Bitwa pod Poitiers 732. Tajemnica legendarnego zwycięstwa

Bitwa pod Poitiers 732. Fot. domena publiczna
Taktyka Franków i Arabów
W 732 roku bułat islamu wszedł w serce Europy, stawiając czoło największej potędze militarnej kontynentu – Frankom. Hordy najeźdźców składały się głównie z Berberów, którzy „walczyli z końskiego grzbietu, brak zbroi i łuków rekompensując męstwem i religijnym zapałem. Maurowie natomiast bili się za pomocą szabel i lanc. Zazwyczaj podchodzili do bitwy masową szarżą kawalerii, polegając na liczebności i odwadze, aby pokonać wroga; taktyka ta pozwoliła im pokonać tysiące mil i dziesiątki przeciwników.
Z wyjątkiem dostojników jeżdżących na koniach, takich jak Karol Młot, Frankowie, przejąwszy ten zwyczaj od podbitych przez siebie Rzymian, walczyli głównie pieszo. Polegający na głębokich formacjach falangi i ciężkich pancerzach – przeciętny piechur dźwigał przeszło trzydzieści kilogramów żelaza – nieruchawi Frankowie byli zupełnym przeciwieństwem sprawnie manewrujących muzułmanów.
Oprócz tarcz, które otrzymywali wraz z wejściem w dorosłość, Frankowie uzbrojeni byli w miecze, sztylety, włócznie i dwa rodzaje toporów. Jeden służył do walki wręcz, drugim ciskano – był to osławiony francisca, tak silnie skojarzony z Frankami, że albo oni zostali nazwani po nim, albo on po nich.
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Raymonda Ibrahima Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025).
Manewry przed bitwą
Stanąwszy pomiędzy Poitiers i Tours, które było celem muzułmanów, Frankowie zręcznie wykorzystali zalety znajomego, gęsto zalesionego terenu. Zajęli podwyższenie, które nie tylko zapewniało schronienie i maskowało ich niewielką liczebność, ale także miało utrudnić spodziewaną szarżę kawalerii muzułmańskiej.
Po przybyciu najeźdźców obie armie stały naprzeciw siebie przez sześć lub siedem dni. Żadna ze stron nie chciała wykonać pierwszego ruchu. Abd ar-Rahman nie był głupcem; wiedział doskonale, że za zasłoną ciągnącego się kilometrami gęstego lasu Frankowie zgromadzili najlepsze siły, jakie tylko zdołali zebrać. Co gorsza, zgodnie z przewidywaniami Karola Młota, obfite łupy zagrabione w niezliczonych miasteczkach i kościołach północy stały się zmorą muzułmanów.
Żadne z oddziałów czy plemion nie było gotowe zaufać pozostałym i powierzyć im swoich bogactw. Abd ar-Rahman wykorzystał czas oczekiwania na bitwę, aby rozpocząć transport łupów na południe i tam je bezpiecznie przechować. Karol czekał na posiłki z najbardziej oddalonych włości.

Bitwa pod Poitiers (732)
10 października 732 roku – gdy europejskie chłody zaczęły doskwierać Arabom i Afrykanom, a ich zapasy, z braku możliwości uzupełnienia, się skurczyły – Abd ar-Rahman dał sygnał do bitwy. Kolejne oddziały ruszały z głośnymi okrzykami „Allahu akbar!”.
Przebieg bitwy znamy z zamaszystej relacji anonimowego średniowiecznego arabskiego kronikarza: „W pobliżu rzeki Owar [Loara] naprzeciw siebie stanęły dwa wielkie zastępy dwóch języków [arabskiego i łacińskiego] oraz dwóch wyznań [islamu i chrześcijaństwa]. Serca Abd ar-Rahmana, jego dowódców i wojowników wypełniły gniew i duma, i to oni pierwsi przystąpili do walki. Muzułmańscy jeźdźcy zaciekle i często rzucali się naprzód przeciwko zastępom Franków, którzy stawiali zacięty opór, a wielu poległo po obu stronach aż do zachodu słońca”.
Atak muzułmanów, polegający wyłącznie na dzikich szarżach na oślep, okazał się nieskuteczny, gdyż „ludzie z północy stali nieruchomo jak mur, byli jak nierozpuszczalny pas zmrożonego lodu, gdy razili Araba mieczem. Austrazjaci [wschodni Frankowie], o potężnych członkach i żelaznych dłoniach, dzielnie trzymali się w gąszczu walki”, pisze inny kronikarz.
Frankowie nie złamali szyków, co uniemożliwiło koczowniczej kawalerii zastosowanie zwykłej taktyki polegającej na wdarciu się galopem przez poczynione wyłomy. Zamiast tego zwarli szeregi i, jak wzmiankowano w źródłach, „zebrani ściśle wokół swojego wodza [Karola] ludzie z Austrazji zwyciężyli z łatwością. Ich niestrudzone ręce wbijały miecze w piersi wroga”.
Historyk wojskowości Victor Davis Hanson prezentuje bardziej praktyczne podejście: „Kiedy źródła mówią o «murze», «masie lodu» i «niewzruszonych szeregach» piechoty, powinniśmy wyobrazić sobie dosłownie ludzki wał, prawie niewrażliwy, osłaniający opancerzone ciała splecionymi tarczami, z wysuniętą bronią gotową wbić się w podbrzusze każdego muzułmańskiego jeźdźca na tyle głupiego, aby uderzył na Franków w galopie”.
Jak należało oczekiwać, w bitwie zapanował nieopisany bałagan: „Muzułmanie podjeżdżali dużymi grupami, cięli co bardziej niezdarnych Franków, wypuszczali w nich strzały, a następnie odskakiwali, gdy szeregi przeciwnika posuwały się naprzód”. W odpowiedzi „każdy frankijski żołnierz, uniósłszy tarczę, wbijał włócznię w nogi jeźdźców, pysk lub bok ich wierzchowców, następnie zaś ciął i dźgał mieczem, aby powalić konnego na ziemię, cały czas przy tym bijąc go tarczą w odsłonięte ciało – ciężkie żelazne umbo samo w sobie było potężną bronią. Stopniowo posuwając się masą naprzód, Frankowie tratowali i kłuli rzuconych na ziemię jeźdźców – bacząc, aby przez cały czas utrzymywać bliski kontakt ze sobą”.
Polecamy również: Karol Młot. Pogromca Arabów i założyciel dynastii Karolingów

