Przyczynę śmierci Aleksandra I długo ukrywano. Na co właściwie zmarł ten car?
Lodowata kąpiel nie popłaca
W styczniu 1824 roku Aleksander wziął udział w długiej ceremonii kościelnej, podczas której wchodził do lodowatej wody, co szybko odbiło się na jego nie najlepszym już zdrowiu. Zaczęła go męczyć wysoka i powracająca ze zdwojoną siłą gorączka, którą z trudem zbijano.
Chorego, odwiedzanego przez ówczesną śmietankę towarzyską, nie odstępowała na krok jego żona Elżbieta, którą na dworze traktowano jako osobę drugiej kategorii. Carowa była jednak na tyle silną kobietą, że wytrzymała wszystkie obelgi i przykre sytuacje.
Cesarza, gdy doszedł już do siebie, dotknął potężny cios w postaci śmierci szesnastoletniej córki Zofii, którą spłodził z pochodzącą z Polski metresą Marią Naryszkiną z domu Czetwertyńską. Choć cara nic już nie łączyło z dawną kochanką, bardzo przywiązał się do Zofii.
Na tej tragedii skorzystała zaniedbywana przez Aleksandra I Elżbieta, ciągle spodziewająca się powrotu w objęcia męża, który wcześniej na potęgę ją zdradzał. Jej skrywane głęboko w sercu marzenie się ziściło, ponieważ mocno schorowany car nie miał już siły na miłosne podboje, co utorowało jej bezpośrednio drogę do cesarskiej sypialni.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji (Wydawnictwo Hi:story, Kraków 2024), opowiadającej o ostatnich chwilach poprzedników Putina.
Jak mąż z żoną
Małżonkowie zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, gdy Elżbieta poważnie podupadła na zdrowiu, co nastąpiło pod koniec 1824 roku. Lekarze stwierdzili u niej gruźlicę. Od tej pory mąż i żona przebywali ze sobą długie godziny, prowadząc rozmowy na rozmaite tematy, dotyczące zarówno spraw poważniejszych (państwowych), jak i zdecydowanie mniej poważnych (kwestii czysto prywatnych).
Z dostępnych źródeł dowiadujemy się, że car zamieszkał w tym samym pokoju co Elżbieta, której dniem i nocą usługiwał. Ich uczucie, zaniedbywane przez długie lata z powodu miłosnych przygód mężczyzny, odżyło na nowo. Jak się miało później okazać, tak pozostało już do końca życia Aleksandra.
Tymczasem stan zdrowia Elżbiety, zamiast ulec poprawie, zdecydowanie się pogorszył. Opiekujący się nią lekarze zalecili, aby najbliższą jesień i zimę spędziła w ciepłym klimacie, najlepiej w Neapolu lub na Malcie.
Carowa jednak nie usłuchała tych rad i zdecydowała się na wyjazd do Taganrogu nad Morzem Azowskim. Przypuszczalnie nie chciała się narazić na plotki i uszczypliwości ze strony mieszkańców europejskich miast, którzy już mieli wyrobione zdanie na temat cesarskiej pary.
Polecamy również: Zemsta sadysty. Jeden z wrogów rosyjskiego cara skończył w…dole na śmieci
Ostatnia podróż Aleksandra I
Aleksander postanowił udać się do Taganrogu przed małżonką, aby na miejscu przygotować dla niej dom, w którym mogłaby się czuć jak w Petersburgu. Ze stolicy wyjechał wczesnym rankiem 1 września 1824 roku w towarzystwie najbliższych współpracowników. Tworzyli orszak składający się z sześciu kolas (wozów o drewnianych osiach, bez resorów).
W trakcie podróży celowo omijano większe miasta, aby nie dochodziło do oficjalnych spotkań ludności z carem. Chciano w ten sposób zaoszczędzić na czasie i pokonać dystans około dwóch tysięcy kilometrów w dwanaście dni.
