Hedwig Hoess. Żona Rudolfa Hoessa, komendanta Auschwitz

Rudolf Hoess z żoną i dziećmi. Fot. Muzeum w Auschwitz
Małżeństwo z Rudolfem Hoessem
Hedwig Hoess przyszła na świat 3 marca 1908 roku w Oberneukirch w Saksonii. Wychowywała się w tradycyjnej, niemieckiej rodzinie, w której panował surowy etos pracy, podporządkowania i dumy narodowej, co było charakterystyczne dla niemieckiego mieszczaństwa początku XX wieku.
W wieku 21 lat (1929) Hedwig poślubiła Rudolfa Hoessa, przyszłego komendanta obozu Auschwitz. Ich spotkanie miało miejsce zaledwie trzy miesiące wcześniej, co wskazuje na szybkie i intensywne uczucie, które ich połączyło. W rzeczywistości, jak zauważa Wolfgang Sofsky, zwolennicy skrajnych ideologii łączyli się w związki na podstawie wspólnych przekonań, a nie romantycznych uniesień. Hoessowie byli idealnym przykładem takiego „ideologicznego partnerstwa”. Oboje byli członkami Związku Artamanów, organizacji propagującej powrót do życia na wsi i kultywowanie tradycyjnych wartości agrarnych.
Po ślubie para zamieszkała w Żalęcinie, gdzie Rudolf prowadził jedno z większych kół Związku Artamanów w regionie. Ich życie skupiało się na pracy na roli i realizacji idei powrotu do natury. Ruch ten, jak podkreśla historyk David Schoenbaum, miał korzenie w niemieckiej obsesji na punkcie „czystości rasowej” i był swoistą ucieczką w nacjonalistyczne fantazje o idealnym niemieckim społeczeństwie.
Rodzina Rudolfa i Hedwig
Rudolf Hoess nie był przeciętnym niemieckim urzędnikiem. Był niezwykle ambitny, bezwzględny i lojalny wobec nazistowskiej ideologii, co sprawiło iż szybko piął się po szczeblach kariery. W 1934 roku został powołany na stanowisko w obozie koncentracyjnym Dachau, co dla rodziny oznaczało kolejną przeprowadzkę. Z tego okresu zachowały się wspomnienia Rudolfa, który uważał Dachau za „szkołę dyscypliny i posłuszeństwa”, co pokazuje, jak dalece uwewnętrznił obozowy system brutalnej przemocy.
Hedwig jako oddana żona nie protestowała. W pełni popierała decyzje męża, traktując jego obowiązki jako element większej misji. Historyk Wendy Lower w „Hitler’s Furies” podkreśla, że „żony oficerów SS nie tylko akceptowały system, ale też czerpały z niego konkretne korzyści”.
Rodzina Hoessów nie żyła w biedzie. Wręcz przeciwnie, życie w obozach koncentracyjnych, przynajmniej dla niemieckich rodzin oficerskich, wiązało się z przywilejami. Przestronne mieszkania, niemal nielimitowane zasoby żywności i służba domowa, rekrutowana spośród więźniów, były normą. Według historyka Petera Longericha „było to zinstytucjonalizowane rozwarstwienie, w którym oficerowie SS i ich rodziny budowali swój komfort na systemowej brutalności wobec podludzi”. Hedwig odnajdywała się w tym doskonale. Nie tylko czuła się dobrze w roli gospodyni, ale także w pełni korzystała z pozycji swojego męża.

Między kolejnymi przeprowadzkami na świat przychodziły ich dzieci. Pierwszy syn, Klaus, urodził się w 1930 roku, potem przyszły na świat córki: Heidetraud w 1932 i Ingebrigitt w 1933. W 1937 roku rodzina powiększyła się o kolejnego syna, Hansa-Jürgena, a w 1943 roku, już podczas pobytu w Auschwitz, urodziła się najmłodsza córka, Annegret.