Wielka wiktoria Karola Młota
W pewnym momencie wojownicy Allaha otoczyli i uwięzili Karola, lecz ten „walczył tak zaciekle, jak głodny wilk rzuca się na jelenia. Dzięki łasce Pana naszego dokonał wielkiej rzezi na wrogach wiary chrześcijańskiej – wychwalał kronikarz Denis. – Wtedy po raz pierwszy nazwano go «Młotem», ponieważ jako młot z żelaza, stali i każdego innego metalu, tak też on rozbił i zmiażdżył w bitwie wszystkich swych wrogów”.
Gdy nad miejscem rzezi zapadła noc, obie skrwawione armie rozdzieliły się i wycofały do swoich obozów. O świcie Frankowie przygotowywali się do wznowienia bitwy, lecz odkryli, że pod osłoną ciemności muzułmanie uciekli. Ich pan Abd ar-Rahman zginął w boju dzień wcześniej, a Berberowie – uwolnieni od jego bicza i znający już frankijskie męstwo – najwyraźniej przedkładali życie i garść łupów ponad męczeństwo.
Wszyscy Arabowie uszli z powrotem na południe – wciąż plądrując, paląc i biorąc w niewolę każdego, kogo spotkali. Karol nie podjął pościgu, świadom, że jego siła tkwi w „murze lodu”.
Polecamy również: Bitwa pod Tuluzą (721). Bitwa, o której do dziś pamięta się w krajach arabskich
Skutki bitwy pod Poitiers
Po bitwie pod Poitiers pozostało, „jak po wszystkich bitwach kawalerii, krwawe kłębowisko usiane tysiącami rannych lub dogorywających koni, porzuconymi łupami oraz martwymi i rannymi Arabami. Niewielu rannych wzięto do niewoli – biorąc pod uwagę ich wcześniejsze morderstwa i grabieże”. Najstarsze źródła podają astronomiczne liczby zabitych muzułmanów – idące w setki tysięcy – i tylko niewielkie straty po stronie Franków.
Niezależnie od tego, jak naprawdę wyglądały te liczby, w bitwie poległo znacznie mniej Franków niż muzułmanów. Nawet arabskie kroniki opisują starcie jako „gościniec męczenników”, wskazując, że ziemię gęsto zaścielały trupy muzułmanów.
„Radosne wieści szybko rozeszły się w katolickim świecie”, a zachowane kroniki z tamtych czasów – w tym relacja wspomnianego anonimowego Araba – przedstawiają to zwycięstwo jako wręcz legendarne, jeśli nie apokaliptyczne.
Nawet w odległej Anglii dwa tygodnie wcześniej pojawiły się ogniste komety, „wywołując przerażenie u wszystkich, którzy je widzieli”, relacjonował Beda Czcigodny; „zdając się zapowiadać straszne nieszczęście zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie”, owe spadające gwiazdy „zwiastowały zło zagrażające ludzkości […]. W tym czasie rój Saracenów spustoszył Galię, dokonując straszliwej rzezi; po krótkim czasie na tych ziemiach jednak zapłacili karę za swoją niegodziwość”, zakończył Beda, „ojciec angielskiej historii”, który zmarł zaledwie trzy lata po bitwie pod Poitiers.
Polecamy również: Podbój Hiszpanii przez Arabów. Dlaczego chrześcijańskie królestwo runęło tak łatwo?
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Raymonda Ibrahima Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025). Książkę można zamówić, klikając ten link, lub poniższy przycisk.