Pod koniec podróży dostrzeżono na niebie kometę, co prosty lud, obserwujący to zjawisko z niesłabnącym zainteresowaniem, odczytał jako złą wróżbę dla Aleksandra. Sam imperator nie miał podobnych odczuć, jego świta zaś otwarcie uważała, że kometa zwiastuje sławę dla cesarstwa i panującego.
Do Taganrogu dotarli nieco później, niż pierwotnie planowano, ale nie przeszkodziło to Aleksandrowi w wywiązaniu się z obietnicy złożonej uprzednio żonie, która na Krymie pojawiła się trzy tygodnie później niż mąż. Do tego czasu cesarz uwił im gniazdko w jednym z parterowych domów.
Polecamy również: Brutalna śmierć Pawła I. Zamachowcy nie okazali litości nawet trupowi
Choroba nie wybiera
Po przybyciu Elżbiety do Taganrogu małżonkowie bardzo dużo czasu spędzali razem, odbywali długie spacery i rozmowy. Aleksander obiecał, że wybuduje w Taganrogu okazały pałac i wielki ogród, w którym razem spędzą resztę swoich dni. Piękne widoki Krymu dosłownie go uwiodły, choć już niejednokrotnie tutaj bywał wcześniej. Na prośbę miejscowych władz car zwiedził półwysep, zaglądając m.in. do Bakczysaraju, Eupatorii, Sewastopola, Symferopola, Mariupola i Bałakławy.
Pod koniec podróży car jednak poważnie podupadł na zdrowiu. Opiekujący się nim lekarze stwierdzili objawy malarii. Dodatkowo rana na jego nodze, powstała w wyniku jakiegoś upadku, nie chciała się goić.
Być może imperator wyszedłby z tego wszystkiego bez szwanku, gdyby dostosował się do zaleceń medyków doradzających mu picie odpowiednich płynów. Romanow z obawy przed otruciem uparcie jednak odmawiał brania jakichkolwiek leków. Zrywał też pijawki, które przystawiono mu za uszami.
Na domiar złego pogorszeniu uległ stan psychiczny władcy, któremu donoszono o kolejnych spiskach w wojsku, przygotowującym się do dokonania przewrotu pałacowego. Informacje te przyprawiły Aleksandra o rozstrój nerwowy. Pojawiały się u niego niekontrolowane ataki wściekłości, jakich nigdy wcześniej nie miewał.
Polecamy również: Śmierć Katarzyny II. Rozpustna caryca konała w potwornych męczarniach
Śmierć Aleksandra I
Już pod koniec choroby Aleksander I nie opuszczał łóżka, przy którym bezustannie czuwała zrozpaczona Elżbieta. Małżonka, dostrzegając, że jej mąż niebawem opuści ziemski padół, namówiła go do przyjęcia ostatnich sakramentów. Udzielił ich miejscowy pop, któremu udało się przekonać konającego do wzięcia medykamentów.
Niestety było już na to za późno. Aleksander zmarł bowiem 19 listopada o dziesiątej czterdzieści siedem, po całonocnej agonii. Elżbieta zamknęła nieboszczykowi oczy i położyła na jego twarzy chustę, której wcześniej używała do wycierania swoich łez. Na sam koniec wraz z towarzyszącą jej świtą upadła na kolana, by oddać się żarliwej modlitwie za zmarłego.
Śmierć Aleksandra I zszokowała wielu obywateli Rosji i jednocześnie spowodowała powstanie wielu rozmaitych, absurdalnych plotek. Jedna z nich głosiła, że car został otruty, a jego małżonkę zabito. Elżbieta, aby zadać kłam tym oszczerstwom, pisała w listach, że nic się jej nie stało i niebawem wróci do Petersburga z ciałem męża.
Polecamy również: Zabójstwo Romanowów. Bezwzględna zbrodnia trwała 20 minut
„Krymska febra” czy syfilis?
Tymczasem już po zgonie Aleksandra grupa dziewięciu medyków rozpoczęła sekcję zwłok i proces balsamowania ciała. Stwierdzono, że car umarł z powodu „krymskiej febry” – co ogłoszono w specjalnym dokumencie, podpisanym przez wszystkich lekarzy. Historycy ustalili, że podpis jednego z nich, niejakiego Dmitrija Tarasowa, podrobiono.