Życie małżonków w Auschwitz
Rudolf Hoess objął stanowisko komendanta Auschwitz w 1940 roku. Dla jego rodziny oznaczało to luksus, jakiego wcześniej nie zaznali. Zamieszkali w przestronnej willi z dużym ogrodem tuż obok obozu. Dom wcześniej należał do polskiego sierżanta Józefa Soi, ale nowi lokatorzy nie mieli skrupułów.Hedwig Hoess szybko się urządziła. Chciała, żeby jej mąż miał azyl, w którym mógł odpoczywać po ciężkiej pracy.
Ogród był jej dumą. Dbała o niego obsesyjnie, sadziła kwiaty i pielęgnowała trawniki. Na rabatach rosły róże, a w powietrzu unosił się zapach lawendy. Było tam też miejsce na warzywa, które trafiały na stół rodziny Hoessów. Tyle że ziemia, którą tak starannie doglądała, była naznaczona śmiercią. Według relacji świadków Hedwig polecała więźniom przynosić do ogrodu popiół z krematorium, który świetnie nadawał się jako nawóz. Z jej perspektywy było to rozsądne i praktyczne. Nie interesowało jej, skąd dokładnie pochodzi ten popiół.
Dzieci Hoessów bawiły się w tym ogrodzie, jakby za płotem nie istniał obóz zagłady. Wspinały się na drzewa, grały w berka, karmiły zwierzęta. Czasem wśród ich śmiechu dało się usłyszeć krzyki dochodzące zza muru. Hedwig, jeśli w ogóle zwracała na to uwagę, tłumaczyła to sobie w wygodny sposób. „To tylko więźniowie” – miała powiedzieć jednej ze służących, kiedy ta skomentowała odgłosy dochodzące z obozu.
Jej życie toczyło się na przyjęciach i spotkaniach towarzyskich. Uwielbiała być gospodynią. W willi odbywały się bankiety dla SS-manów i ich rodzin. Na stole pojawiało się najlepsze jedzenie: świeże mięso, ciasta, wino. Wiele z tych produktów pochodziło z rabowanych przez nazistów dostaw. Żony oficerów SS wymieniały się ubraniami i biżuterią, która jeszcze niedawno należała do więźniów. Hedwig nie widziała w tym niczego złego. W jej przekonaniu to był naturalny porządek rzeczy.

Jak zauważa historyk Peter Longerich, żony oficerów SS rzadko kiedy zadawały pytania. „Były częścią systemu, ale nauczyły się go ignorować, by zachować własne poczucie normalności” – pisze w jednej ze swoich książek. Hedwig idealnie wpisywała się w ten schemat. Nie czuła się winna, nie czuła się współodpowiedzialna. Żyła w przekonaniu, że wszystko, co ją otacza, należy jej się z racji urodzenia i statusu społecznego.
Gdy w 1944 roku sytuacja III Rzeszy zaczęła się pogarszać, rodzina Hoessów opuściła Auschwitz. Hedwig miała jednak pewność, że to tylko chwilowa trudność. Nie podejrzewała, że świat, który znała, właśnie się rozpada.
Polecamy również: Najwięksi zbrodniarze i tyrani XX wieku. Hitler, Stalin i kto jeszcze?
Postawa Hedwig Hoess wobec zbrodni
Hedwig Hoess nie była bierną obserwatorką. Wiedziała, co dzieje się za obozowymi murami i nie miała z tym większego problemu. W listach do rodziny pisała, że jej życie jest wygodne, a ona sama czuje się w Auschwitz jak w raju. Nie zastanawiała się nad ceną, jaką płacili inni, by ten raj funkcjonował. Liczył się dostatek, bezpieczeństwo i spokój, którego nie zamierzała burzyć refleksjami o ludziach ginących tuż za płotem.
