Uszkodzić lub zniszczyć. Oto jak wyglądała polska dywersja pod okupacją 1939-1945
Powstanie Kedywu
Początkowo akcje sabotażowe były przeprowadzane spontanicznie przez pojedyncze osoby. Później jesienią 1939 roku powołano referat „C”. Dowodził nim oficer saperów płk Franciszek Niepokólczycki. Początkowo referat miał organizować walkę bieżącą i kierować nią. Najważniejszy był sztab dywersji, składający się z niewielkiej liczby oficerów. Była to przyszła kadra dowódcza Kedywu. Sztab przy pomocy naukowców opracował materiały instruktażowe oraz służył fachową pomocą pracownikom polskich fabryk, którzy, pracując dla niemieckiego okupanta, dokonywali drobnych aktów sabotażu.
Wiosną 1940 roku referat „C” został włączony do utworzonego Związku Odwetu. Organizacja ta miała rozbudować istniejące struktury, wyprodukować środki walki oraz stworzyć bojowe zespoły osób dyspozycyjnych. Wszystkie organizacje sabotażowe i patrole dywersyjne podporządkowano Związkowi Odwetu.
W listopadzie 1941 roku Komendant Główny Związku Walki Zbrojnej gen. Stefan Grot-Rowecki utworzył dla dywersji we wschodniej Polsce oddział dowodzony przez mjr. Jana Włodarkiewicza. Oddział otrzymał pseudonimy „18”, „303” i „Wachlarz”. Jesienią rok później nastąpiło połączenie oddziałów dywersyjnych w jedną organizację. W ten sposób powstał Kedyw, kierowany przez płk. Emila Fieldorfa ps. „Nil”.
Czytaj również: Gen. Stefan Grot Rowecki. Od współpracy z hitlerowcami wolał śmierć
Władzy Emila Fieldorfa „Nila” podlegały grupy dyspozycyjne „Motor” i „Broda” oraz bataliony „Parasol” i „Miotła”. Oprócz tego do Kedywu dołączono konspiratorów z Szarych Szeregów. Z dnia na dzień Kedyw pomimo strat rósł w siłę i osiągał lepsze rezultaty w organizowaniu dywersji.
Zniszczenia w przemyśle
Przemysł był dla Niemców szczególnie ważny ze względu na trwającą wojnę. Był również bardzo wrażliwy na akty sabotażu, dokonywane przez członków Armii Krajowej, stosujących wyrafinowane metody przy dezorganizacji niemieckiej produkcji.
W Zakładach Ostrowieckich sabotażyści zastosowali kiepską metodę odlewania części do U-bootów. Niemcy mieli duże odrzuty w produkcji i nie domyślili się, że jest to sabotaż. Umiejętnie sfałszowano dokumentację techniczną, wpisując złe wymiary. Kiedy jednak Niemcy chcieli wszystko dokładnie sprawdzić, Związek Odwetu podpalił całe biuro projektów z dokumentacją, która raz na zawsze przestała istnieć.
Co jakiś czas niszczono gazociągi. Jesienią 1942 roku Związek Odwetu zniszczył gazociąg pod mostem nad rzeką Kamienną. Palący się gaz stopił przęsło mostu, który po chwili zawalił się.
Polscy konspiratorzy spalili także dwa razy magazyn bawełny strzelniczej w fabryce w Pionkach. Jesienią 1942 roku podpalono natomiast fabrykę śmigieł w Warszawie. Pożar zniszczył sporą liczbę gotowych śmigieł dla Luftwaffe.
Czytaj również: Luftwaffe kontra USA. Szalone plany Hitlera – cz. I
W fabryce drutu „Deichsel” w Sosnowcu zastosowano bardziej subtelną metodę. Wykonane liny lotnicze, łańcuchy, kotwice trzymano za długo w piecu, przez co traciły wytrzymałość i łatwiej mogły się uszkodzić. W hucie w Trzyńcu jesienią 1940 roku Związek Odwetu podłożył 5 bomb zapalających. Ich eksplozja wywołała gigantyczny pożar.
Przykładów sabotażu w przemyśle było bardzo dużo. Każda skuteczna akcja oznaczała kosztowne dla Niemców przerwy w produkcji. Jednocześnie przepadał gotowy produkt, co oznaczało równocześnie stratę cennych surowców.
Zawodowi podpalacze
Związek Odwetu wyspecjalizował się w podpaleniach, które dały się mocno we znaki niemieckiemu okupantowi. W wywoływaniu pożarów uczestniczyli polscy strażacy, którzy gasili je tak, by spaliło się jak najwięcej i jak najszybciej.
Stworzono specjalną grupę sabotażowo-dywersyjną, dowodzoną przez por. Wiesława Ligockiego, która zajmowała się podpalaniem. W Warszawie grupa spaliła warsztaty i garaże SS oraz magazyny wojskowe i hangar na lotnisku Okęcie. Grupa wsławiła się podłożeniem ładunków wybuchowych w pobliżu ogromnych zbiorników z paliwem w Warszawie. Pożar wywołał potężną eksplozję, doskonale widoczną z wielu kilometrów.
Podpalenia przeprowadzały także oddziały stricto bojowe. W listopadzie 1943 roku Socjalistyczna Organizacja Bojowa przedostała się przez dziurę w ogrodzeniu do niemieckich pojazdów, w których bakach umieściła ładunki wybuchowe. Pożar, jaki te ładunki wywołały, był ogromny. Zniszczono w ten sposób wiele warszawskich pojazdów okupanta, któremu życzono jak najgorzej.
