Zabójstwo Romanowów. Bezwzględna zbrodnia trwała 20 minut
Romanowowie na muszce
W 1917 roku, kiedy bolszewicy doszli do władzy, car Mikołaj II został z najbliższą rodziną przewieziony w głąb Rosji. Ostatnim przystankiem w ich podróży był Jekaterynburg, gdzie postanowiono ich zabić. Zgodę na zamordowanie Romanowów wydał na polecenie Włodzimierza Lenina Jakow Jurowski, który jako przewodniczący lokalnego oddziału Czeka był pozbawionym kręgosłupa moralnego komunistą.
16 lipca 1918 roku około dziewiętnastej Jurowski wezwał do siebie swojego zaufanego człowieka, Miedwiediewa, i nakazał mu dostarczyć kilka rewolwerów typu nagant oraz mauser, załadowanych po dwadzieścia pocisków każdy.
Nieco później Jurowski przywołał natomiast swój oddział, zaopatrzył go w broń i nakazał gotowość do zabicia cara i jego bliskich. Na naradzie ustalono, kto ma do kogo strzelać, przy czym prawo zastrzelenia Romanowa i jego syna Jurowski zastrzegł dla siebie.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji (Wydawnictwo Hi:story, Kraków 2024), opowiadającej o ostatnich chwilach poprzedników Putina.
Płonne nadzieje
Ani Mikołaj II, ani nikt z jego rodziny nie spodziewał się niczego złego. O północy z 16 na 17 lipca Jurowski wybudził z głębokiego snu cara i wszystkich członków jego rodziny, po czym oznajmił, że Jekaterynburgowi grozi wielkie niebezpieczeństwo. Aby go uniknąć, rozkazał pospieszną ewakuację. Wszyscy wraz ze służbą mieli jak najszybciej ubrać się, zejść do wartowni, znajdującej się obok wejścia do piwnicy, i tam czekać na dalsze polecenia.
Romanowowie bez zająknięcia wykonali rozkaz. Niewykluczone, że w ich umysłach pojawiła się iskierka nadziei, że ewakuacja i przenosiny w inne miejsce poprawią ich dolę.
Mikołaj II liczył natomiast po cichu na to, że do Jekaterynburga zbliżają się skonfliktowani z bolszewikami tzw. biali, którzy wyzwolą cesarską rodzinę i przywrócą ją do łask. Jak się miało wkrótce okazać, były to płonne oczekiwania, a Jurowski wymyślił całą historię z ewakuacją tylko po to, by zabić Romanowów we wcześniej przygotowanym do tego celu pomieszczeniu.
Pomieszczenie to było świetnie ulokowane. Znajdowało się blisko wyjścia z budynku, przed którym mogła stanąć ciężarówka wywożąca ciała zabitych. Poza tym było ono wytłumione przez ściany, ziemię i zabite deskami okna, co minimalizowało ryzyko, że strzały oddane w kierunku skazanych usłyszą okoliczni mieszkańcy Jekaterynburga.
Czytaj również: Brutalna śmierć Pawła I. Zamachowcy nie okazali litości nawet trupowi
Śmierć Józefa Stalina. „Czerwony car” umierał w zasikanych portkach
Miejsce kaźni
Po mniej więcej godzinie Romanowie byli gotowi do wyjścia. Zamknęli za sobą drzwi i zeszli na dół za Jurowskim. Nie wzięli ze sobą płaszczy ani nakryć głowy, ponieważ na zewnątrz było dostatecznie ciepło. Służące niosły poduszki, których zamierzano użyć jako ochrony przed obiciem ciał w trakcie jazdy wyboistą drogą. Z zewnątrz do więźniów dochodziły różne głosy. Sądzono, że trwają gorączkowe przygotowania do ewakuacji.
Gdy cała rodzina znalazła się już w piwnicy, na prośbę Mikołaja II przyniesiono dwa krzesła. Na jednym z nich zasiadł sam car z Aleksym, na drugim zaś schorowana carowa Aleksandra. Trzy najstarsze córki podały matce poduszki, a następnie ustawiły się w szeregu na prawo od niej. Na lewo od małżonki cara znajdowała się natomiast czwarta księżniczka i służba, oparta łokciami o ścianę koło okna. Wszyscy oczekiwali na sygnał do odjazdu, który wyraźnie się opóźniał.
