcom.
Niemieckie ekspedycje meteorologiczne
Niemcy jednak nie zamierzali łatwo oddać kontroli nad arktycznym niebem. Wiedzieli, że precyzyjne prognozy mogą przesądzać o losach bitew. Zaczęli organizować wyprawy badawcze, których uczestników szkolono w warunkach jak najbardziej zbliżonych do arktycznych – w Tyrolu i w Karkonoszach. Uczono ich jazdy psimi zaprzęgami, polowania, budowy schronień z lodu i śniegu, a nawet metod przetrwania wśród dzikiej przyrody.
W skład tych ekspedycji wchodzili nie tylko meteorolodzy, ale także geografowie, mechanicy, radiotelegrafiści, a nawet cieśle i elektrycy. Wyprawy miały działać w kompletnej izolacji – zaopatrzenie docierało do nich sporadycznie, a ich członkowie musieli radzić sobie sami, często przez wiele miesięcy.
Jednym z kluczowych problemów niemieckich ekspedycji było utrzymanie łączności. Radiostacje miały ograniczony zasięg, a każde nadawanie mogło zdradzić pozycję stacji meteorologicznej. Dlatego Niemcy stosowali różne techniki kamuflażu – ich bazy były ukrywane w lodowych grotach lub budowane z materiałów, które nie odbijały fal radiowych.
Czytaj również: Alianckie służby techniczne. Zapomniani bohaterowie II wojny światowej
Walki na lodowej pustyni
Nie było to jednak proste. Już w sierpniu 1941 roku Amerykanie przejęli pierwszą niemiecką misję, która udając członków norweskiego statku próbowała założyć stację meteorologiczną na wschodnim wybrzeżu Grenlandii.
W kolejnych latach dochodziło do coraz częstszych starć między patrolami amerykańskimi i niemieckimi. Jednym z bardziej dramatycznych epizodów było wykrycie stacji „Holzauge” na wyspie Sabine w 1943 roku. Niemcy, zaskoczeni atakiem duńskiego patrolu, zdołali się obronić, ale wkrótce potem sami zaatakowali duńską stację meteorologiczną, niszcząc ją doszczętnie.
W innym incydencie, wiosną 1944 roku, Amerykanie zbombardowali niemiecką stację „Baßgeiger”, zmuszając jej załogę do ucieczki.
Czytaj również: Tajemnice mózgu Lenina. Brutalna prawda o intelekcie sowieckiego dyktatora
Ostatni bastion III Rzeszy
Ostatnią i najbardziej niezwykłą niemiecką misją na dalekiej północy była ekspedycja doktora Wilhelma Dege. Wyruszyła ona we wrześniu 1944 roku, aby założyć stację meteorologiczną na Ziemi Północno-Wschodniej, na północ od Spitsbergenu. Pracowała tam przez cały kolejny rok, aż do sierpnia 1945 roku.
Tak, do sierpnia 1945 roku – bo właśnie wtedy oddział Degego, ostatni oficjalnie działający niemiecki garnizon II wojny światowej, złożył broń. O kapitulacji III Rzeszy dowiedzieli się dopiero trzy miesiące po jej ogłoszeniu.
Czytaj również: Zabójstwo Romanowów. Bezwzględna zbrodnia trwała 20 minut
Wybór literatury:
- Arktyka skrywała tajną niemiecką bazę z czasów II wojny światowej [https://wiadomosci.wp.pl/arktyka-skrywala-tajna-niemiecka-baze-z-czasow-ii-wojny-swiatowej-6051024561492609a].
O autorze: przez wieki