Bardzo skuteczny w swoich działaniach okazał się Oddział Dywersji Bojowej „18”. Na początku 1944 roku spalił on niemiecki park z warsztatami przy ul. Stępińskiej, po czym ostrzelał wojskową straż pożarną, zmuszając ją do odwrotu. Zaraz potem w brawurowym ataku wymieniony Oddział wyrządził poważne szkody na parkingu Wehrmachtu w centrum Warszawy. Pojazdy obrzucono ładunkami zapalającymi, a na wartownię i beczki z benzyną rzucono wiązkę granatów. Spłonęły samochody, beczki z benzyną i zawaliła się wartownia.
Najbardziej spektakularna była akcja na lotnisku na Bielanach. Niewielki oddział AK w przerwie pomiędzy przejściem niemieckich patroli przeciął ogrodzenie i wtargnął na teren lotniska. Następnie podłożono pod kilka Junkersów Ju 52 ładunki wybuchowe z lontem. Oddział wykonał zadanie i bezpiecznie się wycofał. Eksplozja podłożonych ładunków zniszczyła nie tylko samoloty, ale także znajdujący się w nich sprzęt. Niemcy uznali to za nalot bombowy i ogłosili alarm przeciwlotniczy.
Inne rodzaje dywersji
Działalność dywersyjna AK była bardzo urozmaicona. Sabotaż objął praktycznie całą infrastrukturę wykorzystywaną przez niemieckiego okupanta. W marcu 1944 roku w Warszawie na ul. Hożej polscy żołnierze wrzucili bombę do podziemnej studzienki. Wybuch zniszczył jeden z niemieckich kabli służący do łączności z oddziałami na froncie wschodnim. AK niszczyła także wiele razy linie telefoniczne w wielu miejscach, co spędzało sen z powiek okupantowi, mającemu trudności z łącznością.
Czytaj również: Obrona Brześcia 1939. Heroiczny opór Polaków, który znalazł uznanie nawet w oczach wroga
Z kolei polscy kolejarze w bardzo prosty sposób uszkadzali niemieckie wagony, dosypując do smaru piasek pomieszany z chlorkiem żelaza. Dzięki temu osie wagonów szybciej korodowały. W roku 1941 utworzono grupę dywersyjno-sabotażową „Apolinarego” złożoną z kolejarzy. Kierował nią inżynier Bolesław Jarmużyński. Grupa wyspecjalizowała się w podkładaniu ładunków wybuchowych w niemieckich pociągach. Efektem były groźne eksplozje oraz pożary.
Na potęgę wykonywano również drobne akty sabotażu. Przewracano słupy telefoniczne i rozrzucano na drogach gwoździe lub zaostrzony drut. Wynoszono także z magazynów ciepłe ubrania i skarpety dla Wehrmachtu.
Wiosną 1943 roku oddziały Kedywu z Podokręgu Wschodniego Obszaru Warszawskiego AK zniszczyły w urzędach gminnych księgi kontyngentowe, spisy bydła oraz dokumentację. W każdym obwodzie jednej nocy atakowano jednocześnie kilkanaście urzędów.
Co znamienne, także III Rzesza nie była wolna od sabotażu. Por. Paweł Jarosiński aż sześć razy pod pozorem prowadzenia spraw handlowych pojechał z podrobionymi dokumentami do Berlina, gdzie wykonał mnóstwo akcji sabotażowych. W końcu Niemcy po trudnym śledztwie złapali polskiego oficera i zamordowali go.
Czytaj również: Śnieżny armagedon. Zima stulecia 1978/1979
Na koniec warto wspomnieć w tym miejscu o siatce „N”, która wysyłała pod wybrane adresy w III Rzeszy druki, udające niemieckie wydawnictwa antynazistowskie. Gestapo myślało, że jest to dzieło niemieckiej opozycji i bezskutecznie próbowało ustalić, dlaczego w różnych miastach przesyłki otrzymują te, a nie inne osoby.
Gdyby nie dywersja…
Aktów sabotażu było tak wiele, że nie można ich wszystkich wymienić w jednym artykule. Dywersją zajmowali się głównie ludzie młodzi, ryzykujący własnym życiem z powodu szkodzenia okupantowi. Wielu z nich zginęło, ale dzięki ich pomysłowości oraz determinacji alianci mogli szybciej pokonać III Rzeszę. Bez polskiej dywersji zwycięstwo nad III Rzeszą byłoby zdecydowanie dłuższe i pochłonęłoby zdecydowanie więcej ofiar.
Bibliografia
- Iranek-Osmecki K., Powołanie i przeznaczenie. Wspomnienia oficera komendy głównej AK, Warszawa 2004.
- Jankowski S., Karski. Raporty tajnego emisariusza, Poznań 2009.
- Leżeński C., Bez buławy. Generała ,,Grota” żołnierski los, Warszawa 1988.
- Paczkowski A., Ankieta cichociemnego, Warszawa 1984.
- Rowecka-Mielczarska I., Ojciec, Wspomnienia córki gen. Stefana Grota Roweckiego, Warszawa 1985.
- Tucholski J., Cichociemni, Warszawa 1983.