Po chwili do piwnicy wpadł pluton egzekucyjny, składający się z – jak wszystko na to wskazuje – dwunastu osób, włącznie z Jurowskim. Co się wtedy właściwie stało, możemy się domyślać na podstawie relacji naocznych świadków. Różnią się one jednak pod względem kolejności wydarzeń. Niektórzy, jak choćby Jurowski, opisali przeciągający się spektakl przemocy i okrucieństwa. Z przekazu niejakiego Jermakowa, mieszkańca Jekaterynburga, przebija obraz wielkiej improwizacji, realizowanej pod presją czasu.
Czytaj również: Dramat Romanowów. Przed śmiercią doświadczyli szeregu potwornych upokorzeń ze strony bolszewików
Śmierć Romanowów (1918)
Według części źródeł Jurowski ustawił rodzinę carską jak do zdjęcia, lecz zamiast ją sfotografować, odczytał wyrok śmierci, wydany bez procesu sądowego, decyzją Uralskiej Rady Delegatów. „Wasi krewni próbowali przyjść wam z pomocą. Ich zamiar się nie powiódł, teraz musimy was zastrzelić” – oświadczył.
Carowa na te słowa podskoczyła aż z krzesła. Car z kolei – jak czytamy w protokole sporządzonym na podstawie relacji Miedwiediewa, jednego z członków oddziału egzekucyjnego – „podniósł się z krzesła i chciał coś powiedzieć. Odwrócił się do swoich bliskich i spojrzał na Jurowskiego. Lewą ręką zasłonił w obronnym geście carycę, na prawej trzymał syna Aleksego. Wtedy Jurowski wymierzył do cara, a potem do Aleksego; car upadł od razu na ziemię”.
Następnie ze swoich rewolwerów zaczęli strzelać pozostali oprawcy. Natychmiast zranili śmiertelnie carycę, która zdążyła w ostatnim momencie unieść ręce i zrobić znak krzyża. Mniej szczęścia miały natomiast dzieci cesarskiej pary, do których strzelano bez opamiętania, tak że całe pomieszczenie wypełnił nie tylko huk wystrzałów, ale też dym, a pociski dosłownie latały w każdą stronę. Zarządzono krótką przerwę, a kiedy dym opadł, kontynuowano krwawą jatkę. Najpierw zadźgano taplającego się we krwi Aleksego, a następnie rozprawiono się z jego siostrami, które dobito bagnetami.
Najwięcej kłopotów sprawiła napastnikom najmłodsza Romanówna, Anastazja, którą przez jakiś czas bezskutecznie usiłowano zaszlachtować. Kiedy oprawcy zdali sobie sprawę, że dziewczyna ma na sobie zbyt twardy gorset, zabili ją strzałem prosto w głowę.
Na samym końcu zamordowano pokojówkę carowej, Annę Demidową, która do tej pory żyła, ponieważ w geście samoobrony trzymała przy sobie poduszkę, amortyzującą wystrzeliwane w jej kierunku pociski.
Czytaj również: Mumia Lenina. Dyktatora próbowano zabić nawet po jego śmierci
Piotr Wielki Alkoholik. Na ten przydomek rosyjski car zasłużył sobie jak mało kto
Dostało się nawet trupom
Około pierwszej w nocy było już po wszystkim. Kaźń trwała dwadzieścia minut. Rozstrzelano jedenaście osób oraz psa Anastazji Dżemmi. Oprawcy byli w takim amoku, że po rozprawieniu się z dziećmi pastwili się nad ciałami Mikołaja i jego żony tak długo, dopóki fragmenty kości nie wbiły się w drewnianą podłogę, śliską od mieszaniny mózgów i krwi. Dopiero później zmyto podłogę wodą z trocinami.
Na ścianach pomieszczenia, w którym dokonano mordu, ktoś pozostawił dwa napisy w języku niemieckim. Jeden z nich brzmiał: „W tę samą noc Baltazar został zabity przez swoich poddanych”. Jest to parafraza zdania ze Starego Testamentu, z Księgi Daniela: „Tej samej nocy król chaldejski Baltazar został zabity”.
Drugi napis na ścianie głosił: „Tutaj, z rozkazu tajnych sił, car złożył ofiarę za zburzenie państwa. Nie o wszystkim są powiadomione narody”.
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji (Wydawnictwo Hi:story, Kraków 2024), opowiadającej o ostatnich chwilach poprzedników Putina. Więcej o samej książce można dowiedzieć się po kliknięciu poniższego przycisku.