Trudno rozstrzygnąć, dlaczego dopuszczono się fałszerstwa. W fachowej literaturze przedmiotu wyrażono opinię, że Tarasow jako naczelny dworski chirurg znał prawdziwą przyczynę śmierci Aleksandra i nie chciał złożyć podpisu pod nieprawdziwym komunikatem, ponieważ car zmarł najprawdopodobniej na syfilis lub inną chorobę przenoszoną drogą płciową.
Polecamy również: Piotr Wielki Alkoholik. Na ten przydomek rosyjski car zasłużył sobie jak mało kto
Sobowtór w grobie?
Wspomniany wyżej protokół z opisem choroby cara sporządzono wprawdzie w fachowy sposób, z użyciem skomplikowanej łacińskiej terminologii, jednak dopuszczono się pewnych nieścisłości. Nie wiemy, czy zrobiono to z roztargnienia, czy też – jak sugerowano później – umyślnie, z zamiarem wprowadzenia w błąd opinii publicznej. W dokumencie zanotowano na przykład, że Aleksander przebył ostre zapalenie prawej nogi, podczas gdy w rzeczywistości chodziło o lewą nogą.
Lekarze dopuścili się również poważnych uchybień w zakresie balsamowania zwłok. Wnętrzności wypełniono trawą nasączoną pachnidłami, upudrowano twarz i owinięto białym płótnem. Wymienione czynności przeprowadzono bez znajomości podstawowych technik balsamowania i nad wyraz niedbale, co w połączeniu z szybkim rozkładem zwłok spowodowało, że Aleksander I w niczym nie przypominał osoby uwiecznionej na licznych portretach z epoki.
Stało się to pożywką dla licznych teorii spiskowych. Jedna z nich głosiła, że Aleksander zginął w zamachu, a do grobu złożono ciało jego sobowtóra. Dostępne informacje źródłowe zdają się jednak przeczyć takim spekulacjom, gdyż w Taganrogu nie doszło do tego typu wydarzeń; ówczesnym ludziom bynajmniej to nie przeszkadzało w rozpowiadaniu wyssanych z palca opowieści.
Polecamy również: Śmierć Józefa Stalina. Jak wyglądały ostatnie chwile “czerwonego cara”?
Pogrzeb Aleksandra I
Zwłoki Aleksandra przewieziono do Petersburga w zamkniętej trumnie. Podróż trwała długo, po drodze bowiem ze zmarłym władcą chciały się pożegnać tłumy ludzi – z niesłychaną gwałtownością napierali oni na katafalk i chcieli przecisnąć się do niego jak najbliżej.
Aby uspokoić sytuację, odpowiedzialni za transport ciała funkcjonariusze ochrany rozgłaszali, że wieziona trumna jest pusta. Fakt ten następnie wykorzystano do rozpowszechniania informacji o sfingowaniu przez Aleksandra własnej śmierci. Była to już kolejna niesprawdzona plotka i jak się miało później okazać – nieostatnia w tej sprawie.
Do Petersburga trumna z ciałem cesarza dotarła 23 marca 1826 roku. Jeszcze tego samego dnia na krótko przed północą trumnę otworzono. Przybyła na egzekwie cesarzowa matka, Maria Fiodorowna, po ucałowaniu syna w czoło oznajmiła wszystkim żałobnikom zgromadzonym w Carskim Siole, że przywiezione zwłoki należą do jej syna.
Kilka dni później odbył się natomiast uroczysty pogrzeb, w którym uczestniczyły niezliczone tłumy pogrążonych w smutku ludzi. Doczesne szczątki imperatora spoczęły w twierdzy Pietropawłowskiej.
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki dr Mariusza Sampa Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji (Wydawnictwo Hi:story, Kraków 2024), opowiadającej o ostatnich chwilach poprzedników Putina. Więcej o samej książce można dowiedzieć się po kliknięciu poniższego przycisku.