Gdy w 1942 roku dowiedziała się, że w obozie rozpoczęto masowe egzekucje w komorach gazowych, zareagowała w sposób, który trudno uznać za sprzeciw. Przez pewien czas odmawiała mężowi pożycia małżeńskiego, ale na tym jej „opór” się skończył. Nie miała zamiaru protestować, nie próbowała zrozumieć losu więźniów. Po kilku tygodniach przestała się tym przejmować. Ostatecznie przyjęła do wiadomości, że obóz działa sprawnie, a Rudolf spełnia obowiązki, które nałożyła na niego III Rzesza.
Nie tylko akceptowała to, co działo się w Auschwitz, ale też czerpała z tego korzyści. Garderobę uzupełniała ubraniami więźniarek. Noszone przez nią futra i biżuteria jeszcze chwilę wcześniej należały do kobiet, które trafiły do obozu. W willi Hoessów używano porcelany odebranej Żydom i korzystano z przedmiotów pochodzących z rampy wyładowczej. Jej życie stało się komfortowe, bo system nazistowski działał bez zarzutu. Dla niej Auschwitz był dobrze funkcjonującą machiną, której nawet nie próbowała oceniać moralnie.
Polecamy również: Obóz zagłady w Treblince. Nazistowskie piekło dla Żydów
Zdaniem historyka Thomas Hardinga, wiele niemieckich kobiet żyjących w cieniu obozów świadomie wybierało wygodne zapomnienie. „Łatwiej było nie pytać, nie dociekać, nie próbować zrozumieć” – pisał w jednej ze swoich książek. Hedwig Hoess doskonale wpisywała się w ten schemat. Wolała koncentrować się na przyjęciach, urządzaniu domu i wychowywaniu dzieci, zamiast zastanawiać się, co dzieje się po drugiej stronie płotu.
Jej postawa pokazuje, jak daleko może posunąć się człowiek, gdy moralność przegrywa z wygodą. Nie była katem, ale była częścią systemu. W pełni go akceptowała, nawet jeśli nie splamiła rąk krwią.
Śmierć Hedwig Hoess
W 1944 roku w obliczu zbliżającego się frontu wschodniego rodzina Hoessów opuściła willę w Auschwitz i przeniosła się w okolice Oranienburga i Fürstenberg/Havel, gdzie znajdowały się obozy Sachsenhausen i Ravensbrück. Pod koniec wojny uciekli do Szlezwiku-Holsztynu.
Po wojnie Rudolf Hoess został natomiast aresztowany, skazany na śmierć i stracony w 1947 roku. Hedwig Hoess była przesłuchiwana przez brytyjskich żołnierzy, ale nie poniosła odpowiedzialności karnej za swoje czyny.
Polecamy również: Najbardziej zuchwały szpieg Gestapo. Oszukał całe polskie podziemie
Po wojnie Hedwig mieszkała w Ludwigsburgu, utrzymując się z rent i świadczeń. W 1964 roku zeznawała jako świadek w pierwszym procesie frankfurckim dotyczącym zbrodni w Auschwitz, twierdząc, że nie była świadoma szczegółów działalności męża. Zmarła w Arlington w USA w 1990 roku.
Bibliografia:
- Hoess, Rudolf. Kommandant in Auschwitz: Autobiographische Aufzeichnungen. München: Deutsche Verlags-Anstalt, 1958.
- Koonz, Claudia. Mothers in the Fatherland: Women, the Family and Nazi Politics. New York: St. Martin’s Press, 1987.
- Longerich, Peter. Holocaust: The Nazi Persecution and Murder of the Jews. Oxford: Oxford University Press, 2010.
- Lower, Wendy. Hitler’s Furies: German Women in the Nazi Killing Fields. New York: Houghton Mifflin Harcourt, 2013.
- Schoenbaum, David. Hitler’s Social Revolution: Class and Status in Nazi Germany, 1933-1939. New York: Doubleday, 1966.
- Sofsky, Wolfgang. The Order of Terror: The Concentration Camp. Princeton: Princeton University Press, 1997.
- Wachsmann, Nikolaus. KL: A History of the Nazi Concentration Camps. New York: Farrar, Straus and Giroux, 2015.
O autorze: Mariusz Samp
